Reklama

Sinead O'Connor straciła syna. Nie mogła pogodzić się ze stratą

W styczniu 2022 roku Sinead O'Connor poinformowała, że jej syn, 17-letni Shane, popełnił samobójstwo. Wokalistka o śmierć syna obwiniała personel szpitala, w którym chłopak miał być leczony.

W styczniu 2022 roku Sinead O'Connor poinformowała, że jej syn, 17-letni Shane, popełnił samobójstwo. Wokalistka o śmierć syna obwiniała personel szpitala, w którym chłopak miał być leczony.
Sinead O'Connor nie żyje. Miała 56 lat /Don Arnold/WireImage /Getty Images

"Mój piękny syn, Nevi'im Nesta Ali Shane O'Connor, światło mojego życia, postanowił dzisiaj zakończyć swoją ziemską walkę i jest teraz z Bogiem" - napisała wtedy O’Connor. "Moje dziecko. Tak bardzo cię kocham. Proszę, bądź w pokoju" - dodała. Również na Twitterze Sinead zadedykowała później Shane'owi piosenkę Boba Marleya, opisując swojego syna jako "niebieskookie dziecko" i "światło mojego życia".

"To dla mojego Shane’a. Światła mojego życia. Lampy mojej duszy. Mojego niebieskookiego dziecka. Zawsze będziesz moim światłem. Zawsze będziemy razem. Żadna granica nie może nas rozdzielić" - napisała. Dwa dni wcześniej wystosowała apel o pomoc w odszukaniu miejsca pobytu Shane'a O'Connora, który zaginął w Tallaght. Nastolatek przebywał wcześniej na oddziale prywatnego szpitala w Tillaght, gdzie trafił po dwóch próbach samobójczych i miał być pod opieką przez całą dobę. Piosenkarka nie ma wątpliwości, że to właśnie pracownicy tej placówki ponoszą winę za śmierć 17-latka.

Reklama

W kolejnych wpisach przywoływała więcej szczegółów dotyczących sprawy. Miesiąc przed śmiercią Shane został zabrany do CAMHS (Child and Adolescent Mental Health Services, pol. Zespół usług ds. zdrowia umysłowego dla dzieci i młodzieży), po tym jak zniknął i zostawił po sobie notatki zawierające dokładny plan jego pogrzebu. "Zwolnili go. Powiedział im, że nie ma takich planów. Kiedy będący z nim dorosły zgłosił obiekcje, powiedziano mu, że 'planowanie pogrzebu niczym nie różni się od planowania ślubu'. To był psychiatra CAMHS. Witamy w Irlandii - tam, gdzie wesela są pogrzebami, a pogrzeby są ślubami"" - komentowała wokalistka. 

O'Connor powiedziała również, że 17-latek już wcześniej planował próbę samobójczą. "Zgadnijcie, gdzie mój syn nauczył się, jak robić pętlę, na której się powiesił? Próbował już tydzień temu, a kiedy go zapytałam, to powiedział, że nauczył się na komputerze w szpitalu psychiatrycznym DLA DZIECI w Linndarze. W momencie, gdy był tam leczony z powodu psychozy" - opowiadała.

W lutym na jej twitterowym koncie pojawił się wpis, w którym odpowiedziała wszystkim spodziewającym się jakiejś aktywności artystycznej z jej strony. "Mówię wam, sugestie, że w tym, w przyszłym roku, albo kiedykolwiek będę koncertować, są fałszywe. Nigdy już nie będzie o czym śpiewać" - czytamy. Na koniec zamieściła hasztag "Drops Mike", który dodaje się w celu "postawienia kropki" przy np. wystąpieniach publicznych, a później opuszcza się scenę. Do wpisu wokalistka dołączyła także irlandzki lament "Caoineadh cu Chulainn", który pomagał jej pogodzić się ze stratą ukochanego dziecka. 

Sinead O'Connor nie żyje. Rok wcześniej straciła syna

Zaledwie miesiąc temu internetem wstrząsnęły jej poruszające wpisy, które zamieszczała na Twitterze po śmierci syna. Ostatecznie zniknęły one z jej konta, a sama piosenkarka (posłuchaj!) trafiła do szpitala. Bardzo trudno było jej poradzić sobie ze stratą ukochanego syna. O'Connor w usuniętych twittach obwiniała się o jego samobójczą śmierć i zapowiadała, że "chce za nim podążyć". Informowała też, że "jej życie nie ma już sensu". "Postanowiłam podążać za moim synem. Nie ma sensu żyć bez niego.  Rujnuję wszystko, czego się dotknę. Zostałam tu tylko dla niego. A teraz już go nie ma. Zniszczyłam swoją rodzinę. Moje dzieci nie chcą mnie znać.  Jestem g*****ną osobą. A wy wszyscy myślicie, że jestem wspaniała tylko dlatego, że umiem śpiewać. Nie jestem" - brzmiał jej wpis na Twitterze.

W odpowiedzi do twitta dopisała resztę przemyśleń. Czytamy w nich, że z powodu "krzywdy, którą spowodowała, nie zasługuje na życie", a także , że "nie chce być w świecie bez Shane'a i bez pozostałych dzieci". "Jestem popaprańcem od dnia narodzin. To nie wina moich rodziców, mojej rodziny czy dzieci. To moja wina. Bóg uczynił mnie złą. Więc odsyłam się z powrotem i odnajduję... Jedyną osobę na tej ziemi, która kiedykolwiek naprawdę mnie kochała" - pisała o swoim przeznaczeniu i zmarłym synu.

Piosenkarka pod asystą policji trafiła jednak do szpitala, gdzie starała się odbudować swoje zdrowie psychiczne. "Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić. Jestem teraz z policjantami w drodze do szpitala. Przepraszam, że wszystkich zmartwiłam. Jestem zagubiona bez mojego dziecka i nienawidzę siebie. Szpital na chwilę pomoże. Ale ja znajdę Shane'a. To tylko opóźnienie" - stwierdziła we wpisie, który także zniknął z jej social mediów.

W hinduskim pogrzebie Shane'a wzięła, zgodnie z wolą chłopaka, jedynie ona i jego ojciec - Donal Lunny. Piosenkarka wyznała, że do trumny włożyła synowi kilka paczek papierosów, "gdyby zabrakło ich w niebie". Wyraziła nadzieję, że jej synowi spodobałby się taki podarunek. W ostatnim wpisie, z 17 lipca, napisała: "Od tamtej pory żyję jako nieumarłe stworzenie nocy. Był miłością mojego życia, lampą mojej duszy".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sinead O'Connor | Shane O'Connor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy