Maria Peszek "Ave Maria": Czy Polska się skończyła? [RECENZJA]

Żal, ból, rozgoryczenie, czerwone błyskawice, problemy mniejszości i bunt. Jednocześnie cicha nadzieja, że to wszystko wkrótce może zmienić się na lepsze. Aha, i społeczeństwo w erze pandemii. W ostatnich miesiącach nie jest to zbyt odkrywcza tematyka, ale dzięki niej można zyskać więcej poklasku. Niewielu jednak zrobiło to tak dosadnie i mocno jak Maria Peszek.

Maria Peszek
Maria PeszekRobert WilkINTERIA.PL

"Ave Maria" jest równie kontrowersyjna, co poprzednie płyty artystki, ale jeszcze nigdy treści Peszek nie były tak aktualne i zarazem intymne. Również znacznie dalej im niż poprzednio do grafomanii, co w przypadku artystki też zdaje się być kluczowe. Jeśli ktoś chce sprawdzić solidne zapiski o relacjach damsko-męskich, po raz kolejny odpowiedzieć sobie, dlaczego pozamykane były lasy, czy klasa polityczna to bagno, i czy LGBT rzeczywiście jest zagrożeniem, to właśnie tutaj znajdzie kilka odpowiedzi na nurtujące pytania.

Całość jest bardzo osobista. Gorzka, jak w "Nic o Polsce" (obrazowe "Nic nie będzie już o Polsce / Polski we mnie nie ma / Polska była i umarła / Polska się skończyła", a do tego rozchwiane emocjonalnie "Chciałabym odejść, a jednak stoję". Robi wrażenie) i intymna, chociażby w "Lovesongu": "Kiedy myślę o Tobie / Moja skóra śpiewa / Wschodzi we mnie słońce / Rosną we mnie drzewa". Przy tym wszystkim jest pełna nadziei i wiary w to, że jeszcze może być lepiej.

W takich momentach wręcz wylewa się charyzma Marii Peszek, co daje o sobie znać w sporej liczbie komentarzy społecznych, zwłaszcza w kontekście tego, co działo się w naszym kraju w przeciągu ostatnich miesięcy. Ale są tu też inne poważne problemy. Potężny jest wydźwięk "Barbarki", piosenki inspirowanej historią Barbary Borowieckiej, z mocnym otwarciem "Ten pan kiedyś stanął nad brzegiem / Łowił dzieci gotowe pójść z nim" i kluczowym w kontekście całej kompozycji "Karol wiedział, nie powiedział, a to było tak". Piekielnie mocne.

Groteskowo brzmią za to momenty, kiedy Peszek bawi się językiem. "Chciałam być jak Obama / a jestem pusta jak barak" w "Pusto" jeszcze jako tako można znieść, natomiast "To był maj, pachniała kwarantanna" z "Szambo wybiło" jest tylko karykaturalną parafrazą, którą dobijają inne detale z tekstu - tramwaje, zdalna praca, grzebienie i rozbite iPhone'y. No i wulgaryzmów też trzeba umieć używać - najsłynniejsze polskie słowo odpada, ale inne, teoretycznie logicznie umiejscowione, brzmią zwyczajnie sztucznie.

Mieszane uczucia można mieć również do warstwy muzycznej, mimo że Kamil Pater, producent płyty, mocno się postarał, żeby nikt nie usnął z nudów. Tak różnorodnie u Marii Peszek jeszcze nie było, dzieje się tu zaskakująco dużo, a wszystko dobrze koresponduje z tekstami, chociaż niektóre wycieczki w trochę cięższe do przełknięcia rejony mogą okazać się dość trudną przeprawą.

Dobrze współgra pianino z krzykami w "Barbarce", podobać może się najbardziej tu przystępne "Dzikie dziecko". Klubowy rytm "Szambo wybiło", gdzie spotyka się chłodny, ejstisowy syntezator z nisko płynącym basem również robi wrażenie. Dobija za to kawiarniany, leniwy klimat gitarowego "J*bię to wszystko", w którym po czasie główną rolę przejmuje marszowy rytm i chór, a kwasowość elektroniki "Virungi" da się przetrwać dopiero w drugiej części utworu, kiedy kompozycja zwalnia i początkowy motyw schodzi na dalszy plan.

"Najprawdopodobniej najpiękniejsza płyta, jaką nagrałam" mówiła Maria Peszek o "Ave Maria". Może nie do końca, bo przeprawa łatwa to nie jest, ale na pewno najbardziej angażująca. Jest tu ciężko, gorzko i momentami awangardowo, ale za to z obserwacjami, które każą przez chwilę się zastanowić nad miejscem, w którym żyjemy na co dzień. Sprawy to ważne, często będące tajemnicą poliszynela, ale mało kto w tym roku tak głośno o tym miał chęć opowiedzieć.

Maria Peszek "Ave Maria", Mystic Production

7/10


Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas