Pink była przekonana, że umrze. Zmieniła swój testament
Pink w kwietniu zeszłego roku dowiedziała się, że choruje na COVID-19. Przebieg choroby był na tyle ostry, że zaczęła obawiać się najgorszego. Sądząc, że jest na łożu śmierci, Pink zdecydowała się na nowo napisać swoją ostatnią wolę. "Było naprawdę bardzo źle, dlatego zmieniłam swój testament. W pewnym momencie myślałam, że to koniec" - wyznała w najnowszym wywiadzie artystka.
Choć w wielu krajach obostrzenia związane z pandemią są stopniowo łagodzone, koronawirus wciąż zbiera śmiertelne żniwo. I zostawia po sobie wyraźne ślady nawet u tych, którym udało się pokonać chorobę. Wielu ozdrowieńców uskarża się bowiem na dokuczliwe objawy, które towarzyszą im po kilku tygodniach, a nawet miesiącach od uporania się z wirusem.
Wśród osób, których walka z COVID-19 była wyjątkowo trudna, jest się m.in. Pink. Słynna piosenkarka wraz z pięcioletnim synem Jamesonem Moonem zachorowała w kwietniu zeszłego roku. Teraz, goszcząc w programie radiowym "Heart", ujawniła, że obawiała się wówczas najgorszego.
"Było naprawdę bardzo źle, dlatego zmieniłam swój testament. W pewnym momencie myślałam, że to koniec. Zadzwoniłam wtedy do mojej najlepszej przyjaciółki i poprosiłam ją, żeby powiedziała mojej córce Willow, jak bardzo ją kocham. Jako rodzic zastanawiasz się w takiej sytuacji, co zostawiasz swoim dzieciom? Czego zdołałeś ich nauczyć? Co im powiesz, mając świadomość, że być może to ostatni moment, by z nimi porozmawiać? To było potworne doświadczenie" - wyznała Pink. Nie ujawniła jednak, co zmieniła w swoim testamencie.
O swoich zmaganiach z koronawirusem artystka opowiedziała już w maju minionego roku w eseju napisanym dla NBC News. Walka z wyniszczającą chorobą była, jak przyznała, "najtrudniejszym doświadczeniem, zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym", z którym musiała się zmierzyć jako matka.
Pink na scenie z córką
"Kilka tygodni po otrzymaniu wyników badań mój syn nadal był bardzo chory i miał wysoką gorączkę. To był przerażający czas, czas niewiedzy i niepewności" - podkreśliła Pink. Dodała, że jest wdzięczna za to, iż miała wówczas dostęp do niezbędnych środków, dzięki którym ona i jej syn mogli wyzdrowieć.
"Nasza historia nie jest wyjątkowa. W Ameryce i na całym świecie są rodziny, które na co dzień zmagają się z taką niepewnością. Nie każda rodzina jest w stanie zachować potrzebny dystans społeczny. Zwłaszcza, jeśli mieszka w obozie dla uchodźców, slumsach czy fawelach. W wielu częściach świata są miejsca, w których dostęp do wody i mydła jest luksusem. Wyobrażając sobie życie w takich warunkach, musimy zadać sobie pytanie, jak pomóc takim rodzinom i zapewnić bezpieczeństwo potrzebującym dzieciom" - zaznaczyła Pink.