Queen: Czterej muszkieterowie (fragment książki)
Na stronach Interii możecie przedpremierowo przeczytać fragment książki "Queen. Królewska historia" autorstwa Marka Blake'a.
Niepublikowane wcześniej wspomnienia, zaskakujące anegdoty, intrygujące fakty. Zagrożone losy zespołu, kiedy muzycy Genesis próbowali pozyskać do swojego składu Rogera Taylora. Śmierć Freddiego Mercury'ego niedaleko miejsca, gdzie 21 lat wcześniej znaleziono ciało jego idola, Jimiego Hendrixa. Głęboka depresja Johna Deacona po stracie przyjaciela. Legendarna gitara Briana zbudowana domowym sposobem. Fascynacja zespołu scrabble'ami. Gdy Elton John usłyszał "Bohemian Rhapsody", zapytał: "Czy wyście, k...a, oszaleli?".
Mark Blake przez lata rozmawiał z trzema żyjącymi muzykami grupy, dotarł także do dziesiątków innych osób - zapomnianych basistów Queen czy szkolnych kolegów Freddiego. Po raz pierwszy możemy tak szczegółowo prześledzić bogatą karierę zespołu uwielbianego przez Michaela Jacksona i wiele innych gwiazd, przemianę nieśmiałego chłopca z Zanzibaru w najbardziej charyzmatyczną postać w historii rocka, a także późniejsze kariery pozostałych członków grupy.
---
Wciągał kokainę przez studolarowy banknot
Wśród gwiazd, które w tamtym roku towarzyszyły Freddiemu Mercury'emu, był Michael Jackson, jednak efekty ich krótkiej współpracy nigdy nie zostały oficjalnie wydane. Wiosną Mercury nagrał z Jacksonem trzy utwory w domowym studiu tego drugiego w kalifornijskim Encino. Płyta "Thriller" wyszła pod koniec 1982 roku.
Jackson odniósł sukces dzięki mieszance funku, popu i rocka, co nie udało się Queen w przypadku "Hot Space". Niecały rok później sprzedaż "Thriller" osiągnęła w samych Stanach poziom dwudziestu dziewięciu milionów kopii. Według pomocnika Freddiego, Petera Freestone'a, który był obecny podczas sesji nagraniowych, "Freddie zachwycał się Michaelem" i ograniczył palenie, by nie drażnić gospodarza. Duet pracował nad trzema utworami, które miały zostać dokończone w innym terminie. Co więc się stało?
"Nigdy nie byliśmy w tym samym kraju wystarczająco długo, by cokolwiek skończyć", mówił ogólnikowo Mercury. W 1987 roku były już wtedy menedżer Freddiego, Paul Prenter, sprzedał pewną historię gazecie "Sun". Twierdził między innymi, że sesje przerwano, gdy Jackson nakrył w salonie Mercury'ego wciągającego kokainę przez studolarowy banknot. Mercury z kolei mówił, że drogi jego i Jacksona rozeszły się po wydaniu płyty "Thriller". "On po prostu schował się w swoim małym świecie. Kiedyś świetnie się bawiliśmy, chodząc razem do klubów, ale teraz nawet nie wychodzi z tej swojej fortecy. To smutne".
"Sporo się tam działo - przyznawał Brian May w 2008 roku. - Ale Freda zabolało, że część tego, co nagrał z Michaelem, przejęli Jacksonowie i nic z tego nie miał". Z trzech zarejestrowanych utworów, "There Must Be More to Life Than This" trafiło na pierwszy solowy krążek Mercury'ego, "State of Shock" zaś pojawiło się na wydanym w 1984 roku albumie The Jacksons, zatytułowanym "Victory" (utwór "Victory" również został wtedy zarejestrowany, lecz nie trafił na płytę). Do nagrania "State of Shock" Jackson zaprosił Micka Jaggera.
Posłuchaj Queen i Michaela Jacksona:
Oprócz wspólnych sesji z Jacksonem, Mercury przygotowywał się w Los Angeles do prac nad kolejną płytą Queen. Początkowo zespołowi zaproponowano nagranie ścieżki dźwiękowej do filmu Tony'ego Richardsona, opartego na opowieści o dorastaniu autorstwa Johna Irvinga, "Hotel New Hampshire". Mercury i Deacon spotkali się z Richardsonem i zgodzili się na udział w projekcie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale przynajmniej muzycy Queen mieli okazję znów popracować razem. Podczas ośmiotygodniowej sesji w Record Plant zrezygnowano z nagrywania ścieżki dźwiękowej do filmu, gdy Richardson wyjawił, że budżet filmu nie pozwoli na udział Queen w przedsięwzięciu. "Keep Passing the Open Windows", kompozycja Mercury'ego, która została napisana z myślą o filmie, wylądowała na kolejnej płycie Queen, "The Works".
"Nie wiedzieliśmy, czy w ogóle zechce nagrywać kolejną płytę"
Osiemnastomiesięczna rozłąka pomogła, lecz jak zwykle atmosfera była napięta. Według Briana Maya, Mercury wszedł do studia tylko dlatego, że Queen podpisali umowę z wytwórnią Capitol. "Freddie był tak niezwykle przybity całą sytuacją z Elektrą, że nie wiedzieliśmy, czy w ogóle zechce nagrywać kolejną płytę". Gdy jednak Mercury wreszcie znalazł się w studiu, wziął się ostro do roboty. "Przy okazji każdej płyty Queen piszemy trochę utworów, a potem wybieramy z nich najlepsze - mówił. - Jeśli ja skomponuję pięć piosenek, które będą lepsze od któregoś z utworów Rogera, to ten jego kawałek nie wejdzie na płytę. Roger napisał trzy czy cztery numery i według mnie nie były one wystarczająco dobre". Mercury chciał, by Taylor wymyślił coś lepszego. Według Mercury'ego, to sprawiło, że perkusista napisał utwór, który został wydany jako pierwszy singel z płyty, "Radio Ga Ga".
"Coś, co wychodzi tyłkiem"
Tytuł piosenki był zabawą językową. Perkusista wspominał, że jego trzyletni syn Felix, którego matka, Dominique, pochodziła z Francji, wypowiadał słowa "ca ca" (francuskie określenie dla, jak tłumaczył Roger Taylor, "czegoś, co wychodzi tyłkiem"), gdy jego rodzice włączyli radio. Tytuł pasował do opinii Rogera o kondycji współczesnego radia. Na początku May i Taylor pracowali wspólnie nad tą piosenką, lecz później podzielili pracę, a May wykorzystał swoje pomysły w innym utworze, "Machines (Or 'Back to Humans')".
Zobacz teledysk "Radio Ga Ga":
Taylor opowiadał, jak zaszył się w studiu na trzy dni z syntezatorem i automatem perkusyjnym. "Roger myślał pewnie, że będzie to jakiś zwykły kawałek - mówił Mercury. - Ale ja od razu czułem, że ten numer ma w sobie naprawdę spory potencjał komercyjny". Podobnie jak dawniej, gdy młody Fred Bulsara grał po jednym odsłuchu "I Get Around" albo "Paperback Writer" na szkolnym pianinie, dał o sobie znać dar Mercury'ego do rozpoznawania chwytliwych motywów. Taylor pojechał podobno na narty, lecz powiedział wokaliście: "Zrób z tym, co zechcesz". W obawie, że żadna stacja radiowa nie puści utworu nazwanego "Radio Ca Ca", muzycy Queen zmienili tytuł, lecz samo wyrażenie pozostało w tekście. "Jeśli wsłuchacie się uważnie, właśnie to tam śpiewamy: 'radio ca ca'", przyznawał Taylor.
"The Works" była przesiąknięta modnym wówczas brzmieniem, do czego w dużej mierze przyczyniły się automat perkusyjny Linn i syntezatory. Utwór "Machines (Or 'Back to Humans')" traktował o walce człowieka z maszyną zarówno w warstwie tekstowej, jak i instrumentalnej, gdyż tradycyjne bębny i gitara elektryczna toczyły w nim bój z automatem perkusyjnym i syntezatorem Fairlight. "Zbyt mocno przesiąkliśmy nowoczesną technologią - przyznał Roger Taylor. - W latach 80. zawsze znalazła się jakaś nowa zabawka, która już pół roku później stawała się całkowicie przestarzała i służyła jedynie jako stolik na kawę".
Album był świadomym odejściem od rytmów soulowych i funkowych znanych z "Hot Space". "Wraz z nagraniem 'Another One Bites the Dust' poszliśmy mocno w tamtym kierunku i przesadziliśmy - mówił Taylor w jednym z wywiadów dla radia. - Wszyscy w zespole tak teraz czujemy". Najbardziej zapewne Brian May. Napisany przez gitarzystę utwór "Tear It Up" (Rozwal to) był równie subtelny, jak jego tytuł i zawierał riff, który May wplatał na poprzedniej trasie w kompozycję "Fat Bottomed Girls". "Hammer to Fall" to pełen energii heavymetalowy kawałek z tekstem dotykającym ważnych problemów społecznych. Słowa odnosiły się do dziecięcych lęków Maya związanych z wojną nuklearną i kryzysem kubańskim 1962 roku. Co zaskakujące, gitarzysta napisał jeden z utworów z Freddiem Mercurym. Wspomniana piosenka - "Is This the World We Created?" - to ballada, która miała być odpowiednikiem "Love of My Life" na lata 80.
"W studiu Freddie myślał niezwykle nowatorsko - wyjaśniał May. - Ale nie potrafił zbyt długo pozostać skupiony. Zdarzały się okresy, podczas których pracował bardzo intensywnie. Jeśli akurat udało się trafić na moment, kiedy dawał z siebie wszystko, był genialny. Ale potem mówił: 'Dobrze, skarbie. Zrobiłem swoje, a teraz muszę iść' i wiedzieliśmy, że więcej nic z siebie nie wydusi".
Mercury napisał samodzielnie trzy utwory. "Keep Passing the Open Windows" miało znaleźć się na ścieżce dźwiękowej do "Hotelu New Hampshire". Optymistyczny tekst i szybkie tempo kompozycji sprawiały, że był to typowy dla filmowych ścieżek dźwiękowych z lat 80. hymn pochwalny na cześć wiary we własne możliwości. "Man on the Prowl" to niewyróżniające się niczym specjalnym rockabilly, którego najlepszym momentem jest podniosłe fortepianowe zakończenie autorstwa Freda Mandela. Po raz pierwszy członkowie Queen zaprosili do studia muzyka spoza zespołu. "Na 'Man on the Prowl' gramy obaj z Freddiem - mówi Mandel. - Ale Fred powiedział: 'Może zagrasz te rockandrollowe partie pod koniec? Jesteś w tym lepszy niż ja. Poza tym i tak wszyscy będą myśleli, że to ja, skarbie!'. Miałem to gdzieś. Ważne, że płacili".
Najlepsze wokalista zachował na "It's a Hard Life" - kolejną podniosłą półballadę w klimacie zbliżonym do "Play the Game" czy "Killer Queen". Wstęp do utworu inspirowany był fragmentem arii z opery Ruggiera "Leoncavalla, Pajace". "To jedna z najpiękniejszych kompozycji napisanych przez Freddiego - mówił Brian May w 2003 roku. - Pochodzi z głębi serca".
May ściśle współpracował z Mercurym, przesiadując z nim "przez całe godziny, by wycisnąć z tego jak najwięcej". Łatwo domyślić się, czemu ten utwór tak bardzo podobał się gitarzyście. Mercury przestał przechwalać się swoimi seksualnymi dokonaniami ("Staying Power") oraz rozrywkowym trybem życia ("Don't Stop Me Now") i śpiewał o pragnieniu romantycznej miłości. Sam Mercury jednak nigdy się do tego nie przyznawał. "Wierzę, że każdy autor tekstów chce coś przekazać, gdy pisze nowy utwór - mówił May. - Z tekstów można wiele wyczytać. W przypadku Freda nie było inaczej".
Kolejne złote jajo
Fred Mandel zagrał w "Radio Ga Ga" i "Hammer to Fall", jednak jego największy wkład w "The Works" miał związek z inną kompozycją. John Deacon, nadworny "struś" Queen, zniósł kolejne złote jajo. "I Want to Break Free" ("Może chciał nam coś powiedzieć", żartował Taylor) było jak dotąd najlepszą kompozycją "sekretnej broni Queen, Johna Deacona", jak mówił o nim Fred Mandel. Podobnie jak w przypadku "Another One Bites the Dust", była to prościutka popowa piosenka, niezbyt skomplikowana aranżacyjnie.
Zobacz teledysk "I Want To Break Free":
Niespodziewanie Deacon poprosił Freda Mandela, by zagrał w piosence solo na syntezatorze. "Wzbudziło to trochę kontrowersji, bo nikt poza Brianem nie grał solówek - wspomina Mandel. - Zespół wyszedł akurat na kolację, więc zagrałem. Nie frapowało mnie to zbytnio, bo grałem już solówki na płytach Alice'a Coopera. To nic wielkiego, ale część osób sądziła inaczej". Deacon chciał, by solówka na syntezatorze została, więc tak właśnie się stało. Jakiś czas później, podczas trasy z Eltonem Johnem, Mandel odwiedził sklep muzyczny, w którym znalazł nowy syntezator marki Roland. "Jeden z zaprogramowanych motywów był zatytułowany 'Brzmienie Maya'. Zdałem sobie sprawę, że ludzie z tej firmy usłyszeli 'I Want to Break Free' i uznali, że to Brian gra solo na gitarze. Nie zdawali sobie widocznie sprawy, że zostało zagrane na jednym z ich instrumentów, więc skopiowali brzmienie na swój nowy syntezator".
Relacje pomiędzy członkami zespołu podczas nagrywania "The Works" były równie napięte, jak w przypadku sesji do "Hot Space". "Ale później znów doszliśmy do wniosku, że zespół jest ważniejszy niż jego części składowe - wyjaśniał May. - Przetrwał dłużej niż większość naszych małżeństw". "I Go Crazy", jeden z cięższych kawałków autorstwa Maya, został odrzucony przez resztę. "Pozostała trójka tak bardzo go nienawidziła, że wstyd im było w nim zagrać", przyznawał May. Piosenka skończyła jako strona B singla "Radio Ga Ga". Przegłosowany trzy do jednego May nie miał innego wyjścia, jak pogodzić się z tym, że kompozycja nie trafi na "The Works". "W głębi wszyscy byli racjonalnymi gośćmi - dodaje Fred Mandel. - Myślę, że Queen byli niczym czterej muszkieterowie: najbardziej liczyło się dla nich dobro grupy...".
---
Książka "Queen. Królewska historia" Marka Blake'a ukaże się 4 marca 2015 r. nakładem Wydawnictwa SQN.