RYSY "4GIVE": Idziemy w rave! [RECENZJA]

Duet RYSY zawsze kręcił się blisko sceny klubowej, ale tego, co wydarzyło się na "4GIVE" nie spodziewali się zapewne nawet najbardziej zatwardziali fani grupy.

Duet Rysy wydał album "4GIVE"
Duet Rysy wydał album "4GIVE"Patryk Majormateriały prasowe

Z czym kojarzy wam się wspólny projekt Wojtka Urbańskiego i ŁukaszaStachurko? Nawet jeżeli waszym pierwszym skojarzeniem będą utwory klubowe, to jednak to ten typ elektroniki, w której słychać, że muzycy masę czasu spędzili w życiu, słuchając twórców z Ninja Tune czy Warp Records. W końcu artyści z tych wytwórni równie często w przebiegu swojej ewolucji sięgali po muzykę klubową. I nawet jeżeli polska grupa chętnie wykorzystywała te elementy na poprzednich płytach, to tego, jak daleko się z tym posuną na "4GIVE", zupełnie się nie spodziewałem.

Oczywiście wiem, że duet gra regularnie sety DJ-skie w klubach. Być może właśnie ten aspekt ich działalności wpłynął najbardziej na brzmienie "4GIVE". Tutaj bowiem zespół totalnie zapomniał, że jakiekolwiek hamulce w ogóle istnieją. Zapomnijcie o subtelności brzmieniowej poprzednich albumów. Zapomnijcie o jakichkolwiek wpływach downtempo czy trip-hopu, gościach wokalnych, którzy swoją wrażliwością uświetniają piosenki. Piosenki? Przecież "4GIVE" to rave w czystej postaci - nieskazitelna zabawa, w której stopa nadaje mordercze tempo biciu serca.

Duet Urbański/Stachurko chętnie wykorzystuje chociażby brzmienie syntezatora basowego Roland TB-303, któremu zawdzięczamy charakterystyczne kwasowate melodie acid techno. Ten pojawia się w utworach "HARPA", "PLUR" czy "APE", skutecznie przypominając o tym, co rządziło na niekoniecznie legalnych imprezach klubowych. Charakterystyczne brzmienie stopy oraz talerzy z automatu perkusyjnego Roland TR-909 tylko podkreślają to uczucie.

Nawet jeżeli gdzieś wyłaniają się delikatniejsze melodie, pokroju tej rozpoczynającej tytułowy numer, zazwyczaj nadpisywane są przez dużo agresywniejsze, rave'owe elementy. "MANERA" to przecież przełożenie 1:1 tego momentu na festiwalach muzycznych, gdy po głównej gwieździe w ramach zakończenia imprezy swój set prezentuje popularny DJ, księżyc świeci, a trawa pachnie opadającym potem uczestników.

To najciekawsze, że najdelikatniejsze numery rozpoczynają i kończą płytę. Żaden z nich nie zdradza za bardzo odbiorcom, co może kryć się w środku. "CALLING" posiada rysy house'owe, trance'owo-stadionowy syntezator, ale implementuje je w tak mało narzucający się sposób, że spodziewamy się, iż krążek tak czy siak pójdzie w stronę poprzednich dokonań. Nic bardziej mylnego.

I wiecie co? Pewnie wielu fanów poprzednich dokonań zespołu może być oburzonych tym, co tu się wydarzyło. A ja zupełnie nie jestem, bo w swojej kategorii to muzyka nieziemsko wręcz solidna. Nie wybitna, bo i bardzo często celowo epigonistyczna, korzystająca ze sprawdzonych formuł tego, co kieruje, bądź kierowało, na parkiety. Ale zrobione jest to z taką pieczołowitością, że zwyczajnie nie umiem nie docenić tego, co Wojtek i Łukasz uczynili. U mnie mają wybaczone.

RYSY, "4GIVE", Dyspensa Records

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas