Snow Patrol "The Forest Is the Path": Beżowa elewacja i równe szlaczki
Paweł Waliński
Po sześcioletniej przerwie Szkoci wydali kolejny album. I w gruncie rzeczy tu ta recenzja mogłaby się skończyć. Dla jednych to dobrze, dla innych przeciwnie.
W "Imieniu róży" Umberto Eco główny antagonista, niewidomy hiszpański bibliotekarz Jorge (zabawnym znajduję, że w polskiej wersji lektorskiej i "j" i "g" w jego imieniu czytano po polsku, a nie jako "h", co budziło podejrzenie, że nie Hiszpan to może, a jaki Germanin), stwierdza, że "nie ma postępu w dziejach świata, następuje tylko wielka i podniosła rekapitulacja".
Kariera Snow Patrol wydaje się być właściwie idealnym potwierdzeniem tej, zdawałoby się, ryzykownej tezy. Dlaczego? Bo gdyby z ich nowego nagrania wyjąć trochę pogłosów, to (choćby takie "All" czy "The Beginning") nowy album brzmi zupełnie jak ich największy przebój, czyli "Chasing Cars" z 2006 roku. No, może z delikatnym przełamaniem brzmieniem Marillion na pierwszych płytach z Steve'em Hogarthem, choć to skojarzenie może być li tylko owocem podobieństwa barw głosu rzeczonego i Gary'ego Lightbody. Odróżnianie od siebie numerów Snow Patrol to zadanie tak karkołomne, jak - dla niewprawionego ucha - zgadywanie z której płyty z okresu 1983-88 jest jakiś kawałek Iron Maiden.
Snow Patrol do bólu bezpieczni
Tym niemniej, pomijając balansujący na niebezpiecznej granicy autoplagiatu charakter muzyki tercetu, jest to nadal muzyka sprytnie uciekająca tak kliszy rockowej jak i popowej, a rozsiadająca się wygodnie w szufladce z napisem "indie". Inteligentnie i zazwyczaj oszczędnie zaaranżowana. Przy takim "Everything's Here and Nothing's Lost" wyjaśnia się też dlaczego ich wielkim fanem (czy to dobra referencja, czy - przeciwnie - pocałunek śmierci, zdecydujcie sami) jest Bono. Snow Patrol brzmią tu po prostu toczka w toczkę jak... późne U2. Z tym, że - czego uczy również późne U2 właśnie - kapela rockowa to nie zupa pomidorowa, żeby każdemu smakować.
I to jest bolączką każdej właściwie płyty Snow Patrol, a nowa jest tu tylko kolejną tej prawidłowości egzemplifikacją. Jest znów do bólu bezpieczna, asekurancka, ostrożna. Panowie tak bardzo starają się być nieinwazyjni i w gruncie rzeczy niecharyzmatyczni, że mam wrażenie, że przeszło im to już w odruch bezwarunkowy, jak oddychanie czy perystaltyka jelit.
Owszem, jest tu wiele fajnie, czy może raczej "poprawnie" albo "elegancko", napisanych piosenek. Dokładnie takich, które znów jak "Chasing Cars" doskonale nadawałyby się do umieszczenia na ścieżce dźwiękowej do "Chirurgów", ale nad całym nagraniem unosi się trudne do przezwyciężenia wrażenie, że nie do końca jest to muzyka, a raczej muzak, coś co słyszymy w windzie, centrum handlowym, mainstreamowej stacji radiowej. Coś, co wleci jednym uchem a wyleci drugim.
I jasne, że pewnie właśnie antagonizuję wobec siebie fanów zespołu, ale po prostu nie tego oczekuję od muzyki rockowej, szczególnie "niezależnej". O ile zespół z takim sukcesem komercyjnym można jeszcze nazwać "niezależnym". Oczekuję bezczelnego bandziorskiego sznytu albo melodii/tekstów, które łamią serce, wyciskają łzy z oczu. Ciężar gatunkowy "The Forest" nadaje się najwyżej do wyciskania pryszcza. To płyta ładna i poprawna. Jak ładny i poprawny jest równo ułożony polbruk, odświeżona beżowa elewacja i równe szlaczki w zeszytach naszych pociech. I tyle. Choć nadal jest to lepsze niż Coldplay.
Snow Patrol "The Forest Is the Path", Universal
6/10