Karaś/Rogucki "Ostatni bastion romantyzmu": Jaki kraj, taki romantyzm [RECENZJA]
Kuba Karaś i Piotr Rogucki mieli świetny timing - duet tego pierwszego, czyli The Dumplings, zawiesił działalność w listopadzie zeszłego roku, zespół tego drugiego, Coma, w okolicach września. Przypadek? A czy to ważne? To nieistotne z perspektywy absolutu, jak śpiewał w piosence "Widokówka" Rogucki, jeszcze za czasów Comy.
Duet Rogucki/Karaś jawi mi się trochę jak zestawienie boomerskiego wuja z młodym krewniakiem, dzięki któremu ten pierwszy oswaja się z nowoczesnością - utyskując przy okazji na zasady rządzące social mediami, których do końca nie rozumie lub ich nie czuje.
Wiadomo, kto w tej opowieści jest kim. Ale żeby nie było tak łatwo, młody krewniak, czyli Karaś, wnosi do duetu elementy wzięte prędzej z muzyki lat 80., niż ze współczesnego popu. Z kolei Rogucki pokazuje, że u niego na polu pisarskim niewiele się zmieniło - od zawsze widoczne upodobanie do często wydumanych metafor i pewnego rodzaju egzaltacja nadal dają o sobie znać. Z tym że w nowym projekcie, przy takim muzycznym anturażu i koncepcji ostatniego bastionu romantyzmu - to naprawdę nieźle się sprawdza.
Pociąg Kuby Karasia do vintage'owych gitarowych pasaży, retro kompozycji, z jednej strony kojarzącymi się z twórczością Simple Minds, z drugiej z nagraniami Twin Shadow, jeszcze bardziej rozbudza ducha rzeczonego romantyzmu - jakby mało było nostalgicznych słów Roguckiego. Panowie przynajmniej nikogo nie oszukują - jak obiecali, tak jest. Romantyzm w ich wykonaniu jest nieco kiczowaty i przerysowany, przejawia się w wielkich, pompatycznych słowach. Wszystko jest jednak spójne i uporządkowane w swojej konwencji, sygnalizowanej już na wstępie, w samym tytule.
Zaraz obok tych wielkich słów pojawia się "Ciociosan". Jaki kraj, taki romantyzm - chciałoby się powiedzieć, gdy okazuje się, że autorzy biorą na tapet hitowe nagranie polskiego internetu i słynny monolog o słodkim ciociosanie.
"Ostatni stadion romantyzmu" ma kilka momentów, której niemiłosiernie przyklejają się do ucha. Zasługa to raczej dobrych kompozycji Karasia i jego ręki do melodii. Ma też kilka momentów krytycznych, w których opowieści Roguckiego już męczą (np. "Taka ilość słońca w końcówce"). Nie zmienia to jednak ogólnego wrażenia, że to dobrze zrobiona, sprytnie przemyślana płyta. A smęcenie autora tekstów ukrócone zostało w odpowiednim momencie.
Karaś/Rogucki "Ostatni bastion romantyzmu", Kayax
7/10