Reklama

Po śmierci Taylora Hawkinsa dojdzie do... reunionu Rush?

Kanadyjskie trio Rush jest nazywane jedną z legend muzyki. Choć nie wymienia się ich zwykle w głównym nurcie jako ważnych muzycznych graczy, to w kręgach fanów rocka mają miejsce w czołówce z uwagi na swoje dokonania z lat 70. Neil Peart, perkusista zespołu, zmarł na początku 2020 roku. Od tego czasu wiadomo było, że grupa już nigdy się nie reaktywuje. Po śmierci Taylora Hawkinsa, wokalista Geddy Lee zdecydował się dać światełko nadziei fanom zespołu.

Kanadyjskie trio Rush jest nazywane jedną z legend muzyki. Choć nie wymienia się ich zwykle w głównym nurcie jako ważnych muzycznych graczy, to w kręgach fanów rocka mają miejsce w czołówce z uwagi na swoje dokonania z lat 70. Neil Peart, perkusista zespołu, zmarł na początku 2020 roku. Od tego czasu wiadomo było, że grupa już nigdy się nie reaktywuje. Po śmierci Taylora Hawkinsa, wokalista Geddy Lee zdecydował się dać światełko nadziei fanom zespołu.
Zespół Rush zakończył działalność w 2018 roku. Po śmierci Neila Pearta (perkusisty) muzycy oświadczyli, że nigdy nie reaktywują grupy /Jim Spellman / Contributor /Getty Images

Alex Lifeson, Geddy Lee i Neil Peart przez 50 lat tworzyli zespół Rush. W 2018 roku grupa pożegnała się ze sceną, a w 2020 roku ostatni z wymienionych zmarł, co miało na zawsze przekreślić możliwość powrotu muzyków do koncertowania. 

Geddy Lee wyjaśnia, że po śmierci Taylora Hawkinsa zaczął patrzeć na ich dorobek z nieco innej perspektywy. Wokalista, który przyjaźnił się ze zmarłym niedawno Taylorem Hawkinsem, wyznał w programie "House of Strombo", że po jego śmierci zaczął nieco inaczej myśleć o ponownym połączeniu sił z Alexem Lifesonem. 

Reklama

"To się rozważa" - stwierdził. "Jeśli czegoś nauczyły mnie straszne rzeczy, które wydarzyły się w ciągu ostatnich kilku lat, to tego, że czas jest cenny i że trzeba się upewnić, że spędza się go tak, jak się chce. I to jest ważniejsza kwestia niż to, czy Al i ja nagramy płytę, czy Al i ja będziemy razem grać, czy cokolwiek innego. To musi dotyczyć naszego czasu i naszego życia, bo ono jest cenne" - powiedział Geddy Lee.

W takim razie, czy można rozumieć, że Lee pomimo utraty Pearta będzie chciał jeszcze nagrywać z Lifesonem po to, by poczuć satysfakcję z dobrze spędzonego czasu z przyjacielem? "Spójrzcie na to, co właśnie stało się z Taylorem. To rozdziera serce, po prostu rozdziera serce. Jego odejście je złamało. On był pełen miłości do rock'n'rolla i tej radości, że wydaje się po prostu nie w porządku to, że nas opuścił. Więc jeszcze raz, chodzi o czas" - dodał tajemniczo.

W końcu Lee dodaje, że wszystko jest możliwe. Na pytanie, kiedy będzie można znów usłyszeć duet razem, odpowiada: "Nie wiem. Zobaczymy."

Rush wydało właśnie rocznicową edycję klasycznego albumu "Moving Pictures", by uczcić 40 lat od wydania krążka.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rush | Taylor Hawkins
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy