Reklama

Recenzja ​New People "New People": Supergrupa

Gdy zachwyty już nieco ucichły, a wyrażenie "echa The Car Is On Fire" zostało odmienione wiele razy przez wszystkie przypadki, można na spokojnie usiąść do "New People", debiutanckiej płyty siódemki ludzi, którzy aż kipią, tak rwą się do muzyki.

Gdy zachwyty już nieco ucichły, a wyrażenie "echa The Car Is On Fire" zostało odmienione wiele razy przez wszystkie przypadki, można na spokojnie usiąść do "New People", debiutanckiej płyty siódemki ludzi, którzy aż kipią, tak rwą się do muzyki.
Siedmioosobowy skład sprytnie żongluje między sobą rolami i poszczególnymi partiami /

Wspomniane echo to głównie obecność Jakuba Czubaka, który kiedyś działał w nieodżałowanym zespole The Car Is On Fire. W telegraficznym skrócie - grupa zadebiutowała w 2005 roku, rok później zaprezentowała swój najlepszy album, "Lake & Flames", a w 2013 już było oficjalnie po zespole. Czemu nieodżałowanym? Bo jednym z nielicznych nadążających wtedy na rodzimym podwórku za falą indie rocka przetaczającą się przez zachód. Ale historia Nowych Ludzi ma swoje źródła również w innych grupach: nazwy Drekoty, Magnificent Mutley, Crab Invasion, Eric Shoves Them In His Pockets czy również debiutujący Ala ZaStary są mniej lub bardziej znane czujnym obserwatorom alternatywnego odłamu polskiego sceny. Ku ich uciesze jakiś czas temu powstała supergrupa New People.

Reklama

I choć każde z nich ma swoje muzyczne historie i różne inspiracje (od Skaldów do Bobby’ego Womacka, według informacji z facebookowego profilu), razem zasługują na czystą kartę. I dlatego nazwa New People jest taka przewrotna, jakby ktoś jeszcze nie zakumał.

Tymczasem: przyjemny letni wiatr smaga spaloną słońcem skórę, okrytą skromnym odzieniem, błogie letnie dni spędzane są na leżaku, w trawie, wśród drzew, na plaży, byle z dala od betonu. Robicie mi krzywdę wypuszczając tę płytę teraz, w środku okrutnej zimy. Płytę, która emanuje radością i świeżością, jak ten grejpfrut z okładki. Ale w środku niewiele goryczy, są za to słodkie wokale, rozmarzone perliste gitary i miłe uchu melodie.

Uwagę na dłużej przykuwają single "Banana Split" czy "Lucky One". Ale i wolniejsze "Cityboys Moonlight Treat", "Yoga Lover" z przepięknym prostym basowym tłem czy żywe "First Thing Tomorrow" zasługują na pochwały. Tak jak nie ma tu miejsca na gorycz, nie ma też czasu na niepotrzebne kombinowanie - tylko klasyczne piosenkowe kompozycje i proste rozwiązania. W klimacie surf rocka czy delikatnie funkujące, urozmaicone pięknymi głosami. W dużej mierze pierwsze skrzypce wokalne należą do frakcji żeńskiej. Czasem jednak panie oddają głos panom, na przykład w przebojowym "First Thing Tomorrow".

Siedmioosobowy skład sprytnie żongluje między sobą rolami i poszczególnymi partiami. "New People" to taki przyjemniaczek, do którego ciężko o cokolwiek się przyczepić. Bo i banalności mu nie zarzucę. Wszak chwilę temu pochwaliłam za brak niepotrzebnego kombinowania, który jest w cenie.

New People "New People", Agora

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: New People
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy