Black Sabbath: "Drzwi wciąż są otwarte"

Pomimo ultimatum ze strony perkusisty Billa Warda, który zamierza storpedować "come back" Black Sabbath z powodu niesatysfakcjonującej propozycji finansowej, muzycy zespołu zamierzają powrócić na scenę. Nawet bez oryginalnego bębniarza.

Black Sabbath nie jest już do śmiechu (Bill Ward pierwszy z lewej) fot. Kevin Winter
Black Sabbath nie jest już do śmiechu (Bill Ward pierwszy z lewej) fot. Kevin WinterGetty Images/Flash Press Media

Przypomnijmy, że Bill Ward wydał oficjalne oświadczenie, w którym napisał, że zaoferowane mu warunki nie satysfakcjonują go i z tego powodu nie weźmie udziału w ogłoszonym już powrocie Black Sabbath w oryginalnym składzie.

"Nie będę w stanie uczestniczyć w reaktywacji, jeżeli nie zostanie zaproponowana mi umowa, którą będę mógł podpisać. Umowa godna mnie, oryginalnego muzyka zespołu" - oświadczył.

"Bardzo chcę grać i wziąć udział w tym przedsięwzięciu, ale jednocześnie muszę trzymać się pewnych zasad i nie podpiszę tej umowy. Jeżeli bym to zrobił, straciłbym swoją godność i szacunek jako muzyk rockowy" - napisał perkusista.

Pozostali muzycy grupy: wokalista Ozzy Osbourne, gitarzysta Tony Iommi i Geezer Butler, nie zamierzają się oglądać na Billa Warda i zapewniają, że zachowanie perkusisty nie wpłynie na plany grupy.

"Zasmucił nas fakt, że Bill publicznie oświadczył, iż nie zamierza być częścią Black Sabbath. Nie mamy innego wyboru, jak tylko kontynuować bez niego. Zaznaczamy jednak, że drzwi wciąż są otwarte" - oświadczyli pozostali muzycy Black Sabbath.

Przypomnijmy, że zespół zamierza zagrać trasę koncertową i nagrać nowy album. Tych planów nie przekreśliła nawet choroba gitarzysty Tony'ego Iommiego, u którego zdiagnozowano nowotwór.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas