Mery Spolsky zapowiada, że będzie walczyć z kompleksami Polek na punkcie wyglądu
Nie czuje się orędowniczką popularnego ostatnio ruchu ciałopozytywności, przyznaje, że miewa gorsze dni, kiedy dopadają ją kompleksy. Ale - jak twierdzi - nauczyła się, że należy kochać samą siebie. Dlatego Mery Spolsky chce walczyć z powszechnymi w Polsce stereotypami dotyczącymi wyglądu, bo wywołują one kompleksy i są dla kobiet ograniczające.
"Czy jesteś dla siebie dobra?" Z takim pytaniem Mery Spolsky zwraca się do czytelników swojej debiutanckiej książki "Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj". Ona sama na to pytanie odpowiada różnie.
"Są takie dni, kiedy czuję, że wszystko idzie po mojej myśli, staram się być dobra dla innych, staram się lubić siebie, ale są też takie, kiedy mam wrażenie, że wszystko się wali i trzeba na nowo budować poczucie własnej wartości, miłości do siebie, do świata. To jest chyba odwieczna walka samym z sobą" - przyznała w rozmowie z PAP Life piosenkarka (sprawdź!).
I dodaje, że ta silna i pełna energii Mery, którą jest na scenie, czasem ustępuje miejsca tej nieco mniej pewnej siebie Marysi. Dzieje się tak na przykład, gdy wokalistka słyszy niewybredne komentarze na swój temat. Nie poddaje się jednak hejtowi. Jakiś czas temu wrzuciła na swojego Instagrama zdjęcie z wpisem, w którym zapewniła, że ma gdzieś opinie "idiotów", którzy hejtują wygląd innych, bo - jak zapewniła - "zakocham się w tej zbyt pewnej Mery. Polubiłam swoje cztery litery".
Mimo to nie czuje się propagatorką ruchu body positive. "Nie jestem orędownikiem ciałopozytywności, nie hasztaguję tego, nie piszę o tym, to chyba dzieje się naturalnie. Jeśli ktoś pokazuje swoje ciało, ubiera je w coś, co je wyeksponuje, to znaczy, że jest z tym ciałem w przyjaźni, lubi je, chce się nim cieszyć, fajnie je ubierać. Ten duch cały czas towarzyszył mi na koncertach" - wyjaśnia Mery Spolsky.
I dodaje, że swoją postawą chce walczyć z pewnymi stereotypami. "Chcę walczyć z przekonaniem, że kobieta nie może włożyć tego czy tamtego. Uważam, że wszystko może. Bardzo mnie zdziwiło zamieszanie związane z ciałopozytywnością. Niektórzy twierdzą, że to zachęta, żeby nie dbać o siebie, inni mówią, że jak ktoś jest ładny i szczupły, to nie może manifestować swojej ciałopozytywności. Ja uważam, że to indywidualna kwestia kochania własnego ciała. Można być Naomi Campbell i mieć kompleksy. Ktoś uważany przez innych za ideał może nienawidzić swojego ciała. Jesteśmy tak skonstruowani, nasze mózgi tak działają. Ja na przykład widzę tę fałdkę na brzuchu, choć jej tam nie ma, to są właśnie te absurdy w naszej głowie. W mojej opinii ten ruch właśnie z tym walczy, żeby kochać swoje ciało, żeby się nie wstydzić go pokazywać" - mówi wokalistka.
Inne kobiety, zwłaszcza nastolatki, które mają problem z akceptacją swojego ciała, Mery Spolsky namawia do tego, co sama robi - by każdego dnia starać się być dla siebie dobrym, spojrzeć w lustro i uśmiechnąć się do siebie. "Jako nastolatka miałam non stop kompleksy, dziś patrzę na swoje przyjaciółki, które są piękne, a każda z nich ma swoje kompleksy i potrafi jednym tchem wymienić różne mankamenty. Z drugiej strony patrzę na zagraniczne gwiazdy, np. Lizzo, która bardzo manifestuje swoje ciało, ale robi w fajny sposób, pokazuje, że dba o nie, chodzi na treningi, stara się je utrzymać w formie, ale jednocześnie pokazuje, że to, że ma gdzieś więcej fałdek nie oznacza, że nie może wyjść w bikini, że musi się wstydzić na plaży. Jej posty dodają mi otuchy. Nawet, jeśli czasem czuję, że czegoś mogłoby mi ubyć, trudno, nieważne, będę się cieszyć z życia, wyjdę na plażę w bikini, nie będę się zakrywać chustami, bo się nie opalę, to bez sensu" - mówi w rozmowie z PAP Life.
Wokalistka jako inspirację dla Polek podaje też kobiety w innych krajach, które mają gdzieś wyidealizowane kanony piękna i potrafią być pewne siebie, bez względu na tzw. mankamenty. "Na południu Europy kobiety nie wstydzą się swoich ciał, różnych, z rozstępami, z cellulitem. Wychodzą na ulicę w szortach, w topach odkrywających brzuchy i jest w tym coś uroczego, bije od nich pewność siebie, gracja. Ja czasem jadąc w Warszawie metrem zastanawiam się, czy ktoś się na mnie patrzy, że mam krótki top i odkryty brzuch. Niestety w Polsce dużo kobiet ma kompleksy, ja też jestem w tej grupie. Dlatego też zachęcam ludzi do tego, żeby mówili sobie komplementy, miłe słowa i byli dla siebie życzliwi" - apeluje gwiazda.