Recenzja Eskaubei & Tomek Nowak Quartet "Tego chciałem": Też tego chcieliśmy
Eskaubei wraz z kwartetem Tomka Nowaka nagrali jeden z najlepszych polskich albumów z rapem w tym roku. Dla purystów hiphopowych poziom dojrzałości muzycznej tego krążka może być jednak nie do zniesienia. "Tego chciałem" to bowiem pozycja stricte acid jazzowa.
Niby jazz jest gatunkiem uwielbianym przez polskich hiphopowców. W końcu O.S.T.R. oparł na tym gatunku sample ze swoich dwóch albumów, a na ścianie Afrojaxa widniała fotografia Milesa Davisa. Całkiem niedawno głośno zrobiło się z kolei o projekcie "Albo inaczej", w którym za interpretacje klasyków polskiego rapu wzięli się - nie ukrywajmy - nestorzy polskiej sceny muzycznej. I trzeba przyznać, że miło było posłuchać tekstów Pezeta czy Eldo w jazzowych aranżacjach.
Jednak jeżeli chodzi o albumy, w których starcie jazzu i rapu było bezpośrednie, cóż, polski rap zbytnio nas nie rozpieszczał. Zwykle w tym momencie ktoś rzuca "Dobrą częstotliwość" Praktika - nieco zapomniany, acz naprawdę świetny album producencki, na którym gościnnie udzielił się między innymi Michał Urbaniak. Nie byle co, prawda? Problem w tym, że u Praktika wpływy jazzowe stawiane były na równi z inspiracjami soulowymi czy funkowymi. Na prawdziwą polską odpowiedź na amerykański Jazzmatazz czy brytyjski US3 trzeba było czekać. Aż w końcu niespodziewanie w 2015 wyskoczył album "Będzie dobrze", za którym stał Eskaubei oraz Tomek Nowak Quartet.
No, może nie tak niespodziewanie, wszak wydanie pierwszego wspólnego albumu poprzedziła zbiórka na portalu crowdfundingowym, w trakcie której artystom udało się zebrać 10 tysięcy złotych na wydanie płyty. Dopiero po zrealizowaniu nagrań grupa została przygarnięta przez oficynę For Tune. "Będzie dobrze" nie pobiło list bestsellerów, ale jednocześnie cieszyło się mocnym uznaniem zarówno u dziennikarzy muzycznych, jak i w środowisku jazzowym, co zresztą pozwoliło zdobyć muzykom kilka prestiżowych nagród branżowych.
Zabawne wydaje się więc, kiedy Eskaubei zaczyna drugi utwór na płycie dwuwersem "Na moje koncerty już nie przychodzą żadni hip-hopowcy/Nie czuję się wyklęty, raczej coraz bardziej mocny". To nie typ rapera, który znajdowałby się w centrum zainteresowania współczesnych słuchaczy. Jest miękkie flow, ale nie ma w nim cienia efekciarstwa; jest przyjemny głos, ale trudno go zaliczyć najbardziej charakterystycznych w historii gatunku; jest charyzma, ale cechująca się dojrzałością i pozbawiona szaleństwa. Nie spodziewajcie się tu przyspieszeń czy niesamowitych czterokrotnych, które będziecie rozpisywać na Geniusie, bo to zupełnie nie te rejony. Teksty również nie są kopalnią cytatów, które można umieszczać na portalach ze złotymi myślami. Szybciej pomyślicie, że "w sumie to prawda", "no tak, to zupełnie jak u mnie" lub "cholera, inteligentny facet z tego rapera". Eskaubei zaskakuje normalnością w czasach spiętych raperów, chcących rozrywać swoje wnętrzności i płakać na trackach. To wszystko okazuje się w ostateczności wielką zaletą. Naprawdę szkoda, że mało dzisiaj można znaleźć mistrzów ceremonii w takim stylu.
Wcześniej przytoczyłem cytat o tym, że na koncerty Skubiego i kwartetu Tomka Nowaka nie przychodzą już żadni hiphopowcy. I to w sumie smutne, gdyż od strony muzycznej mamy do czynienia z najbardziej "czarnym" albumem związanym z rapem od kilku lat. Co prawda na "Tego chciałem" muzycy nie czerpią z dokonań beatmakerów, szalejących na początku lat 90. w Nowym Jorku (chociaż pod koniec tytułowego numeru rhodes przygrywa, próbując udawać cięcie sampla). Hard bop i bebop - mówi wam to coś? Jeżeli tak, poczujecie się jak w raju. Jeżeli chodzi o źródłowe inklinacje, muzycznie przenosimy się głównie do lat 50. i 60. XX wieku. Oczywiście, jak to w przypadku acid jazzowej ekipy, wyczuć można także wpływy soulu czy r'n'b oraz funku. Tomek Nowak Quartet to jednak nie Praktik, u którego każdy element tej charakterystyki traktowany był równorzędnie - tutaj jazzowa podbudowa jest fundamentem, na którym opiera się reszta.
Jak to funkcjonuje razem? Niespecjalnie powinna dziwić nazwa projektu, gdyż faktycznie Eskaubei oraz kwartet Tomka Nowaka traktują siebie na partnerskich zasadach. "Tego chciałem" to nie rap, położony na jazzowych podkładach. W utworze znajdzie się miejsce zarówno na wokal, jak i na solówkę Tomka Nowaka na trąbce czy Jakuba Płużka na rhodesie. Wszystko tu jest instrumentem i być może dlatego album ten trafia bardziej do fanów jazzu niż hip hopu. W końcu spora część słuchaczy rapu traktuje podkłady zaledwie jako tło dla tekstów.
"Tego chciałem" to naprawdę bardzo dobry album. Raczej z gatunku "dla wybranych", wszak nie każdy to doceni. Na pewno prezentuje się jeszcze dojrzalej niż "Będzie dobrze", szczególnie, że można było mieć tam jeszcze wrażenie lekkiego docierania się muzyków - na "Tego chciałem" taka myśl nie przechodzi nawet przez głowę. Cieszę się, że w końcu mamy zespół acid jazzowy z prawdziwego zdarzenia. Fakt, czekaliśmy na to zdecydowanie zbyt długo, a niektórzy stwierdzą nawet, że jest już trochę za późno. Ale wiecie co? Czasami jednak warto być cierpliwym, bo w końcu - nawiązując do tytułu albumu - też tego chcieliśmy.
Eskaubei & Tomek Nowak Quartet "Tego chciałem", For Tune
8/10