Recenzja Te-Tris & SoSpecial "Specialite": Łowca z własnym planem
Szczere rapy o sobie samym w nowej formule. W końcu!
Mało jest osób w polskim rapie, które bez wątpliwości można nazwać legendą. Jedną z takich postaci jest właśnie Te-Tris, koleś z undergroundowym statusem, jakim mogą pochwalić się raptem ze 3-4 osoby w naszym kraju. Jak jest po "transferze" do mainstreamu? A na cholerę mu ten mainstream?!
"Wyszło jak wyszło", ale z perspektywy czasu można stwierdzić, że to główny nurt bardziej potrzebuje Teta, niż na odwrót, tym bardziej, że dzięki "Specialite", posiadającemu na swoim pokładzie kilka potencjalnych hitów, jest największym tegorocznym wygranym na polskiej scenie. Dzięki normalności, nie kontrowersjom, głupim zaczepkom, czy wyglądzie głupka z podrabianym Rolexem na ręce.
Niewielu udała się próba zaprezentowania dwóch różnych obliczy w przeciągu raptem kilku miesięcy. Od pełnego żalu rozliczenia do wygrywania, pewności siebie i naturalnego luzu, pozwalającego na wiele więcej. "Specialite" najlepiej określają słowa pojawiającego się w "Specialintro" Mateusza Nataliego - "pełno jest hiphopowej zajawki z każdej strony".
Niczym w jednym z tzw. śmiesznych filmików na pewnym portalu, można krzyknąć - "wygrał j...!". "Specialite" to brutalnie szczery rap "łowcy z własnym planem", określony w jednym z wersów "Gońca". Bez wylewania żali i próby zrozumienia, ale z pewnością siebie, znajomością własnej wartości i z zaskakującą szczerością na każdym polu, nawet w kwestii finansów ("Bewu"). Z doskonałymi refrenami ("Radyo (Blur.fm)"!) i popisem techniki oferowanym przez "W zamian". Cały Tet.
Przy całym szacunku i sympatii do produkcji Trizaka (taa, Trizaka?) "znanego" z poprzedniej płyty, dobrze się stało, że Te-Tris postawił na produkcję duetu SoSpecial. Otóż ten Tri..., tfu, znaczy sam MC, konkretnie napędzał swoimi beatami "Tristape", wnosząc nową jakość do swoich nagrań, jednak to duet SoSpecial pozwolił mu na pełne rozwinięcie skrzydeł. Ich przebojowe newschoolowe bangery mogą odrzucić jego starych fanów, ale kto by się nimi przejmował? Już drugi numer, "Goniec", zwiastuje nie do końca odkryte przez niego rejony, po których za chwilę będzie stąpał, a kulminacja następuje wraz z "Czerwieni biel". Fajnie, że wśród beatów przepełnionych cykaczami i elektroniką można odnaleźć kilka odniesień do starych rzeczy, jak w delikatnie zahaczającym o rawkusową klasykę Hi-Teka "Hajlou".
Dobra, teraz najważniejsze - co z tym całym "Specialite"? Tet w tym roku już nic nie musi, bo najważniejsze zrobił na "Tristape". Powrócił z klasą i stylem, tutaj zwyczajnie bawi się muzyką. O ile taka zabawa najczęściej jest pustym frazesem nieudaczników próbujących wytłumaczyć swój brak umiejętności, to na "Specialite" taki zabieg udał się wyjątkowo dobrze. Technika, flow, pewność siebie i umiejętność przyciągania do tekstów w zupełnie innym tle. To, że cichymi bohaterami są też Bisz i Julas, to też już zupełnie inna historia. Ot, taki tam paradoks.
Te-Tris & SoSpecial "Specialite", Tet Music
8/10