Kora chce przejąć jego dom?
Oskarżony przez Korę Jackowską o kradzież ponad 300 tysięcy zł reżyser teatralny Jarosław Orłowski przedstawia własną wersję wydarzeń.
Przypomnijmy, że "Gazeta Wyborcza" poinformował o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez sąsiada wokalistki grupy Maanam.
Artystka kilka lat temu kupiła działkę w Bliżowie na granicy Roztoczańskiego Parku Narodowego. Budowę domu zobowiązał się doglądać znajomy, mieszkający w pobliżu, Jarosław Orłowski - donosi "Gazeta Wyborcza".
Przez półtora roku Kora ze swoim partnerem życiowym Kamilem Sipowiczem wydali na budowę 700 tysięcy złotych, tyle że pracom nie było końca. Dlatego postanowili zapytać o zdanie eksperta. Biegły ustalił, że prace w domu artystki pochłonęły o ponad 300 tysięcy więcej niż powinny - czytamy.
"Fakt" dotarł do oskarżonego Jarosława Orłowskiego, który opowiedział tabloidowi o budowie na działce Kory:
"Na początku była to samowola budowlana. Dopiero po roku Kora zaczęła załatwiać potrzebne formalności. Mówiła, że tak samo zrobiła na Mazurach. Ponieważ mieszkam tu na stałe doglądałem wszystkiego, załatwiałem wykonawców, nadzorowałem pracę. Poprosiła mnie o to" - mówi mężczyzna.
Reżyser umówił się z gwiazdą, że za pomoc dostanie honorarium. Miało to być 10 procent wartości inwestycji. Pierwszy zgrzyt pojawił się już na początku. Po trzech miesiącach Jackowskiej nie zgadzały się rachunki. Brakowało jej aż 69 tysięcy ze 100 które przekazała na budowę. Ale znajomi szybko się dogadali i współpraca dalej trwała. Aż do 2007 - pisze "Fakt".
Wtedy to właśnie Kamil Sipowicz, życiowy partner piosenkarki, zdecydował się uzyskać opinię rzeczoznawcy. Okazało się, że budowa 400-metrowej rezydencji piosenkarki powinna kosztować o 200 tysięcy zł mniej. Kora o całej sprawie postanowiła powiadomić prokuraturę. Według "Gazety Wyborczej" w trakcie śledztwa ustalono, że Jarosław Orłowski inwestował pieniądze artystki, ale... głównie we własną nieruchomość.
"Nie czuję się winny. Nie ukradłem tych pieniędzy. Nie wziąłem ani złotówki. Uczciwie zarobiłem 70 tysięcy złotych. Zapłaciłem od tych pieniędzy podatek" - Orłowski powiedział "Faktowi".
Według reżysera różnica w wyliczeniach wynika z "kaprysów gwiazdy". Kora chciała zamieszkać w domu, stąd część posiadłości jest wykończona. Dużo pieniędzy miało pójść na dowóz materiałów i obsadzenie drzewami sadu.
"W pewnej chwili Korze skończyły się pieniądze na dokończenie budowy. Nie miała skąd ich wziąć, więc postanowiła wszystko sprzedać. Nie może tego zrobić, bo na wszystko ja musiałbym wyrazić zgodę (woda szambo, itp). Dlatego postanowiła przejąć moją część. Szacuję że moja posiadłość jest warta około 350 tysięcy złotych. To prawie dokładnie tyle, ile ona ode mnie żąda. Chciała być Królową Roztocza ale przeliczyła się z finansami" - twierdzi Orłowski.
"Ja jej bardzo współczuję. Wiem, że gdzieś w głębi jest ona bardzo zraniona i nieszczęśliwa, że miała trudne dzieciństwo i dorastała w biedzie. A to wszystko sprawiło, że zżera ją od środka żądza pieniądza, o której sama śpiewa. Jest mi tym bardziej przykro, bo miałem nadzieję, że się razem, pięknie zestarzejemy, założymy jakąś fundację, będziemy pomagać innym. Ale chyba jednak nic z tego" - puentuje Orłowski, który ma sprawę w sądzie w Zamościu.