Rock 2010: Czekając na przełom

To nie był najlepszy rok dla rocka - przyzwoity poziom trzymali przede wszystkim weterani i to głównie oni trafili do mojego subiektywnego zestawienia najfajniejszych rockowych płyt roku 2010.

Kasia Kowalska i Maciej Balcar (Dżem) - fot. Darek Kawka/Universal /
Kasia Kowalska i Maciej Balcar (Dżem) - fot. Darek Kawka/Universal /Bartosz Nowicki / www.bartosznowicki.pl

Od czasu grunge i nowej rockowej rewolucji (termin bardzo pojemny, wypalił się szybciej, niż oczekiwano) w muzyce rockowej nie przebił się żaden nowy nurt, który by znacząco wpłynął na kolejne pokolenia słuchaczy.

Czy 2011 rok przyniesie jakieś nowe objawienia? Po ostatnich 12 miesiącach można powiedzieć, że muzycy z bogatym dorobkiem i kilkoma dekadami na scenie trzymają się mocno i wcale nie zamierzają ustępować. O kandydatów na następców nie jest łatwo. Gdzie jesteście, młodzi, zdolni, zbuntowani?

Poniżej ułożona alfabetycznie moja osobista lista rockowych wydawnictw, do których często z przyjemnością wracałem w 2010 roku. Nie zdziwię się, że do tych płyt będę równie chętnie wracał także w następnych latach.

Anathema - "We're Here Because We're Here"

Warto było czekać aż siedem długich lat. Brytyjczycy niegdyś związani z nurtem doom metalu już dawno pożegnali się z ołowianymi riffami, a "We're Here Because We're Here" to mistrzowski krok w strefę klimatycznego grania, gdzie mieszczą się choćby Porcupine Tree (za miksy odpowiadał lider tej formacji, Steven Wilson) czy Pink Floyd (w koncertowym repertuarze Anathema od lat ma m.in. "Comfortably Numb" Floydów).

Płyta idealna na długie zimowe wieczory, choć w sprzedaży pojawiła się pod koniec maja. Do spokojnego słuchania, ciary gwarantowane.

Więcej: recenzja, wywiad


Black Country Communion - "Black Country"

Moda na rockowe supergrupy nie przemija. W 2009 roku uszy słuchaczy cieszył Chickenfoot z udziałem byłych muzyków V an Halen, gitarzysty Joe Satrianiego i perkusisty Red Hot Chili Peppers. W tym roku zadebiutował za to Black Country Communion - formacja złożona z Glenna Hughesa (wokalista i basista znany z m.in. Deep Purple, Black Sabbath), bluesowego wirtuoza gitary Joe Bonamassy, klawiszowca Derek Sheriniana (Planet-X, eks-Dream Theater) i perkusisty Jasona Bonhama (współpracownik Oasis i The Who), syn nieżyjącego Johna "Bonzo" Bonhama, bębniarza Led Zeppelin.

"Tradycyjny, klasyczny rock z nowoczesnym zakrętem" - opisywano w recenzjach płytę "Black Country". Muzycy dumnie wypinali pierś do przodu, ciesząc się z porównań do m.in. Led Zeppelin, Black Sabbath, The Who czy AC/DC.


Joe Cocker - "Hard Knocks"

Tego głosu nie da się pomylić z nikim innym. Zawartość płyty "Hard Knocks" też nie jest zaskoczeniem. Otrzymaliśmy świetnie brzmiącą mieszankę melodyjnego pop-rocka z elegancko brzmiącym soulem i szczyptą białego bluesa.

Jak na Cockera przystało, nie mogło zabraknąć utworu z dorobku innego wykonawcy. Tym razem 66-letni weteran sięgnął po "I Hope" country-popowego tria The Dixie Chicks. Emocji znacznie więcej niż w oryginale, choć ten został przygotowany na rzecz ofiar huraganu Katrina.

Joe Cocker w "Hard Knocks":


Irek Dudek - "Dudek Bluesy"

Pierwszy od 15 lat bluesowy album Irka Dudka, uznawanego za klasyka tego gatunku w Polsce. W nagraniach wokalistę wspierali młodzi, utalentowani muzycy związani głównie ze sceną jazzową. Kompozycje zostały najpierw nagrane przez samego Dudka (wokal, gitara), a później dopiero swoje partie dołożyli jego kompani.

- Chcę przybliżyć blues do jazzu. Ponadto, widząc, że wszyscy polscy wykonawcy teraz koniecznie śpiewają po angielsku, ja pod prąd zdecydowałem się nagrać album po polsku - mówił mi Irek Dudek.

Te polskie teksty to zasługa Darka Duszy, stałego współpracownika Dudka, gitarzysty jego formacji Shakin' Dudi.

Więcej: wywiad


Dżem - "Muza"

Bardzo udany powrót z lat płytowego niebytu. W końcu ileż można bazować na nieśmiertelnych przebojach z czasów Ryszarda Riedla, jak "Whisky", "Malowany ptak" czy "Czerwony jak cegła"? Jak się okazuje, śląscy weterani wciąż mają coś ważnego do powiedzenia.

