Reklama

Tego skandalu z młodości internet nie wybaczył jej do dziś. Chylińska gęsto się tłumaczyła

System edukacji w Polsce reformowany jest w tę i tamtą stronę od ponad 30 lat, a do ideału jak zawsze dalej mu niż bliżej. W spektakularny sposób na problem linii frontu pomiędzy nauczycielami a uczniami zwróciła uwagę Agnieszka Chylińska podczas pamiętnej gali Fryderyki. I to tak, że niejednej i niejednemu poszło wtedy w pięty, a jej słynna, treściwa, krótka i wulgarna odezwa do trójmiejskich nauczycieli po wielu latach wciąż jest przywoływana w wywiadach.

Kto ogląda filmy z polskim lektorem, zwłaszcza te starsze, ten zapewne nieraz zwrócił uwagę, że najcięższego kalibru przekleństwa, tłumaczone są na nasz rodzimy język, jako "niech to szlag", "do jasnej anielki", "spadaj" i "terefere".

I w świecie okołomuzycznym nie brakło oczywiście skandali z nieparlamentarnymi wyrażeniami w roli głównej. Wspomnijmy jeden z tych, który odbił się szerokim echem ponad dwie dekady temu, gdy to Agnieszka Chylińska, wtedy jeszcze nie śniadaniowa celebrytka, a charyzmatyczna wokalistka O.N.A., odbierając statuetkę Fryderyka w 1997 roku, rzuciła ze sceny niezapomniane "powiem coś swoim nauczycielom. Terefere!".

Reklama

Dla jednych ta chwila stała się symbolem buntu przeciwko konwencjonalnemu systemowi edukacji, który często nie potrafi dostrzec i wspierać indywidualnych talentów. Inni, nie bez racji, uznali ją za chamski wybryk dziewczyny, którą nauczyciele starali się wszelkimi siłami przepchnąć przez kolejne szczeble edukacji.

Wychowawczyni Chylińskiej tłumaczyła jak się sprawy w szkole miały. A nie miały się ciekawie

W 2010 roku na łamach "Życia na Gorąco" Rozalia Strzemżalska, wychowawczyni Agnieszki i nauczycielka francuskiego, wspominała dzień, kiedy Aga rzuciła w stronę nauczycieli wulgarne "terefere".

"W szkole rozpętało się piekło. Ja jej od razu wybaczyłam, bo wiedziałam, że jest młoda, porywcza. Ale inni nauczyciele potrzebowali trochę więcej czasu. To była nie ta sama Agnieszka, która jeździła ze mną kolejką elektryczną do szkoły. Wtedy była skromna, miała kompleksy, nie wierzyła w siebie, dziś jest wspaniałą artystką i piękną kobietą" - mówiła nauczycielka. 

Na co biologia Chylińskiej?

Smaczku całej aferce dodawał wtedy fakt, że to właśnie Strzemżalska była matką chrzestną sukcesów artystki - w 1993 roku namówiła ją na występ na Festiwalu Piosenki Francuskiej. 

"Agnieszka zajęła trzecie miejsce. Niestety, zaczęła wagarować, bo ważniejsze były dla niej koncerty, a potem wypraszała u nauczycieli o pozytywne oceny" - wspominała Strzemżalska. 

Mimo tych starań Agnieszka nie zdała do czwartej klasy - miała oceny niedostateczne z biologii, chemii i matematyki.

Chylińska przeniosła się wtedy do III Liceum Ogólnokształcącego w Sopocie. Ale tam nie było lepiej. Koncertowała już wtedy z O.N.A. i w szkole była gościem. Wkrótce zupełnie o niej zapomniała, a Grzegorz Skawiński, lider O.N.A., mówił w wywiadach: "Po co Agnieszce chemia i biologia?".

Szkolny mobbing - spojrzenie po latach

Po latach nie brakuje osób, które słowa Chylińskiej wspominają jako manifestacją frustracji i bezsilności, które odczuwają młodzi, czujący się niezrozumiani przez otaczający ich świat. Z jednej strony, system edukacji wymaga od nich konformizmu i podporządkowania się określonym zasadom, z drugiej - to właśnie indywidualność i nieprzeciętność są czasem kluczem do artystycznego sukcesu.

Aga Chylińska zresztą też 10 lat po tych wydarzeniach tak właśnie zapamiętała swój wyskok. Jak pisała na łamach "Machiny" w 2007 roku:

"Pamiętam moich nauczycieli i tych spośród nich, którzy się do tej pracy nie nadawali, którzy skutecznie zniechęcili mnie do kontynuowania nauki, którzy widzieli we mnie i w innych uczniach tylko numer w dzienniku. F*** off, które rzuciłam w ich stronę dziesięć lat temu, nie było więc nieprzemyślanym gestem zblazowanej gwiazdy. Pamiętam, jak dziewczyny rzygały przed lekcją francuskiego, pamiętam, jak słynna pani profesor wywlokła na środek klasy jedną z uczennic i zaczęła ją poniżać, opowiadając uczniom, z jakiego to biednego domu dziewczyna pochodzi i w jak trudnej sytuacji finansowej się znajduje. Pamiętam, jak ta sama nauczycielka, prywatnie rozwiedziona i samotnie wychowująca syna, wyżywała się na wszystkich parach, które udało jej się namierzyć na korytarzu w czasie przerwy. (...) Nigdy nie było mowy o współpracy, wszystko zależało od jej nastroju w danym dniu. Czy zdawała sobie sprawę z tego, jak nas niszczyła? Czy pomyślała choć raz o tym, że były w klasie osoby mniej odporne na jej chamskie zaczepki i trywialne zachowanie?" - pisała wokalistka.

"Na szczęście czas emerytury uciął ostatecznie panowanie pani profesor. Ilu jednak takich nauczycieli ma prawo nauczać w swoich szkołach? Chuligaństwo i przemoc wśród uczniów to tylko część prawdy o tym, co dzieje się za szkolnym murem" - zakończyła.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Chylińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy