Top Of The Top Sopot Festival 2024 - dzień czwarty. Co się działo na wydarzeniu TVN-u?
Czwarty dzień Top of the Top Sopot Festivalu odbywał się pod kilkoma szyldami. Podczas części "Legendy polskiej muzyki" na scenie pojawiły się ikony naszej rodzimej sceny w wyjątkowych duetach. Nie zabrakło świętowania 30-lecia płyty "Sen" Edyty Bartosiewicz, a na zakończenie wydarzenia wystąpiły "Legendy polskiego hip-hopu". Sprawdzamy, co się działo na festiwalu w Sopocie.
Tegoroczna edycja Top of the Top Sopot Festivalu odbywała się od 19 do 22 sierpnia. Wydarzenie rozpoczęło się pod hasłem "Gorączka Sopockiej Nocy", a na scenie zagrali, m.in. Wilki, Lady Pank, Margaret, Sylwia Grzeszczak, Kayah & Bum Bum Orkestar & Fiśbanda, Sarsa.
Drugi dzień był powrotem do przeszłości, a dokładniej do "Cudownych lat 90". Pomiędzy występami polskich gwiazd, zaprezentowali się debiutanci, którzy walczyli o Bursztynowego Słowika. Decyzją publiczności statuetkę otrzymał Oskar Cyms.
Hasłem wczorajszej odsłony festiwalu w Sopocie było "Muzyka to coś, co nas łączy". Zaśpiewali tacy wykonawcy jak Baranovski, Małgorzata Ostrowska, Mery Spolsky, Feel, Pan Savyan, Vito Bambino i wielu innych. TVN zaprezentował również swoją ramówkę.
Ostatni dzień Top of the Top Sopot Festivalu skrywał w sobie wiele niespodzianek. Publiczność oszalała na występach Krystyny Prońko i Alicji Majewskiej. Natomiast jednym z największych zaskoczeń było "pojawienie się" zmarłego Tadeusza Woźniaka.
Top of the Top Sopot Festival: "Legendy polskiej muzyki"
Jeszcze chwilę przed oficjalnym startem wydarzenia, Małgorzata Ostrowska w rozmowie z Gabi Drzwiecką wspomniała, że najpiękniejszym wspomnieniem z festiwalu było otrzymanie Bursztynowego Słowika w 1999 roku. Jednocześnie zapowiedziała, że dziś występuje w roli chórków podczas utworu "Zegarmistrz światła", a w późniejszej części wydarzenia pojawi się na scenie z O.S.T.R. Natomiast Andrzej Rybiński zdradził, że tej nocy zaśpiewa w duecie z Bovską.
Dziennikarka przeprowadziła krótki wywiad również z Krystyną Prońko, która wyznała, że nigdy nie przygotowuje się do swoich koncertów: "Wchodzę i jestem".
Zobacz również:
- To on zastąpił Ryśka Riedla w Dżemie. Co dziś porabia Jacek Dewódzki?
- Lady Gaga dołączy do obsady serialu "Wednesday". Drugi sezon show jest w przygotowaniach
- Ariana Grande i Cynthia Erivo nie mogą powstrzymać łez. "Jestem emocjonalnie zmęczona"
- Miała być "drugą Beatą Kozidrak". Karierę polskiej gwiazdy przerwał poważny wypadek
Wydarzenie otworzył kwartet polskich wokalistek Bovskiej, Natalii Nykiel, Natalii Przybysz oraz Ani Karwan. Artystki wykonały przebój "Tych lat nie odda nikt" Ireny Santor. Był to bardzo delikatny początek festiwalu, który nie zostanie zapamiętany na dłużej przez widzów.
Następnie na scenę weszły prowadzące ostatniego dnia - Mery Spolsky i Paulina Krupińska-Karpiel, które zdecydowanie nadały nowej energii. Gwiazdy nie szczędziły między sobą żartów, jednocześnie zapowiadając, co nas czeka: "Jeden wieczór, my dwie i trzy koncerty". Artystom towarzyszyła 50-cio osobowa orkiestra pod dyrekcją Daniela Nosewicza i Nikoli Kołodziejczyk, dzięki której aranżacje były zupełnie inne niż w oryginale.
Po pierwszej przemowie prowadzących, ze sceny sopockiej rozbrzmiał Wojciech Gąssowski z utworem "Gdzie się podziały tamte prywatki". 81-latek świetnie zaprezentował kultowy przebój, powoli rozgrzewając publikę.
