Reklama

Polały się łzy. Dramatyczny atak choroby Celine Dion

Celine Dion walczy z postępującą chorobą związaną ze sztywnieniem mięśni. Opowiedziała o niej w filmie "I am: Celine Dion", w którym dostała przerażającego ataku.

Celine Dion walczy z postępującą chorobą związaną ze sztywnieniem mięśni. Opowiedziała o niej w filmie "I am: Celine Dion", w którym dostała przerażającego ataku.
Celine Dion w scenie z "Miłości na nowo" /materiały prasowe

Celine Dion zmaga się z zespołem Moerscha-Woltmanna, nazywanym też syndromem sztywnego człowieka. To nieuleczalne schorzenie o podłożu autoimmunologicznym, które objawia się m.in. bólem i postępującym sztywnieniem mięśni oraz występowaniem powtarzających się epizodów skurczów mięśniowych 

Jest to bardzo rzadka choroba, która objawia się bólem i postępującym sztywnieniem mięśni, więc utrudnia też chodzenie i znacząco ogranicza możliwość śpiewania. Według statystyk zapada na nie do dwóch osób na milion. 

Reklama

Gdy ogłosiła światu swoją chorobę w 2022 roku, zdecydowała się odwołać trasę koncertową i nie pojawiała się publicznie do momentu ceremonii wręczenia nagród Grammy 2024, gdzie otrzymała owacje na stojąco. Kolejny raz wyszła do tłumów dopiero na wzruszającej premierze filmu dokumentalnego "I am: Celine Dion", dostępnego od 25 czerwca na Prime Video. 

W produkcji widzowie mogą zobaczyć piosenkarkę podczas przerażającej sytuacji. 

Przerażający atak Celine Dion

W filmie został ujęty dramatyczny moment, gdy Celine Dion dostaje ataku związanego ze swoją chorobą. Przez kilka minut widzimy piosenkarkę, której ciało jest w spazmach i zesztywniałe tak, że nie jest w stanie jakkolwiek się poruszyć. W pewnym momencie można odczuć wrażenie, że wpadła w panikę. Na koniec otrzymała valium, po czym polały się łzy. 

"Gdy dojdzie do skurczu, czasami sygnał do rozluźnienia nie jest zrozumiały, więc kończy się to po prostu pozostaniem w skurczonej pozycji" — tłumaczy terapeuta medycyny sportowej, Terrill Lobo. 

Okazuje się, że atak zszokował ekipę filmową, która się niczego nie spodziewała. Stąd reżyserka produkcji Irene Taylor nie wiedziała, czy powinna nagrywać tę sytuację. Sama była przerażona tym, co się dzieje. 

"Przez pierwsze 30 sekund nie byłam w ogóle skupiona na filmowaniu. Wszyscy, którzy byli z nią w pomieszczeniu, byli skoncentrowani na pomaganiu jej, bo przeszli specjalne szkolenie, które przygotowywało ich na takie sytuacje. Była więc w najlepszych rękach. Gdyby potrzebowali dodatkowej pary rąk, rzuciłabym mikrofon i bez wątpienia pomogłabym jej. Ale zdecydowałam się dalej kręcić, wiedząc, że nie musimy tego nagrania wykorzystać" - wyznała. 

Dion przyznała, że po ataku czuje się "bardzo zawstydzona". Prawdopodobnie dzieje się on przez nadmierne pobudzenie aktywności mózgu w trakcie śpiewania. Reżyserka zrelacjonowała, że piosenkarka chciała tę scenę umieścić w filmie, a po incydencie zrobiła się zadziwiająco pozytywna.  

Celine Dion marzy o powrocie na scenę

W trakcie oficjalnej premiery "I am: Celine Dion" w Nowym Yorku artystka bardzo przeżywała, że nie może powrócić na scenę.  

"Dziękuję Wam wszystkim z głębi mojego serca za bycie częścią tej podróży. Ten film to list miłosny ode mnie dla każdego z Was. Mam nadzieję, że niedługo Was wszystkich zobaczę" - wyznała podczas pokazu. 

Gwiazda wspomniała o swojej chorobie. Wygląda na to, że w życiu wokalistki jest coraz lepiej, ponieważ znalazła odpowiednie sposoby leczenia. Co więcej, neurolog dostarczyła jej bardzo dobrych wieści: "Zamieniła mój strach w nadzieję".  

Piosenkarka każdego dnia ciężko pracuje, aby stanąć na nogi i nie zamierza się poddać. 

"Wiesz, to nie jest trudne zagrać koncert. Trudno jest go odwołać. (...) Tęsknię za tym bardzo. Za ludźmi. Jeśli nie będę mogła biec to pójdę. Jeśli nie będę mogła iść to będę się czołgać. Nie ustanę" - mówi w filmie.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Celine Dion
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy