Muzycy Linkin Park nie mieli pojęcia, w jak złym stanie był Chester Bennington
W rozmowie z Howardem Sternem Mike Shinoda opowiedział o 20-leciu debiutu Linkin Park oraz samobójczej śmierci Chestera Benningtona. Muzyk twierdzi, że nikt w zespole nie zdawał sobie sprawy, w jakim stanie był przed śmiercią wokalista.
Po samobójczej śmierci Chestera Benningtona w 2017 roku, odnosząca ogromne sukcesy grupa Linkin Park zawiesiła swoją działalność. Po 20 latach od debiutu ich drugiej płyty "Meteora", która wyniosła zespół na szczyt popularności, muzycy zdecydowali się wrócić do dawnych utworów.
Muzycy Linkin Park nie mieli pojęcia, w jak złym stanie był Chester Bennington
To wyjątkowo emocjonujący moment dla Mike'a Shinody, który długo nie potrafił pogodzić się z odejściem kolegi. W rozmowie z Howardem Sternem wyznał, że w pewnym momencie zastanawiał się nawet nad porzuceniem muzyki.
Zapewnił, że po stracie kolegi długo nie mógł uporać się z emocjami. Z jednej strony z poczuciem straty, z drugiej strony z ogromną złością. Szczególnie, że nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, z jak poważnymi problemami psychicznymi zmagał się Bennington.
"Nikt nie wiedział, jak głęboka jest jego depresja. Bywało ciężko, zdarzało się, że Chester znikał, po czym wracał w stanie, w którym nawet nie dało się z nim porozmawiać. Kiedy ujawniało się jego inne oblicze był zabawny, a potem, zwykle następnego dnia, znowu wpadał w tę ciemną otchłań, był zły, miał kaca, krzyczał na wszystkich. Moment, kiedy Chester był najszczęśliwszy, to chwile, w których stawał na scenie, śpiewał, nagrywał utwory, po to się urodził" - wspomniał zmarłego kolegę muzyk.
Chester Bennington (1976 - 2017)
Czytaj też: