Reklama

Toni Braxton przeszła poważną operację. "Mogłoby mnie tu nie być"

W wyniku komplikacji związanych z toczniem rumieniowatym układowym Toni Braxton musiała przejść w zeszłym roku poważną operację. "Lekarze powiedzieli, że byłam bliska rozległego zawału serca, którego raczej bym nie przeżyła" - zdradziła.

W wyniku komplikacji związanych z toczniem rumieniowatym układowym Toni Braxton musiała przejść w zeszłym roku poważną operację. "Lekarze powiedzieli, że byłam bliska rozległego zawału serca, którego raczej bym nie przeżyła" - zdradziła.
Toni Braxton /Matt Winkelmeyer/Getty Images /Getty Images

Toni Braxton podzieliła się z fanami nowymi informacjami na temat swojego stanu zdrowia. W wywiadzie udzielonym "People" 55-letnia artystka ujawniła, że we wrześniu zeszłego roku przeszła operację kardiologiczną. 

U autorki hitu "Un-Break My Heart" pojawiły się bowiem komplikacje związane z toczniem rumieniowatym układowym, który zdiagnozowano u niej 15 lat temu. Toczeń należy do grupy chorób autoimmunologicznych. U jego podstaw leży skierowanie układu odpornościowego przeciwko własnemu organizmowi. Ta poważna i nieuleczalna choroba atakuje różne narządy i stawy, prowadząc nierzadko do uszkodzeń serca, mózgu, nerek i płuc.

Reklama

Toni Braxton kończy 55 lat

Braxton wyznała, że spowodowane toczniem komplikacje zdrowotne zagrażały jej życiu. 

"Moja lewa główna tętnica wieńcowa była zablokowana w 80 procentach. Lekarze powiedzieli, że byłam bliska rozległego zawału serca, którego raczej bym nie przeżyła. Ten potworny lęk o własne życie był dla mnie bardzo traumatyczny. Przeżyłam szok" - zdradziła piosenkarka. 

Artystka podkreśliła, że jako osoba, która była wielokrotnie hospitalizowana z powodu swojej przewlekłej choroby, wie, jak ogromne znaczenie ma wykonywanie rutynowych badań krwi i moczu. W zeszłym roku popełniła jednak błąd, ignorując konieczność poddania się badaniom kontrolnym.

"Odkładałam to w nieskończoność, powtarzając sobie, że przecież nic mi nie jest, więc mogę to zrobić później. Ale mój lekarz był uparty i w końcu nakłonił mnie do tego, bym się przebadała. Okazało się, że w moim sercu pojawiły się nieprawidłowości, w związku z czym potrzebowałam stentu wieńcowego. Pamiętam dokładnie ten dzień, bo nieco wcześniej zaczęłam odczuwać bóle w okolicy klatki piersiowej. Jako że w tamtym okresie zmarła moja siostra, byłam przekonana, że z powodu tej straty autentycznie boli mnie serce" - wyjawiła gwiazda.

Braxton zaznaczyła, że choć był to dla niej wyjątkowo trudny i "przerażający" moment, jest niezmiernie wdzięczna zajmującym się nią specjalistom, dzięki którym uniknęła potencjalnie śmiertelnego zawału. Piosenkarka zapewniła przy tym, że już nigdy nie zlekceważy konieczności regularnego poddawania się badaniom. "Gdybym nie zrobiła wtedy badań, mogłoby mnie tu nie być. Staram się dostrzegać w tej sytuacji błogosławieństwo. Skoro toczeń wymaga ode mnie ciągłych badań, będę to robić. Będę sikać do kubka i badać krew" - stwierdziła piosenkarka.

Braxton dołączyła niedawno do kampanii "Get Uncomfortable", która ma na celu zwiększanie społecznej świadomości na temat tocznia rumieniowatego oraz zachęcanie pacjentów do robienia regularnych badań. "Kiedy zostałam zdiagnozowana, nic nie wiedziałam o tym schorzeniu. Rozumiem strach przed udaniem się do lekarza, zwłaszcza w przypadku tocznia. Sama się tego bałam, wolałam nie wiedzieć. A tymczasem, żeby przetrwać z tą chorobą i móc prowadzić długie, satysfakcjonujące życie, należy się badać" - powiedziała laureatka nagrody Grammy.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Toni Braxton
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy