Muzycy Decapitated nie przyznają się do winy. Wiemy, kiedy ruszy proces w USA
Muzycy polskiego deathmetalowego zespołu Decapitated przed sądem w Spokane w stanie Waszyngton zaprzeczyli stawianym im zarzutom uprowadzenia i zgwałcenia fanki.
Przypomnijmy, że muzycy polskiej grupy Decapitated zostali aresztowani 10 września po koncercie w kalifornijskim mieście Santa Ana koło Los Angeles. Chodzi o zdarzenie, do którego doszło 31 sierpnia po występie deathmetalowej formacji w Spokane w stanie Waszyngton.
Pierwotnie informowano, że do zatrzymania doszło w związku z podejrzeniami o porwanie kobiety, która wcześniej uczestniczyła w koncercie. Portal dziennika "The Spokesman-Review" - powołując się na sądowe dokumenty - podał później, że jedna z kobiet oskarża czterech Polaków o gwałt zbiorowy.
W październiku muzyków przewieziono do Spokane, gdzie we wtorek (24 października) złożyli przed sądem wyjaśnienia. Polacy zaprzeczyli stawianym im zarzutom.
Sędzia Annette Plese wyznaczyła początek procesu w tej sprawie na 18 grudnia, zaznaczając jednocześnie, że zapewne się on opóźni.
Według dokumentów sądowych, ofiara domniemanego gwałtu i jej przyjaciółka zeznały policji w Spokane, że przyszły na koncert, a po jego zakończeniu rozmawiały z polskimi muzykami i zostały przez nich zaproszone na drinka do autobusu. Po wejściu tam zrobiło im się niedobrze, a gdy jedna z kobiet chciała skorzystać ze znajdującej się w autobusie toalety, udał się za nią jeden z muzyków.
Według protokołu zeznań, kobieta chciała wypchnąć intruza z toalety, ale ten wykręcił jej rękę i przycisnął do zlewu. W umieszczonym nad zlewem lustrze widziała potem, że gwałcą ją na zmianę członkowie zespołu. Druga kobieta powiedziała policji, że gwałtu dokonano na jej oczach. Domniemana ofiara przestępstwa zeznała, że jeden z muzyków pomógł jej się ubrać i wyniósł ją na zewnątrz.
Po oddaleniu się od autobusu zadzwoniła na policyjny numer alarmowy. Jednak gdy interweniujący funkcjonariusz dotarł wraz z nią na miejsce koncertu, autobus już odjechał. W trakcie badania w szpitalu u kobiety stwierdzono otarcia ręki wskazujące na jej wykręcanie oraz inne obrażenia.
Adwokat polskich muzyków Steve Graham powiedział "The Spokesman-Review", że jest "inna strona tej historii".
"Mamy świadków, którzy mogą zeznać, że oskarżycielka odwiedziła zespół ze swojej własnej woli i rozstała się z nimi w przyjacielskich relacjach. Poza tym oskarżycielka ma udokumentowaną historię składania fałszywych zeznań na policji sięgającą 2014 r." - stwierdził Graham.
Muzycy Decapitated po raz drugi odnieśli się do swojej sytuacji, 13 października publikując na Facebooku kolejne oświadczenie. Możecie przeczytać je poniżej:
"Po ekstradycji z Kalifornii do Waszyngtonu zespół został oskarżony. Chcielibyśmy podkreślić: postawienie zarzutów przez departament policji w Spokane jest czynnością formalną. Bez tego musieliby uwolnić zespół - nie jest to żaden wyrok ani sugestia w sprawie winy lub niewinności. Jeszcze raz prosimy wszystkich, żeby poczekali na zeznania obu stron i decyzję sądu. Tak czy inaczej, niektóre kwestie pozostają bezsporne: policjant, który przyjął skargę od poszkodowanej, stwierdził: 'Nie widzę podstaw do aresztowania w sprawie gwałtu'. Postawienie zarzutów zajęło całe 30 dni, a po upływie tego czasu podejrzani zgodnie z prawem musieliby zostać zwolnieni".
16 października grupa Decapitated miała rozpocząć europejskie koncerty promujące nową płytę "Anticult".