Za większość kompozycji odpowiadał basista Beno Otręba, z kolei teksty to głównie dzieło wokalisty Macieja Balcara. Pojawiają się również liryki m.in. Michała Zabłockiego i Roberta Kasprzyckiego.

Świetne numery, rewelacyjne brzmienie - do bujania ("Wolności dni"), do tupania i zabawy ("Do przodu", "Nie patrz tak na mnie", "Muza"), a także do refleksji ("Partyzant", To wszystko co mam", "Szara mgła").


Kings Of Leon - "Come Around Sundown"

Następca bestsellerowej płyty "Only By The Night" (2008) jest jego logiczną kontynuacją, choć również wyraźnym krokiem w stronę stadionów. Rodzinna formacja z Nashville to dziś pieszczoch krytyki i ulubieńcy publiczności - "Come Around Sundown" rozchodzi się jak ciepłe bułeczki.

Nie da się ukryć, że Followillowie sporo zawdzięczają U2. Mnie to akurat specjalnie nie przeszkadza, bo wysoko oceniam także ostatnią płytę Irlandczyków - "No Line On The Horizon".

Zobacz teledysk do singla "Radioactive":

Więcej: recenzja


Kasia Kowalska - "Kowalska-Ciechowski-Moja krew"

Niezwykle udane zmierzenie się z twórczością niezapomnianego Grzegorza Ciechowskiego i jego Republiki. Dla zaskoczonych obecnością Kowalskiej w tym zestawieniu mam propozycję - koniecznie posłuchajcie tej płyty. Wokalistka nie brzmiała tak rockowo od czasu swojego debiutu "Gemini", który wyprodukował... no właśnie, Grzegorz Ciechowski! Album "Moja krew" to zapis koncertu z trójkowego Studia im. Agnieszki Osieckiej.

Kowalska sięgnęła po takie klasyki polskiego rocka, jak m.in. "Telefony", "Tak... Tak... To ja", "Kombinat", "Nie pytaj o Polskę" czy "Nieustanne tango", nadając im swoje autorskie oblicze, nie tracąc z oczu oryginałów. Wspaniały hołd dla muzycznego mentora.


Robert Plant - "Band Of Joy"

Legendarny głos Led Zeppelin kłania się z szacunkiem amerykańskiej tradycji spod znaku country, bluesa, gospel, folku, soulu czy rockabilly. Plant nawiązuje też do swoich muzycznych korzeni - Band Of Joy to nazwa jego pierwszej grupy, którą tworzył w latach 60., śpiewając utwory innych wykonawców. Teraz odkurzył szyld sprzed kilku dekad, sięgając po kompozycje z dorobku m.in. Los Lobos, Richarda Thompsona, Low, Barbary Lynn czy The Kelly Brothers. Ależ to świetnie brzmi!


Scorpions - "Sting In The Tail"

Jeśli dla Was ekipa z Hannoweru to tylko łzawa ballada "Wind Of Change", to czym prędzej posłuchajcie "Sting In The Tail". Okazja jest wyjątkowa, bo tym materiałem niemieccy weterani hard rocka (z naszym rodakiem, basistą Pawłem Mąciwodą na pokładzie) żegnają się ze sceną. Takiego pożegnania to tylko pozazdrościć.

Nawiązania do klasycznych płyt z lat 80., kąśliwe riffy gitarowe, charakterystyczne ballady ("SLY" wprost odnosi się do klasycznej "Still Loving You") - Scorpionsi w najlepszej formie, w dodatku podani w pigułce.

Scorpions z Tarją Turunen w balladzie "The Good Die Young":

Więcej: recenzja, wywiad


Voo Voo - "Wszyscy muzycy to wojownicy"

"Granie jak Pan Bóg przykazał" - tak o tej płycie mówi Wojciech Waglewski. Zespół Voo Voo cofnął się do czasów korzennego, garażowego rocka, nie popartego cyfrowymi sztuczkami w studiu. Efekt może spodobać się młodszym fanom, rówieśnikom synów Waglewskiego - Fisza i Emade, którzy sięgnęli do formuły power trio pod szyldem Kim Nowak. Emade zajął się również produkcją "Wszyscy muzycy to wojownicy" (wraz z Maciejem Cieślakiem), a Waglewski nie ukrywa, że synowie i ich zespół przyczynił się do kształtu tego albumu.

Improwizacja - to słowo-klucz przy nowej płycie Voo Voo. Waglewski z kolegami cały materiał nagrali na tzw. "setkę", dzięki czemu muzyka brzmi bardzo naturalnie i żywo.

Tytułowy utwór, nagrany z gościnnym udziałem Abradaba i Macieja Maleńczuka, wykorzystany został w kampanii reklamowej browaru, a także do promocji cyklu koncertów "Męskie granie". Wolę taki kompromis z światem komercyjnego show-biznesu, niż głupawe mizdrzenie się w "Tańcu z gwiazdami".

Więcej: recenzja, wywiad

Michał Boroń

Czytaj także:

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas