Johnny Depp i Jeff Beck wydadzą wspólny album. Premiera w lipcu
Jeff Beck nie kończy swojej współpracy z Johnnym Deppem. Wręcz przeciwnie - podczas koncertu ogłosił, że w przyszłym miesiącu wydadzą wspólny album.
Kilka dni temu Johnny Depp zaskoczył wszystkich, gdy dołączył do Jeffa Becka podczas koncertu w Wielkiej Brytanii. Muzycy wykonali piosenki: "Isolation" z repertuaru Johna Lennona, "What's Going On" Marvina Gaye oraz "Little Wing" Jimmiego Hendrixa. Zaledwie kilka godzin wcześniej brał udział w procesie w USA.
Okazało się, że nie był to jedyny występ - odtąd jest obecny na każdym koncercie Becka. Gdy ogłoszono już wyrok, w jednym z pubów wraz z legendarnym gitarzystą aktor świętował. Był też ciepło witany przez napotkanych fanów.
2 czerwca w trakcie koncertu w Gateshead Jeff Beck wyznał fanom, że w przyszłym miesiącu ukaże się premierowy krążek zawierający utwory nagrane z Deppem. Nieznany jest jeszcze tytuł płyty. Nie wiadomo też, czy będą to nowe kompozycje, czy może znajdą się na niej covery.
Koniec procesu Depp-Heard. Aktorka winna zniesławienia
Sąd uznał, że Amber Heard zniesławiła byłego męża, rozgłaszając, że stosował on wobec niej przemoc domową. Ławnicy przyznali w związku z tym Deppowi odszkodowanie w wysokości 15 milionów dolarów, ale Heard będzie musiała zapłacić "tylko" 10,35 miliona dolarów z powodu zapisów w prawie stanu Wirginia, dotyczących odszkodowań karnych. Aktorka ma z kolei otrzymać 2 mln dolarów odszkodowania za zniesławiające ją oświadczenia prawnika Deppa - Adama Waldmana.
Aktorka wydała po wyroku oświadczenie, w którym stwierdziła, że jest "niewymownie" rozczarowana. "Jestem załamana, że góra dowodów wciąż nie wystarczyła, by przeciwstawić się nieproporcjonalnej władzy i ogromnym wpływom mojego byłego męża" - stwierdziła.
Wyraziła przy tym obawy o bezpieczeństwo kobiet. "A jeszcze bardziej jestem rozczarowana tym, co ten werdykt oznacza dla innych kobiet. To porażka. Cofa nas do czasów, gdy kobieta upominająca się o swoje prawa mogła zostać publicznie zawstydzona i upokorzona. Odrzuca ideę, że przemoc wobec kobiet powinna być traktowana poważnie".
Gwiazda "Aquamana" zasugerowała też, że adwokaci Deppa zmanipulowali ławników, "skłaniając ich" do zignorowania dowodów, które przyczyniły do "jej wygranej" we wcześniejszym procesie w Wielkiej Brytanii. Chodzi o sprawę sprzed prawie dwóch lat, kiedy Depp przegrał proces o zniesławienie, jaki wytoczył brytyjskiemu tabloidowi The Sun".
Sąd uznał wtedy, że redakcja gazety nie złamała prawa, nazywając gwiazdora "damskim bokserem". Na koniec swojego oświadczenia Heard podkreśliła, że choć smuci się po przegranej, to jeszcze bardziej smutno jej na myśl, że "straciła prawo do swobodnego i otwartego mówienia", które - "jak jej się wydawało" - ma jako Amerykanka.
W zupełnie innym nastroju był po werdykcie ławników Johnny Depp, który nie stawił się w sądzie na odczytanie wyroku. Aktor też wydał jednak oświadczenie, w którym stwierdził, że teraz "nadejdzie dla niego to, co najlepsze". "Sześć lat temu moje życie, życie moich dzieci, życie najbliższych mi osób, a także życie ludzi, którzy przez wiele, wiele lat wspierali mnie i wierzyli we mnie, zmieniło się na zawsze. W mgnieniu oka" - oświadczył. Po czym dodał, że media stawiały mu przez ten czas "fałszywe, bardzo poważne i kryminalne zarzuty", które wywołały "niekończący się zalew nienawistnych treści" pod jego adresem. "Sześć lat później przysięgli oddali mi życie" - podkreślił.
Gwiazdor wyjaśnił też, dlaczego chciał, by ów proces transmitowała telewizja, przez co stał się on "ogólnoświatowym spektaklem o jego życiu". Depp wyznał, że była to decyzja w pełni świadoma i poprzedzona długim namysłem. Transmitowanie zeznań miało sprawić, że nie tylko ława przysięgłych, ale też ludzie na całym świecie, uznali go za niewinnego. "To, co najlepsze dopiero nadejdzie. W końcu rozpoczął się nowy rozdział. Veritas numquam perit. Prawda nigdy nie ginie" - zakończył swoje oświadczenie.