Chwilę później wystąpiła Halina Frąckowiak, najpierw w duecie z Natalią Nykiel, a później solowo wykonując hit "Papierowy Księżyc". Ikona polskiej muzyki nieco odbiegała od tempa utworów i z trudem trafiała w czyste dźwięki. Można było odnieść wrażenie, że śpiew ją męczy. Internauci byli bezlitośni w tej kwestii: "Trzeba już ze sceny zejść".
W tej części festiwalu nie mogło zabraknąć "Do zakochania jeden krok" Andrzeja Dąbrowskiego, który był zachwycony występem w Sopocie.
Publiczność gromkimi brawami powitała Krystynę Prońko, która przyszła z legendarnym hitem "Jesteś lekiem na całe zło". Artystka dalej posiada niezwykłą moc w swoim głosie i fantastyczną formę muzyczną. Zgromadzeni słuchacze wstali z miejsc, aby zatańczyć oraz zaśpiewać cały utwór z Prońko. Pomiędzy refrenami saksofonista wykonał również porywającą solówkę.
Andrzej Rybiński do wykonania przeboju "Nie liczę godzin i lat" zaprosił Bovską. Piosenkarka nadała świeżości polskiemu przebojowi, który mógłby być hitem starych potańcówek również w tej aranżacji.
Na występie Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza publiczność oszalała. Można się zastanawiać, czy w trakcie utwory "Jeszcze Się Tam Żagiel Bieli" bardziej było słychać ikony muzyczne, a może sopocką widownię. Jednak Majewska postanowiła zaskoczyć nas jeszcze jednym przebojem. Razem z Igorem Herbutem zaśpiewała niezapomniany utwór "Lubię wracać tam gdzie byłem" Zbigniewa Wodeckiego. Niemal bezbłędne wykonanie okazało się "wyciskaczem łez" i jednym z najlepszych dotychczas. Trudno będzie je przebić!
Po krótkiej przerwie Krupińska zapowiedziała specjalną przemowę Zdzisławy Sośnickiej. 78-letnia gwiazda nie pojawiła się osobiście na Top of the Top Sopot Festivalu, jednak nagrała zaproszenie do wysłuchania występu Ani Karwan, mającej wykonać przebój "Aleją Gwiazd". Niepozorny początek przekształcił się w ognisty występ piosenkarki, która popisała się swoimi umiejętnościami wokalnymi. Chwilę później poprosiła o powstanie i nagrodzenie Sośnickiej gromkimi brawami, aby "pokazać jak bardzo ją kochamy".
Ewa Bem wywołała ogromne poruszenie utworem "Moje serce to jest muzyk". Pomimo poważnych problemów zdrowotnych piosenkarka dalej posiada potężny głos, którym podbiła serca widzów festiwalu w Sopocie.
"Nie udało mi się rok temu przyjechać tutaj do Sopotu. Okropna choroba zatrzymała mnie w biegu (...) Bardzo dziękuję, że czekaliście na mnie. Oto jestem!" - powiedziała, po czym zaśpiewała "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" grupy Skaldowie.
Największym zaskoczeniem było wykonanie "Zegarmistrza światła" Tadeusza Woźniaka. Krupińska ujawniła, że miał osobiście zjawić się na festiwalu w Sopocie, niestety legendarny polski artysta zmarł 8 lipca. Początek piosenki rozpoczął... sam Woźniak! Jego głos rozbrzmiał z nagłośnienia, a na telebimach wyświetliła się jego postać wygenerowana w sztucznej inteligencji. Następnie wszyscy artyści, którzy dzisiejszego dnia pojawili się na scenie zaśpiewali utwór do końca. Była wśród nich także wyraźnie zasmucona i wzruszona żona zmarłego muzyka - Jolanta Majchrzak.
Po wyjątkowym występie, Halina Mlynkova zaprezentowała hit "Nic może przecież wiecznie trwać" Anny Jantar. Niepowtarzalny przebój, który na zawsze zapisał się w polskiej historii, posiada wiele interpretacji, jednak ta pozostała jedną z gorszych. Tą aranżacją Mlynkova nie wywołała większych emocji.
Pierwszą część festiwalu zakończył kolejny utwór Jantar "Staruszek świat" w wykonaniu Bovskiej, Natalii Nykiel, Andrzeja Rybińskiego, Mlynkowej i Frąckowiak. Była to poprawnie zaśpiewana piosenka, która powinna zostać zamieniona kolejnością z "Zegarmistrzem światła". Utwór Woźniaka zostawiłby widzów w ogromnych emocjach w przejściu z "Legend polskiej muzyki" do 30-lecia płyty Edyty Bartosiewicz.
