Irena Santor tłumaczy powrót na scenę. "To jest mój posąg"

Tymoteusz Hołysz

Tymoteusz Hołysz

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij

Irena Santor kilka lat temu informowała o przejściu na muzyczną emeryturę. Przy okazji swoich 90. urodzin zdecydowała się jednak wyruszyć w trasę koncertową po największych scenach w Polsce. Towarzyszy jej grupa wokalna Polyphonics, a instrumentalistami dowodzi Paweł Głowiński.

Irena Santor wyjaśniła okoliczności powrotu na scenę
Irena Santor wyjaśniła okoliczności powrotu na scenęJacek KurnikowskiAKPA

10 lutego w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu Irena Santor rozpoczęła swoją "Trasę Jubileuszową" składającą się z 14 występów w całej Polsce. Na koncertach publiczność usłyszeć będzie mogła największe przeboje piosenkarki takie jak "Już nie ma dzikich plaż", "Powrócisz tu" czy "Embarras" oraz opowieści z życia Santor.

Dlaczego Irena Santor wróciła na scenę?

Wokalistka opowiedziała o swoim pierwszym występie po długiej przerwie w rozmowie z Plejadą. Zaznaczyła, że publiczność bardzo ciepło ją przywitała, a zespół intensywnie przygotowywał się by dostarczyć wyjątkowe przedstawienie.

"Było dobrze. Jak to zawsze przed nową sceną... Trudnością w naszych koncertach jest to, że każda scena i każdy teatr jest inny, więc w każdym jest premiera. Ale było dobrze - jak to w teatrze, oczywiście zapracowała adrenalina. Wszyscy się wzięli i wespół w zespół... Bo przed koncertem zawsze następuje takie skupienie i to daje efekty" - opowiadała Irena Santor.

O zakończeniu swojej kariery scenicznej piosenkarka informowała w lipcu 2021 roku. Przyznała, że koncertowanie było już dla niej zwyczajnie męczące: "[...] W końcu mnie to tak dokładnie zmęczyło, że ja, brzydko mówiąc, skorzystałam z pandemii i powiedziałam, że żegnam się z estradą" - tłumaczyła w rozmowie z Newseria Lifestyle.

90. urodziny Ireny Santor były jednak dobrym pretekstem, by tymczasowo wrócić na scenę. Wokalistka chciała zaprezentować wybitne klasyki, które wykonywała młodszemu pokoleniu: "To, co miałam przepracować, przepracowałam, swoje zrobiłam. Ale chciałabym, żeby ta twórczość innych ludzi, bardzo ważna twórczość wielkich ludzi wartych zapamiętania i szacunku została po mnie. Twórczość, nad którą ja pracowałam, z której korzystałam. Chciałabym, żeby przeszło to we władanie innych i było potrzebą innych, młodszych ludzi. To są obiektywnie wartościowe rzeczy - muzycznie i literacko".

"Więc kiedy ja przestanę być, nie chciałabym, żeby to umarło. Ja chcę, żeby to żyło. To jest mój posag, jak to powiedział ładnie pan [Andrzej] Poniedzielski, moje wiano. Moje muzyczne wiano dla młodych ludzi" - wyjaśniła piosenkarka.

Irena Santor przyznała, że ma nadzieję, że muzycy, z którymi występuje oraz młodzi artyści na długo zapamiętają jej twórczość i będą nią zadowalać publiczność: "Pracowałam nad tym [materiałem] po swojemu. Pewnie niektórych rzeczy nie zauważyłam, nie dopracowałam, to tak w życiu jest. Ale są młodzi ludzie i młode pokolenie, [chcę] żeby to wszystko jeszcze upiększyli, jeszcze bardziej ubarwili i żeby to, co zostało stworzone, żeby to zostało i żyło".

Podczas koncertu we Wrocławiu piosenkarka zaprezentowała utwór "Maleńki znak" z 1961 roku. To właśnie on umożliwił jej osiągnięcie sukcesu na polskiej scenie: "Zaśpiewałam tę moją piosenkę, od której właściwie zaczęła się moja praca w radiu - to był mój pierwszy radiowy szlagier po wyjściu z Mazowsza".

Utwór wciąż wzbudza w Santor wyjątkowe emocje: "Jak się czułam? Tak, jak się czuje człowiek na scenie. Zawsze trochę stremowany, zawsze trochę niepewny siebie. Poza tym czułam wzruszenie, bo to była jednak moja pierwsza piosenka radiowa. Pierwsza, ale od razu taka ważna, to był wielki przebój. No więc czułam trochę, jak te mrówki chodziły po nerwach".

Zdaniem artystki, momenty stresu i niepewności na scenie są niezależne od dużego doświadczenia: "Ja nie wierzę, żeby byli tacy artyści, którzy by nie mieli tego momentu takiej niepewności, wychodząc na scenę... Tej nadziei, że: 'No dobrze, chciałabym, żeby się państwu podobało, żebyście to wzięli z sobą na pamiątkę, żeby się o tym może pomyśleli'. Nie, nie wierzę... To chyba nie byliby artyści" — podsumowała.

Tatiana Okupnik wspomina wstydliwą wpadkę na scenieTVP
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Przejdź na