T. Love o Sierpniu'80

- Teraz wiele osób ukształtowała śmierć papieża. Dla mnie takim pokoleniowym zjawiskiem był właśnie tamten okres - tak Muniek Staszczyk, lider zespołu T. Love, w rozmowie z INTERIA.PL określił wydarzenia Sierpnia 1980 roku. Wokalista był w tamtym czasie na Pomorzu i stał się naocznym świadkiem historycznych wydarzeń.

Muniek Staszczyk (T. Love)
Muniek Staszczyk (T. Love)INTERIA.PL

- Myślę, że w dużym stopniu ta sytuacja mnie ukształtowała, to był okres mojego dojrzewania psychicznego. A dodatkowo byłem wtedy na miejscu. Pojechałem nad morze pod namiot z kolegami, jak normalny siedemnastolatek na koncerty do Opery Leśnej.

- Chciałem zobaczyć koncerty rockowe, ale przede wszystkim punkrockowe. Występował wtedy zespół Kryzys, który był dla mnie numerem jeden.

- I to się wszystko zbiegło z tymi wydarzeniami. Strajki wybuchły właśnie wtedy, gdy tam byliśmy. Napięcie było już wcześniej, poza tym takie tematy chodziły pocztą pantoflową.

- Chodziliśmy pod Stocznię i robiliśmy po cichu zdjęcia. Wkoło kręciło się mnóstwo UB-eków i mieliśmy spory stres. Do dzisiaj zresztą mam te fotografie, zrobione na takim amatorskim aparacie.

- Patrzyliśmy na tych robotników i baliśmy się, że Ruscy zaraz to wszystko roz***dolą. Że się to się nie uda. Mieliśmy dla tych ludzi mnóstwo sympatii. Byliśmy ogromnie podnieceni sytuacją, w końcu to się działo na naszych oczach.

- Ale też było w nas mnóstwo współczucia. Bo myślałem, że będzie jak w grudniu 1970 roku, tak jak mi opowiadano. Po prostu że się nie uda. Ale się udało.

- Ja już wtedy wróciłem do domu. A podpisanie Porozumień było zakończeniem wakacji.

 

- Sierpień'80 na pewno mnie ukształtował. Zaraz potem, po powrocie do szkoły, założyłem swój pierwszy zespół. A wtedy trwała prawdziwa rewolucja.

- W tym czasie interesowałem się brytyjskim i polskim punk rockiem. I to stworzyło taką mieszankę wybuchową, na której wychowało się wiele osób. To był okres od Sierpnia 1980 roku do stanu wojennego. I mogę powiedzieć, że z całą pewnością należę do tych osób.

- Teraz wiele osób ukształtowała śmierć papieża. Dla mnie takim pokoleniowym zjawiskiem był właśnie tamten okres.

A jak Muniek Staszczyk widzi wydarzenia Sierpnia'80 z perspektywy 25 lat?

- Wiadomo, że wiele rzeczy się gdzieś tam zdewaluowało. Ale każda rewolucja niesie takie niebezpieczeństwo. Podobnie był już w czasie Rewolucji Francuskiej. Bohaterowi dnia wczorajszego, stawiani na piedestale, byli następnego dnia już opluwani.

- Tak się stało z Lechem Wałęsą, co mnie osobiście boli. Może ten facet popełnił kilka błędów jako prezydent, ale jest to postać na maksa ważna. I to nie tylko dla tego kraju, ale dla całej Europu Wschodniej.

- A teraz jest opluwana przez jakiś tam małolatów z prawicowych ugrupowań, którzy mają g**niane pojęcie o tym, co się wtedy wydarzyło.

- Choć wiele spraw zostało zaprzepaszczonych, to wydaje mi się, że 15 lat wolności przyniosło wiele pozytywów. Wydaje mi się, że dopiero w tych wyborach ludzie jakby trzeźwiej patrzą na politykę i nie dają się omamić, oględnie mówiąc, gruszkami na wierzbie. To też jest jakieś żniwo. Po prostu wolności wszyscy się długo uczą.

INTERIA.PL

- Ale gdyby nie było Sierpnia, to nie byłoby nic. Nie byłoby Muru Berlińskiego, nie byłoby późniejszych wydarzeń w Europie Wschodniej. To jest fakt.

- Dwaj faceci - Jan Paweł II i Lech Wałęsa - po prostu rozmontowali ten system. I nieważne, co ludzie później mówili o Wałęsie. Ja go szanuję i był dla mnie bohaterem.

- I mimo że na początku nie angażowaliśmy się politycznie jako zespół, to nikt z nas nie był przyjacielem komuny i nie czuł się dobrze w tamtym systemie. To jest coś, co minęło. Ale to ziarno myślę, że gdzieś tam zostało u wielu ludzi.

- Część spraw, jak już powiedziałem, została przez polityków zaprzepaszczona. Ale kilku z nich wciąż jest nadzieją - zakończył Muniek.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas