Recenzja Król "Przez sen": Nie waż się zasnąć

Tomek Doksa

Podobno chciał ułatwić sprawę dziennikarzom oraz słuchaczom i próbował opowiedzieć, o czym jest jego nowy album, ale ostatecznie nie potrafił. Może i lepiej. Dzięki temu każdy odbierze jego muzyczny sen inaczej.

Od Króla znów ciężko się oderwać
Od Króla znów ciężko się oderwać 

Król idzie chyba na rekord. Wydaje trzecią solowę płytę w ciągu trzech ostatnich lat, a piątą w ostatnim pięcioleciu jeśli liczyć jeszcze wydawnictwa duetu UL/KR. Czy jednak jego twórcza płodność nie odbija się aby przypadkiem na poziomie samych albumów? Zmartwię złośliwych, ale nie. Choć sam po arcyudanym "Wiju" z ubiegłego roku, bardziej spodziewałem się po jego następnej płycie przestoju aniżeli nowej porcji "Żaru" znanego z debiutu, to jednak Król ani myśli odpuszczać i po raz kolejny podsuwa nam album, od którego ciężko się oderwać. Choć teoretycznie jest u niego spokojnie jak nigdy wcześniej.

Pomyślany jako słuchowisko na pograniczu jawy i snu krążek, rzeczywiście samymi tytułami utworów ("Daj się uśpić", "Zjawa", "Sen 289") może wyglądać na materiał wręcz ambientowy, ale ostatnią rzeczą, jaką należałoby mu zarzucić, jest działanie usypiające. Król zmienia na nim wątki niczym obrazy, jakie nachodzą nasz umysł w trakcie niespokojnych nocy. Gra na emocjach, przechodząc od niewinnych i instrumentalnych miniatur do podsyconych niepokojem i "chorym żartem" kompozycji, w których jest miejsce zarówno na taneczne, popowe brzmienia ("Dla zabawy"), jak i zabawę z dubową formą ("Nie waż się").

No i przede wszystkim czaruje - urokliwymi, kołyszącymi piosenkami o trudnej miłości ("Jedno z nas") i walącym się świecie ("Nie płacz"). Te niepozorne melodie naprawdę potrafią zajść za skórę, a w swoich najoszczędniejszych momentach inspirująco działają jeszcze na wyobraźnię. Nazywajcie to lepszą wersją współczesnej piosenki poetyckiej albo nawet "metafizyczną nihilistyczną synestezją", jak napisał ktoś pod jednym z klipów Króla, ale co do jednego wszyscy powinniśmy być zgodni - "Przez sen" to sprawnie opowiedziana historia, najbardziej kompletna ze wszystkich autorskich albumów Błażeja, ale też z drugiej strony - pozostawiająca po sobie największy z jego dotychczasowych krążków niedosyt.

Bo czy kiedy milkną dźwięki zamykającego płytę "Snu 49", nie czekacie jeszcze przez kilkanaście sekund na kolejną opowieść? Ja się na tym złapałem dwukrotnie.

Król "Przez sen", Kayax

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas