EABS "Discipline of Sun Ra": Halo, Ziemia? Nie, to Saturn [RECENZJA]
Była już komedowska nostalgia. Były też słowiańskie wierzenia i legendy. Nadszedł czas na podbijanie kosmosu w amerykańskim stylu i podróżowanie w czasoprzestrzeni, co sprawia, że w końcu w dość przystępny sposób można zapoznać się z twórczością jednego z największych awangardowców i ekscentryków w historii jazzu.
Wielką zasługą EABS i, co jest szalenie ważne, menedżera Sebastiana Jóźwiaka, było rozpropagowane na nowo mody na nasz jazz. Debiutancki "Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)" namieszał nie tylko w naszym "środowisku", ale i na całym świecie, chyba jak żaden inny polski wykonawca w ostatnich latach. Podobnie było z drugim krążkiem "Slavic Spirits", który jeszcze mocniej pchnął zespół do przodu i pomógł lepiej poznać słowiańskie dziedzictwo naszych przodków. W przypadku "Discipline of Sun Ra" zespół wkracza na zupełnie inne rejony i lawiruje pomiędzy galaktykami w swojej podróży po wszechświecie dziwnych dźwięków.
Twórczość Sun Ra to trudny temat. Katalog zawiera setki, jeśli nie tysiące nagrań, często bardzo trudnych do zrozumienia. Część z nich przez wiele lat była nieodkryta lub zwyczajnie zapomniana. Możliwe nawet niesłusznie zignorowana. Polska próba przybliżenia dział tego jazzowego "futurysty" jest więc zadaniem wymagającym na wielu polach, ponieważ dowodzony przez Marka Pędziwiatra skład musiał skonfrontować się ze specyficznymi formami, a w wielu miejscach odpowiednio je złagodzić bądź nadać zupełnie inny kształt niż miał pierwowzór.
Totalna dekonstrukcja, jednak co ważne, udało się to zrobić z nawiązką i po raz kolejny wrocławski zespół rozdaje karty. "Discipline of Sun Ra" EABS ma wszystko - jazzowe improwizacje, rozmarzone syntezatory, hiphopowe inspiracje i taneczne akcenty z najmocniejszych zachodnich klubów.
Nie trzeba być ekspertem i znawcą całego katalogu Sun Ra, żeby należycie docenić "Discipline of Sun Ra". Wystarczy poświęcić trzy kwadranse, żeby przenieść się do innego świata, móc podróżować pomiędzy starym a nowym, jak chociażby w przypadku wymagającego i trochę przekombinowanego "The Lady with the Golden Stockings (The Golden Lady)", utworu z swoim juke'owym podziałem, znakomitymi skreczami Spiska i solówkami Jakuba Kurka i Olafa Węgra. Kosmos, futuryzm i eklektyzm, którego wcześniej u EABS nie było.
Znalazło się tu również miejsce dla kompozycji bardziej klasycznych. Odpręża znakomite, leniwie płynące "Interstellar Low Ways", w którym na pierwszy plan wychodzą syntezator i głęboki bas. "Trying to Put the Blame on Me" to już najbardziej tradycyjna, jazzowa formuła, niemalże przeznaczona dla wszystkich purystów stroniących od eksperymentów.
Wrocławski sekstet sięga po twórczość Sun Ra bez kompleksów i z tej konfrontacji wychodzi z obronną ręką. Wnosi również dużo od siebie odważnie wychodząc poza znane formy. Kto by się spodziewał, że zamykające "UFO" nacechowane deep house'owym tonem, napędzane beatem urozmaiconym dęciakami, z umiejętnie prowadzoną historią, tak udanie zakończy tę wyprawę pełną niespodzianek? Pełno też tu smaczków - w "Discipline 27" skryty za monologami bas Pawła Stachowiaka to nie tylko tło, ale i wstęp do kolejnych popisów Kurka, natomiast w otwierającym "Brainville" podobną rolę pełni Marcin Rak nadający rytm na perkusji.
Another place in space, czyli trudna muzyka w lżejszej i bardziej przystępnej formule na jakże specyficzne czasy. EABS stoi dala od hard bopu, awangardy i wymagającego free jazzu, ale za to mocno przymila się do słuchacza i zaprasza go na inną planetę. Future fusion, u nas wciąż pionierskie, więc Marek Pędziwiatr i ekipa mogą sobie zapisać kolejne wielkie dzieło na swoim koncie.
EABS "Discipline of Sun Ra", Astigmatic Records
9/10