Reklama

Król "Nieumiarkowania": Nazwisko zobowiązuje [RECENZJA]

Błażej Król nie wybierał sobie nazwiska, ale "Nieumiarkowaniami" udowodnił kolejny raz, że to pasuje do niego idealnie. Czyżbyśmy mieli do czynienia z jedną z najmocniejszych dyskografii w historii polskiej muzyki? Wygląda na to, że tak.

Błażej Król nie wybierał sobie nazwiska, ale "Nieumiarkowaniami" udowodnił kolejny raz, że to pasuje do niego idealnie. Czyżbyśmy mieli do czynienia z jedną z najmocniejszych dyskografii w historii polskiej muzyki? Wygląda na to, że tak.
Okładka płyty "Nieumiarkowania" Króla /

Zewsząd usłyszycie pewnie o tym, że "Nieumiarkowania" to najprzystępniejsza pozycja muzyki od Króla, ale rodzi to pewną pułapkę myślową: tak jakby Król nigdy nie był przystępnym artystą. Trzeba bowiem tu przypomnieć, że ten facet miał na koncie "Powoli" z solowego debiutu, które brzmiało jak utwór nagrany przez zaginionego brata bliźniaka Phila Collinsa; było "Szczenię" - jeden z najlepszych rodzimych singli tej dekady. Na krążku "Wij" tropów brzmienia Duran Duran nie trzeba było szukać z lupą w ręku, zaś singlowe "Spróbuję" z ubiegłorocznego "Przewijania na poglądzie" to przecież piosenka pełną gębą (i to nie jedyna na tym albumie).

Reklama

To, co na pewno łączyło wszystkie solowe dokonania Króla - w tym bardziej minimalistyczne "Przez sen" - to mocne wpływy nowofalowe. Na najnowszych "Nieumiarkowaniach" Król nie odchodzi od tej inspiracji, przy czym skutecznie ją unowocześnia, jednocześnie kierując w bardziej akustyczną stronę niż dotychczas. Jasne, bywa w tym bardzo dosłowny jak w przypadku "W dole miasta", które wędruje w okolice Klausa Mittfocha, chociaż ten naznaczony orientalnym niepokojem mostek tkwi dużo bliżej Obywatela G.C. Co ciekawe, "Druga pomoc" kojarzy się już z dojrzałą Republiką nawet pod kątem równie dobrze rozwiniętej umiejętności kładzenia delikatnych wersów, w których podskórnie czai się melancholia, smutek, rozdarcie.

W "Okazało się" Król dorzuca dozę bluesowej rytmiki, pozwalającej mu łatwiej wyeksponować treść zwrotek. W "Godzinie piętnastej i ciemno" autor płyty kieruje się bardziej w stronę muzyki karaibskiej - w połączeniu z afrykańskim groove'em to zwyczajnie buja, a jeżeli da się tu nawet przeboleć dyskwalifikujące w innych przypadkach wejście saksofonu na dwie ścieżki, skrzyżowane z małpimi okrzykami w tle, to znaczy, że jest naprawdę dobrze.

Ciekawie wypada "Gula" - syntezatorowa miazga, w którym niemal dubstepowemu leadowi towarzyszy recytacja Iwony Król, żony gospodarza, z którą ten współtworzy projekty Lauda oraz Kobieta z Wydm. Zresztą, artystkę tę należałoby uznać za współtwórczynię albumu: nie dość, że pomagała komponować numery, to jej głos nieustannie pojawia się w kolejnych utworach, czy to w formie dopowiedzeń, słyszanych w tle chórków, czy też stricte integralnej części piosenki.

W "Pierwszym i ostatnim" jej wysamplowane zaśpiewy służą za jeden z głównych elementów prowadzenia melodii piosenki. To zresztą jeden z mocniejszych fragmentów tego albumu: spokojniejsze, chociaż niepozbawione napięcia zwrotki kontrastują z niemal punkowym, gitarowym i wykrzyczanym przez Iwonę refrenem. W "Drugiej pomocy" dopowiedzenia żony gospodarza stanowią o tyle ważny element numeru, że pomagają w nakierowaniu na właściwą interpretację tekstu.

No właśnie: wróćmy do początku. Jeżeli już gdzieś doszukiwałbym się tej nieprzystępności Króla, to może w tekstach. Oczywiście, od strony formalnej są proste, jednocześnie miewając naprawdę efektowne momenty ("I to już nawet nie słowa czy zdania/Zapominasz całe strony" z "Okazało się", "Dzień bledszy od zatrucia" z "Te smaki i zapachy" czy "Jeśli słyszysz, ciśnij mną o ścianę/Dobrze wiem, że się mylę" z "Drugiej pomocy" traktującej o rozstaniu). To, co w zasadzie będzie problemem dla interpretatorów tekstów Króla to tendencja do niedopowiedzeń. Mowa tu zarówno o niekończeniu wersów, jak i pozostawianiu pewnych domysłów słuchaczowi.

Nie bez ironii w utworze "W dole miasta" padają słowa "Ciekawi cię, co teraz robię/Domyśl się". To prawdopodobnie w tych słowach ukryty klucz do zrozumienia warstwy tekstowej piosenek Króla na "Nieumiarkowaniach" i może właśnie dlatego przedstawianie historie mogą być dużo bardziej uniwersalne niż wydawałoby się za pierwszym razem.

Jeżeli więc podejmiemy pewien wysiłek intelektualny, nagle może okazać się, że "Nieumiarkowania" to jeden z lepszych rodzimych albumów tego roku. Cieszy szerokie instrumentarium, połączenie syntezatorów z akustycznymi brzmieniami jak zwykle działa idealnie, a głos Błażeja Króla w dalszym ciągu jednocześnie koi i przyciąga swoją charyzmą. Po te "Nieumiarkowania" warto sięgnąć.

Król "Nieumiarkowania", ART2/Agora

8/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: KRÓL | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy