Recenzja Te-Tris "Tristape": Legalne nie znaczy lepsze
Dawid Bartkowski
Czy wypada zestawiać w jednym szeregu Siemiatycze i Atlantę? Dlaczego nie? Okazuje się, że wcale nie musi to oznaczać nietaktu lub salw śmiechu i to co najmniej z kilku powodów.
Najlepszy Tet to Tet na nielegalu. Niejednokrotnie słyszałem takie zdanie i wyjątkowo ciężko mi się z tym nie zgodzić, mimo że to właśnie debiutancki i legalny LP - "Dwuznacznie" - wydaje się być najlepszym i najbardziej kompletnym dziełem rapera w karierze. Ważniejsze są jednak inne formaty, te "półoficjalne", bo to właśnie na nich Te-Tris zawsze pokazywał pełnię swoich umiejętności.
Mixtape - słowo klucz w jego twórczości. Albumy, na których było w zasadzie wszystko, co najlepsze, więc moje oczekiwania co do "Tristape" były niemałe. Miało być odbicie średnim "Definitywnie" i to "odbicie" jest raczej niewielkim komplementem w jego kierunku. To jest wybicie w kosmos i wspięcie się na wyżyny własnych możliwości, ewentualnie... powrót do starych dobrych czasów.
Tak, "Tristape" to najlepszy materiał Te-Trisa od lat. O wiele lepiej zarapowany i wyprodukowany, a także delikatnie przypominający najlepsze czasy polskiego undergroundu. Świetna mikstura staroszkolnych brzmień ze współczesnymi niuskulowymi naleciałościami ("Ostatni dzwonek" i "Kto powie" kontra "Po swojemu" i "sQAd"), dobre refreny. Można chcieć czegoś więcej? Można, ale po co, skoro wszystko zawarte jest w dziewięciu kawałkach?
"Tristape" oferuje w zasadzie wszystko. Trochę nieoczekiwanie pojawił się w sieci i od razu wywołał niemałe zamieszanie. Nie bez powodu. Bezczelność i bezkompromisowość. Miłość i nostalgia. Bunt i poczucie własnej wartości. Wers "Rap mi daje ten heartbeat jak Childish Gambino", jak to ładnie ujął Tet w otwierającym "Pyknie", jest esencją. Czuć zajawkę i błędem by było powiedzieć, że czuć ją na nowo, bo i na poprzedniku było tego od groma, ale coś wróciło. Coś dobrego, coś czego chce się słuchać w kółko.
O co chodzi z tym początkowym zestawianiem dwóch miast w jednym szeregu? Odpowiedź jest bardzo prosta. Te-Tris i Young Thug. Śmieszne? Nie do końca. Może i stylistycznie daleko od siebie, ale łączy ich jedno. Są królami mixtape'ów. Różnica jest tylko jedna. Amerykańskiego rapera lada moment ktoś może zrzucić z tronu, natomiast nasz nie ma się czego obawiać. W tej materii w Polsce jest królem.
Te-Tris "Tristape", wydanie własne
8/10