Miły ATZ "ROLLER": Rollowanie rąk nie brudzi. Mikrofony już tak [RECENZJA]
Dawid Bartkowski
Ciężko o świeżość na tej całej polskiej hiphopowej scenie, ale Miłemu ATZ udało się wejść do świata mainstreamu z buta. W dodatku tak brudnego, że aż żal było sprawdzać instrukcję jego czyszczenia. Po dwóch latach kolejna produkcja rapera nie tylko udanie kontynuuje misję "Czarnego swingu", ale również dopieszcza formułę.
![Okładka płyty "Roller" Miłego ATZ](https://i.iplsc.com/000FNYJ62YM9FCF6-C322-F4.webp)
Miły ATZ, jednoosobowa armia i rymów szwalnia, na tle reszty kolegów imponuje oryginalnością, robi rap po swojemu i nawet jeśli palnie jakąś głupotę na majku, to jest to zabieg na tyle ciekawy, że zwyczajnie musi się podobać. Sami przyznacie, że nie spotyka się tego zbyt często, a jeśli dodamy do tego inspiracje spoza Kreuzbergu (z małym przystankiem, o którym później) i nietrzymające śliniaka Atlanty, to finalnie otrzymujemy produkt na swój sposób nietypowy w rodzimym wydaniu.
Oczywiście ta "nietypowość", "oryginalność" i Bóg wie co tam jeszcze jest istotna tylko i wyłącznie na polskim poletku, ale wcale nie trzeba tego traktować w kategoriach zarzutu. Nasz rynek rządzi się swoimi prawami i czerpane z lewa i prawa inspiracje ze świata są czymś normalnym w tym rapowym kosmopolityzmie, niemniej jeśli "Czarny swing" był rozgrzewką dla wszystkich, takim solidnym warm upem, to "ROLLER" przynosi ze sobą dodatkowe gramy do spalenia i przeniesienia się w inny wymiar.
Rapowanie Miłego należy do kategorii "jak, a nie co". W treściach standardowo: jest podsumowanie sukcesu ("Kolejne miechy cisnę balet / Całą Polskę przejechałem / Chciałbym uciec jak najdalej stąd / To nie przez problemy z sianem", no kto by się spodziewał?) i zajaranie rapem od wczesnej młodości. Nieustanny progres (jak to u rapera, wiadomo), pełne kluby, trochę lifestyle'u i rymowe czteropaki pokroju hipi - kipi - tipi - creepy atakują z każdej strony.
Ale gdzieś między tym są też świetnie napisane wersy, jak "Dostałem info z pierwszej ręki / SMS o treści 'Synu, jesteś wielki' / Więc odpowiadam 'wy jesteście więksi' / Ruszam w drogę i zaciskam pięści" i bałaganowo-belmondziakowa maniera leksykalna w tytułowym numerze, jednym z najmocniejszych w zestawie. Aha, kiedy trzeba zgrywa też romantyka z linijkami pokroju "Usypiasz mnie jak lek / I budzisz mnie jak sunrise".
W tym wszystkim oczywiście nie zabrakło ogromu stonerstwa i peanów na cześć słodkiego i zielonego dymu, które unoszą się nad całością. Najlepszym przykładem będzie pełne młodzieńczych zajawek "Płucko" z prostym, aczkolwiek mistrzowskim "Albo z ziomem ufoludkiem porozkminiać chore rzeczy / Bo tu chyba każdy z nas dawno powinien się leczyć". Monotematyczna frajda, w której głównie liczy się zajawka i styl, a przecież pomysłu na samego siebie Miłemu ATZ też odmówić nie można. Mało kto tak dobrze odnajduje się na specyficznych i trudnych do okiełznania podkładach, jak chociażby w mistrzowskim "Spamie", być może najbardziej esencjonalnym numerze "ROLLERA".
Rzadko też zdarza się, żeby wszyscy goście aż tak dali radę. VNM leci poza beatem aż miło, Dziarma w reggaetonowym "Money move" ponownie zawstydza polskie raperki ("Leci bangier jak Ashanti '04 na VIVIE"), a Gruby Mielzky dodaje podkładowi flow i dosypuje szczypty truskulu do całości. Donguralesko ponownie jest wyjęty z taśmociągu hiphopowej manufaktury, z rymami dla rymu, ale ze stemplem jakości i w formie z najlepszych lat. Ewentualnie z ostatnich mixtape'ów, bo też przecież mocne. No i ten refren CatchUpa - kilka linijek dodających lekkości "Karmie", w dodatku znacznie lepszych niż cały ostatni longplay. Nieźle wypada również Ananas, kopia gospodarza z wyższym głosem, ale niższymi wersami - "Ludzie będą na nas szczekać, pokazywać kły / Ale przecież ty tak samo jak ja kochasz psy" - dobre, ale na raz.
Zaletą "ROLLERA" jest także produkcja, za którą odpowiadają Atutowy, Miroff i SHDØW. Ich podkłady to nie zbiór losowych i wymieszanych ze sobą paczek z neta, tylko umiejętnie żonglowanie patentami ogrywanymi w wyspiarskich miastach. Klubowe "Day off" i "Groove", oczywiście londyńskie, nie manieczkowe, sprawiają, że nikt nie ma zamiaru podpierać ścian. Swoim basem wgniatają w podłogę "DON", "Roller" i "Wielkie miasta". Potężne. 2-stepowy "Lek" i sięgające po klasykę "Z pierwszej ręki" to dobre urozmaicenie, zwłaszcza ten drugi.
Miły ATZ na szczęście wygrał z oczekiwaniami i świetny "Czarny swing" doczekał się równie dobrego, a momentami jeszcze lepszego następcy. Może brak tu tak abstrakcyjnych wycieczek jak w fenomenalnych "Kosmicznych snach", ale jest za to przepełniona kwasem i mistrzowskimi perkusjami "Psycholka". Mimo wielu średnich wersów "ROLLER" nie jest dla mośków, parafrazując jeden z fragmentów, i starcza na więcej niż jeden wieczór.
Miły ATZ "ROLLER", Def Jam Recordings Poland
7/10