Top of the Top Sopot Festival: 30-lecie płyty "Sen" Edyty Bartosiewicz
Mery Spolsky i Paulina Krupińska-Karpiel zapowiedziały koncert Edyty Bartosiewicz jako nadchodzący "Szał!", nawiązując do jej kultowego utworu z 1995 roku. Piosenkarka rozpoczęła występ utworem "Zabij swój strach". Na początku śpiew był bardzo niewyraźny i pojawiły się problemy techniczne z odsłuchem artystki.
Następnie zagrała "Tatuaż" oraz "Sen". Nie zabrakło również legendarnej piosenki "Jenny", która pobudziła publikę.
Top of the Top Sopot Festival: "Legendy polskiego hip-hopu"
Ostatnia część Top of the Top Sopot Festivalu rozpoczęła się z impetem. Największy hit Kalibru 44 "Normalnie o tej porze" w połączeniu z aranżacją orkiestralną nabrał jeszcze większej mocy. Do duetu dołączył również Igor Herbut, którego rzadko można usłyszeć w rapowym wydaniu.
Niestety, mikrofony hip-hopowców nie były wystarczająco nagłośnione, a chórki momentami ich zagłuszały. Nie umknęło to również telewidzom, którzy od kilku dni domagali się poprawy realizacji dźwięku. Na oficjalnej stronie festiwalu na Facebooku podzielili się swoją opinią: "Nagłośnienie zróbcie sobie porządne!"
Po pierwszym występie na scenę wyszła Mery Spolsky, która nie stroniła od rymów. Następnie w krótkim materiale przedstawiono historię hip-hopu, który pierwotnie był w Polsce "głosem młodej transformacji systemowej".
Grupa Fenomen wystąpiła z Anią Karwan w utworze "Ludzie przeciwko ludziom". Na początku głos piosenkarki wyraźnie odstawał od aranżacji, nie wpasowując się w całość. Pod koniec jednak zdecydowanie wyróżniła się na tle raperów. Niestety, w pewnym momencie przestali się ze sobą zgrywać.
Zdecydowanie ciekawiej wypadł występ Sarsy z Hemp Gru, którzy towarzyszyli jej przy utworze "zuch dziewczyna". Sopocką scenę przemierzali głównie hip-hopowcy, podczas gdy wokalistka momentami sprawiała wrażenie nieobecnej w przerwach od śpiewania.
Bisz z "Indygo" nadał świeżości tej części festiwalu. Jako pierwszy z raperów pojawił się solowo i przyniósł chwilę oddechu dla widzów. Nagle na scenę zaprosił Mery Spolsky do wykonania piosenki "Banicja". Dzień wcześniej piosenkarka zaprezentowała się w stylu electro-popowym, a tym razem miała okazję pokazać swoje rapowe umiejętności. To był zdecydowanie jeden z najbardziej spójnych hip-hopowych występów.
"Mówiłam, że się buntuję i trochę rapuję!" - krzyknęła w stronę publiczności.
Nie da się ukryć, że Marek Dyjak posiadał najbardziej specyficzną barwę głosu spośród wszystkich artystów występujących na festiwalu w Sopocie, która nie wszystkim mogła przypaść do gustu. Razem z Molestą zaśpiewał "Wiedziałem, że tak będzie".
O.S.T.R. razem z Natalią Przybysz pokazali, czym jest dobry hip-hopowy koncert pełen pozytywnej energii, wzbogacony o elementy soulu. Po zaśpiewaniu utworu "Widzę niebo, nie myślę", raper zaprosił na scenę Małgorzatę Ostrowską, która wciąż świetnie prezentuje się przed publicznością. Wspólnie wykonali "Kochana Polsko".
Na koniec prowadzące nagrały krótki filmik z publicznością, po czym oficjalnie zakończyły Top of the Top Sopot Festival. Wydarzenie zamknęła Paktofonika, wykonując kultowe utwory "Chwile ulotne" i "Jestem Bogiem". Wybór legendarnej grupy rapowej na koniec części rapowej, jak i całego festiwalu, okazał się strzałem w dziesiątkę. Utwory nabrały dodatkowej mocy emocjonalnej dzięki aranżacji orkiestralnej. Co więcej, podczas występu na telebimie wyświetlono Piotra "Magika" Łuszcza, jednego z założycieli zespołu, którego tragiczna śmierć w 2000 roku wstrząsnęła Polską.