List do E.

Erykah Badu "New Amerykah Part Two: Return Of The Ankh" Universal

Okładka albumu "Return Of The Ankh". Konkurencja skręca się z zazdrości?
Okładka albumu "Return Of The Ankh". Konkurencja skręca się z zazdrości? 

Droga Eryko! Ostatnio Cię widziałem. Patrzyłaś gdzieś w dal. Pewno wypatrywałaś na horyzoncie konkurencji, której dzięki "New Amerykah Part Two" znowu uciekłaś z pola widzenia.

Nie chciałem się narzucać. Już na początku nowego krążka, w "Window Seat" śpiewasz przecież, że chcesz "miejsce bez kogokolwiek obok" i "bilet za miasto", a zarazem "potrzebujesz, by za Tobą tęskniono". Dowodem mojej tęsknoty są listy. I wystarczy. Spotkaliśmy się już zresztą na Open'erze, ale spóźniłaś się paskudnie, zachowywałaś humorzaście, a potem jeszcze rozkręcałaś na tyle wolno, że zasnąłem na stojąco. Nie taką chcę Cię pamiętać.

Ty zresztą i tak nie pozwalasz o sobie zapomnieć. Nowy album już po dwóch latach, fiu fiu. Zwykle kazałaś czekać dłużej. Tak właściwie przecież nie musisz nic nagrywać - dzięki arcydziełom, takim jak stworzone wespół z The Roots "You Got Me" czy "Love Of My Life" z Commonem, na stałe wpisałaś się w historię czarnej muzyki. Ale masz co mówić i wiesz jak to robić. Bardzo się cieszę.

Tobie wszystko tak naturalnie przychodzi, innych musi skręcać z zazdrości... Czerpiesz sobie w najlepsze ze skarbnicy soulu i funku, nie przypomina to jednak nigdy stylizacji, wchodzenia w kostium. Masz iście jazzowy wstręt do oczywistych rozwiązań czy banalnych harmonii, kawałki brzmią nieraz jakbyś tylko wpadła pojamować z bandem, ale są przystępne, a płyta ani na chwilę nie rozłazi się w szwach. Co więcej, jest zmyślnie naszpikowana muzycznymi aluzjami! Do tego korzystasz z usług producentów, którzy jedną nogą zawsze byli w przyszłości - Madliba, Dilli, Shafiq'a Husayna z Sa-Ra, Georgii Anne Muldrow. Jesteś przy tym kobietą na tyle silną, że to nader zdolne towarzystwo nie szaleje, tylko pracuje na korzyść twojej wizji. Bo i głos masz na tyle uniwersalny - zmysłowy, leniwy i figlarny zarazem - że pozwala ci kleić kolejne elementy finezyjnej układanki.

Drugą część "New Amerykah" rozpoczynasz od pozbawionej perkusji kompozycji stworzonej z udziałem 9th Wondera. Jego "Honey" kończyło poprzedni album, łatwo więc ci było założyć nowe buty. Fajnie to wymyśliłaś. Dalej podoba mi się właściwie wszystko - zwłaszcza nieinwazyjny, organiczny ton, obłędne staro-nowe brzmienie, a nawet autotematyzm w miejsce treści bardziej zaangażowanych. Lubię sposób w jaki kaskadowe, poważne partie fortepianu w "Agitation" zderzono z piszczącym syntezatorem. Bogata, ale wysmakowana aranżacja pogodnego "Turn Me Away" przypomina mi najlepsze dzieła DJ'a Quika, "Fall In Love" pełne stylu przeboje Raphaela Saadiqa. Nic nie uspokaja mnie tak jak okraszone dźwiękami harfy, oryginalne "Incense". Krążek kończysz wielowątkowym "Out My Mind, Just In Time". Szkoda, że gdy już rozbudzasz apetyt na niekonwencjonalne, to go potem nie zaspokajasz. Ładnie to tak? Przydałoby się jeszcze coś na miarę "The Healer" czy "Twinkle" z pierwszej "New Amerykah".

Widzisz jakim jestem niewdzięcznikiem? Sprawiłaś mi tyle przyjemności, a ja jeszcze śmiem narzekać. Milknę już zatem, gorąco Cię przy okazji pozdrawiając.

9/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas