Recenzja Margaret "Gaja Hornby": Janusz, Seba, Brajan nie dostaną dziś zdjęcia
Gaja Hornby to alter ego Margaret, które powstało już jakiś czas temu, wcale nie na potrzeby najnowszego albumu. Wokalistka używała nazwiska podczas meldowania się w hotelu, robienia rezerwacji w knajpach i innych miejscach. Słowem - zawsze wtedy, gdy chciała zachować anonimowość, uniknąć natrętnych fanów, nie myśleć o tym, że ktoś może ją obserwować.
Tytuł jest już jasnym sygnałem i oświadczeniem - wiadomo, czego możemy się dalej spodziewać. Margaret postanawia opowiedzieć o ciemniejszych aspektach sławy i popularności.
Jakkolwiek złowrogo to zabrzmiało, nowej płyty Margaret nie można posądzać o ponurość. Za to o powagę - owszem, ale nie przez cały czas. Wokalistka postanowiła opowiedzieć o tym, co uwiera w roli idolki, którą pełni od kilku lat. Wszystkie teksty na albumie są w języku polskim, a przekaz nie pozostawia zbyt wielu możliwości interpretacji. Jest jasny i czytelny.
"Gaja Hornby" to dziewięć krótkich i lekkich kompozycji. Jest krótko, ale dosadnie.
"Mam 27 lat i się kręcę / Z kąta w kąt, nad ziemią szybuje na wietrze / Coś tam chcę a coś tam spieprzę / Bardziej błyszczę niż mam dreszcze" - tymi frazami zaczyna swoją opowieść Margaret (sprawdź pełny tekst utworu "Gaja Hornby").
Dalej jest jeszcze więcej refleksji i gorzkich słów. Margaret narzeka na przykład w utworze "Błyski fleszy, plotki, ścianki" (posłuchaj!): "Próbuję znaleźć spokój / Przed graniem się nastrajam / A tu przychodzi po zdjęcie Janusz, Seba, Brajan / Grażynka i Andżela / Czasami ciężko mi tak często się otwierać".
Niełatwo uniknąć skojarzenia z tekstem piosenki "Trofea" (posłuchaj!) Dawida Podsiadły. Nie jest to zarzut. Raczej refleksja, że temat kondycji psychicznej artystów, wokalistów, muzyków, performerów zaczął coraz częściej pojawiać się w ich tekstach. Co może wyjść tylko na dobre.
Na płycie "Gaja Hornby" usłyszymy odwołania do różnych muzycznych stylistyk. Mimo tego, że to krótki album, naprawdę sporo się na nim dzieje. Słychać tu hip hop, soul, pojawiają się nawet reggaetonowe tropy. Mieszanka czyni album naprawdę kolorowym i przebojowym. Choćbyś się bronił rękami i nogami, refren piosenki "Serce Baila" pozostanie w twoim uchu przynajmniej na dłuższą chwilę. I żeby nie było zbyt poważnie - pojawiają się momenty oddechu, takie jak niezobowiązujący, bardzo wakacyjny i niestety jeden z najsłabszych na płycie numer "Ej chłopaku" (posłuchaj!).
Margaret otwiera się przed słuchaczem i obnaża przed nimi swoje frustracje. Wybrała bardzo dobry moment na takie wyznania i wygląda na to, że przyszło jej to całkiem naturalnie. "Gaja Hornby" nie zostanie jednak ze mną na długo. Mimo ważkiego przekazu, różnorodności stylistyk muzycznych i niewątpliwej przebojowości, jest w tej płycie coś chaotycznego i nieuporządkowanego.
Margaret "Gaja Hornby", e-Muzyka
5/10