The Last Dinner Party - najważniejszy debiut roku już za nami? Z tej wieczerzy nie chce się wychodzić
Oprac.: Mateusz Kamiński
Już jest dostępny debiutancki album grupy The Last Dinner Party. Jeszcze przed premierą zachwycili się nią amerykańscy i brytyjscy krytycy muzyczni - członkinie otrzymały także BRIT Award dla wschodzącej gwiazdy i zajęły pierwsze miejsce w zestawieniu BBC Sound of 2024.
The Last Dinner Party wydały debiutancki krążek wyprodukowany przez Jamesa Forda (m.in. Arctic Monkeys). Zespół złożony jest z czterech członkiń: Abigail Morris (wokal), Aurora Nishevci (klawisze), Emily Roberts (gitara prowadząca, flet), Georgia Davies (bas) i Lizzie Mayland (gitara). Pierwszy singel z albumu "Prelude to Esctasy", czyli "Nothing Matters", swym rockowym, a jednocześnie mrocznym i popowym wyrazem zaintrygował słuchaczy. Od piątku 2 lutego można już przesłuchać całego, trwającego 41 minut krążka.
"Ekstaza to wahadło, które porusza się między skrajnymi emocjami ludzkimi, od euforii namiętności po wzniosłość bólu. To właśnie ta koncepcja jest spoiwem naszego albumu" - mówią o albumie artystki. "To swego rodzaju archeologia nas samych. Z tego krążka można wydobywać nasze zbiorowe i indywidualne doświadczenia. Wyciągnęłyśmy na wierzch solówki, ujawniłyśmy wyznania wprost z kart pamiętnika i dodałyśmy orkiestrę, by ożywić naszą wizję. To dla nas zaszczyt i duma, że możemy podzielić się ze światem muzyką, która jest wszystkim, czym jesteśmy" - mówią o swojej debiutanckiej płycie członkinie The Last Dinner Party.
Zespół powstał w 2020 roku, ale z powodu pandemii i lockdownu musiał chwilę poczekać, by zagrać pierwszy koncert - odbył się on w listopadzie 2021 roku. Cały kolejny rok poświęcono na stworzenie premierowego materiału, testowaniu go na koncertach, aż ostatecznie go zarejestrowano. Pierwotna nazwa zespołu czyli The Dinner Party, była zainspirowana wyobrażeniem "wielkiego, rozpustnego przyjęcia, celebrowanego hedonistycznym bankietem".
Zobacz również:
The Last Dinner Party: kim są?
Po rewelacyjnym koncercie na jednej ze scen namiotowych festiwalu Glastonbury The Last Dinner Party wydały kolejny chwytliwy kawałek "Sinner". Lato przyniosło artystkom kolejne ciepło przyjęte koncerty na festiwalach Green Man, Reading & Leeds, Latitude, End of the Road. Zespół występował również jako support Florence & The Machine, Lany Dal Rey i First Aid Kit. To było przełomowe lato dla jednego z najciekawszych nowych zespołów z Wielkiej Brytanii, a jednocześnie spełnienie wszystkich nadziei pokładanych w grupie od momentu, w którym zrobiło się o niej głośno.
Skupiony na koncertach zespół przemieszczał się z miejsca na miejsce, grając w coraz większych obiektach. Bilety wyprzedawały się na pniu, a występy stawały się coraz lepsze. W samym Londynie zespół najpierw zamienił Moth Club na Camden Assembly, a w przeddzień premiery płyty wystąpił w prestiżowym, mogącym pomieścić 3000 widzów Roundhouse. Bilety na koncert wyprzedały się już w grudniu, podobnie jak w przypadku ponad połowy rozpoczynającej się właśnie dużej trasy po Wielkiej Brytanii. Wejściówki na pozostałe występy są jeszcze na oficjalnej stronie grupy. Warto dodać, że The Last Dinner Party coraz lepiej radzą sobie również w Stanach Zjednoczonych, w których zagrały jesienią kilka wyprzedanych koncertów.
Zespół niejednokrotnie ustalał konkretny dress code na swoje koncerty, a fani z przyjemnością stosowali się do zaleceń, przychodząc w strojach sugerowanych przez swoje nowe bohaterki. Trudno tu jednak mówić o przeroście formy nad treścią, co potwierdziły kolejne single. Niemal gotyckie, odrobinę nawiedzone "My Lady Of Mercy", a także nastrojowa ballada "On Your Side" pokazały, że artystki w pełni zasługują na całe zamieszanie, które wokół nich powstało. Tak właśnie powinno być. Zamiast blaknąć w świetle reflektorów stają coraz bardziej zwartą, silniejszą ekipą.
Krążkiem zachwyciły się już największe redakcje muzyczne na świecie. W opiniach przeważają słowa o materiale "ekscytującym, niepowtarzalnym i porywającym na każdym kroku" (Rolling Stone UK), niektórzy porównują album do dokonań Davida Bowiego: "Dramatyczne pauzy, instrumentale, rozbudowane finały utworów i zmiany tempa mogą skojarzyć się Wam z 'Hunky Dory', ale motywy z płyty rozpoczynają się tam, gdzie kończy 'Blackstar'"- to piosenki na koniec" - czytamy w The Skinny.
Brytyjski NME natomiast nazywa "Prelude of Esctasy" "koktajlem gotyckiego romansu i błyszczącego przepychu". "Cult Following" idzie o krok dalej i nazywa członkinie zespołu "typem artystek, który trafia się raz na pokolenie".
Posłuchaj "Prelude to Ecstasy":