Tak David Bowie wyglądał przed śmiercią. Nic nie wskazywało na najgorsze
Siedem lat temu, 10 stycznia 2016 roku, zmarł David Bowie. Fani legendarnego artysty tego dnia szczególnie wspominają jego twórczość. Także dlatego, że jego śmierć była szokiem, a nikt nie spodziewał się usłyszeć tej informacji zaledwie dwa dni po jego 69. urodzinach i premierze albumu "Blackstar".
David Bowie jest uznawany za jednego z najwybitniejszych popkulturowych artystów ostatniego 50-lecia. Muzyk zmarł 10 stycznia 2016 roku, a wcześniej był zaangażowany w wiele projektów.
Jednym z nich był album "Blackstar", który ukazał się w jego 69. urodziny, dokładnie dwa dni przed śmiercią. Twórca przebojów "Starman", "Heroes" czy "Let's Dance" był znany z ciągłych przemian - w trakcie kariery wielokrotnie zmieniał swój wygląd i styl muzyczny, nazywano go "kameleonem".
Pierwszym utworem, który stał się flagowym w jego repertuarze było wydane w 1969 roku "Space Oddity". Na swoim koncie miał 25 albumów studyjnych, które wydał na przestrzeni 50 lat.
Największą popularność zyskało alter ego Ziggy Stardust, w które wcielał się na początku lat 70. To z tamtego okresu pochodził wspomniany już "Starman", "Moonage Daydream" czy "Lady Grinning Soul". Później romansował jeszcze z wieloma gatunkami - przez rock'n'roll, jazz, drum'n'bass, pop - niemal każdy, który go inspirował.
Pełną wzlotów i upadków karierę przypadkowo podsumował spektakl "Lazarus", który początkowo wcale nie miał być tego rodzaju dziełem. Nikt nie wiedział, że będzie to jeden z ostatnich projektów Bowiego, który brał udział w jego produkcji. Premiera spektaklu odbyła się 7 grudnia 2015 roku w Nowym Jorku. To tam można było zobaczyć artystę na żywo publicznie po raz ostatni.
David Bowie do końca życia tworzył
W klipach do "Blackstar" oraz "Lazarus", które ukazały się kolejno w listopadzie 2015 roku oraz styczniu 2016 roku mogliśmy zobaczyć odmienionego Davida Bowiego - nieco dotkniętego czasem, wychudzonego, ale wciąż w świetnej - nie tylko muzycznie - formie.
Fani byli wówczas zaskoczeni bardzo mroczną stylistyką, ale nic nie wskazywało na to, że jego działania są swego rodzaju łabędzim śpiewem. "Bowie wciąż pisał, można powiedzieć, że na łożu śmierci. Widziałem walczącego człowieka. Walczył jak lew. Mam do niego niesamowity szacunek za to" - mówił serwisowi dutchnews.nl belgijski reżyser Ivo van Hove, który z Bowiem pracował nad musicalem "Lazarus".
Na zdjęciu David Bowie podczas prób do musicalu w grudniu 2015 roku
To właśnie van Hove miał być jedną z nielicznych osób, która wiedziała o postępującej chorobie Bowiego. Muzyk miał mu to wyjawić, tłumacząc w ten sposób, że nie zawsze będzie mógł brać udziału w próbach do scenicznej produkcji. "Ponad rok i trzy miesiące temu powiedział mi, że ma raka wątroby, to było tuż po tym, jak dowiedział się o chorobie" - mówi van Hove w styczniu 2016 roku.
Tak David Bowie wyglądał na miesiąc przed śmiercią
Na uroczystej premierze nie mogło zabraknąć artysty, którego twórczość zainspirowała do powstania "Lazarusa". David Bowie, który wraz z żoną zamieszkiwał wtedy w Nowym Jorku zjawił się na miejscu, a jego obecność wzbudziła spore poruszenie mediów i fanów.
Niedługo po śmierci Bowiego media rozpisywały się o jego uśmiechu, za którymi podczas premiery miał kryć się ogromny ból.
Czytaj też: