Recenzja EABS "Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)": Listy do innego świata
Standardowy zabieg. Bierzemy na warsztat dzieła znanego kompozytora i udajemy, że potrafimy grać. Co ma być, to będzie, najwyżej będziemy się tłumaczyć, że interpretacje nas przerosły. Prosty schemat, prawda?
Jeden z najbardziej cenionych krytyków muzycznych w tym kraju, stwierdził że "Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)" EABS to najlepsze, co spotkało dorobek Komedy od czasów "Litanii" Tomasza Stańki. Ja pójdę jeszcze dalej i stwierdzę, że album wrocławskiego septetu to najlepsze, co w ogóle spotkało polski jazz od czasów innego dzieła trębacza z Rzeszowa, czyli "Suspended Nights" z 2004 roku. Bardzo odważna teza, prawda? Tak, ale wcale nie wydaje się to być czymś górnolotnym i pozbawionym sensu.
Swego rodzaju tribute'ów dla Krzysztofa Komedy i interpretacji jego dzieł było w ostatnich latach całkiem sporo. Wystarczy tylko wspomnieć o całkiem niezłym "Komeda Ahead" braci Olesiów i Chrostophera Della oraz świetnym "Komeda - The Innocent Sorcerer" Adama Pierończyka ze swoim kwintetem. Były to jednak "typowe" płyty, które nie wychodziły poza pewne ramy. Panowie z Electro-Acoustic Beat Sessions poszli o krok dalej i zrobili coś, czego w Polsce jeszcze nie było. Tak fajni to nie są nawet BadBadNotGood i to jest kolejna bardzo mocna teza w tym tekście. Co najlepsze - ponownie do obronienia.
Na sam początek to warto się zastanowić, czy da się w pełni poznać walory dzieła EABS bez znajomości twórczość Komedy? Poznanie czegoś więcej niż "Astigmatic" jest na pewno bardzo pomocne, bo pozwala inaczej spojrzeć na muzykę z "Głodu" czy "Bariery". Wtedy można rozkoszować się dziełem w pełni, ale nawet bez takiej "wiedzy" można zwyczajnie delektować się samą piękną muzyką, a tej jest tutaj pod dostatkiem.
Jazz i hip-hop to w zasadzie linia prosta. Otwierający "Knowledge (Introdukcja do Etiudy Baletowej)" już pokazuje "co jest i co dalej będzie grane", ale punkt kulminacyjny znajduje się gdzieś indziej, a konkretnie w dwóch miejscach. W "Perłach i Dukatach XIV / Repetition" spotykają się cuty z Commona, a gdzieniegdzie słychać echa kolońskiego koncertu Keitha Jarretta z 1975 roku - wsłuchajcie się w pomruki i przypomnijcie sobie pierwszą część legendarnego występu amerykańskiego pianisty. Drugi kluczowy moment to oczywiście gościnny występ Michała Urbaniaka we "Free Witch and No Bra Queen / Sult". Uwierzcie, że wcale nie przeszkadza to, że jego skrzypce schodzą na dalszy plan.
Są też oczywiście soulquarianowe echa w "Private conversation VIII" (jedyny numer nie aranżowany w całości przez Marka Pędziwiatra, ale z pomocą Spiska Jednego) czy też vibe wyraźnie inspirowany twórczością Roberta Glaspera czy nawet Flying Lotusa. To wszystko spajają umiejętności i wizja głównodowodzącego oraz produkcja, która pozwoliła wszystko ułożyć w logiczną całość.
Imponują same kompozycje, miejscami wręcz monumentalne (zwracam uwagę na konstrukcję "Waltzing Beyond (The Song of the Day the Worlds Ends"), ale na pierwszy plan zdecydowanie wychodzi nowatorstwo. Nadanie nowego ducha ponadczasowym kompozycjom - tu nie ma dzieła przypadku. Każdy z siedmiu muzyków (osobny plus dla sekcji złożonej z Pawła Stachowiaka i Marcina Raka) wie, co ma robić i każdy jest tak samo potrzebny. Inną sprawą jest to, że w pełni zaczynamy doceniać wartość "Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)" słuchając na czymś więcej niż tanich laptopowych głośnikach. Brzmienie, przestrzeń, separacja instrumentów - to wszystko jest na najwyższym poziomie.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której niewiele się mówi. Materiał EABS ma w sobie także olbrzymią wartość edukacyjną. Nie dość, że dobitnie udowadnia, jak można w sensowny sposób połączyć ze sobą dwa uniwersa, to w dodatku niesie za sobą sporą dawkę wiedzy. I nie mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie filmowych cutów, którymi tak zgrabnie żongluje Spisek Jednego. One nie dość, że wprowadzają w klimat, to dodatkowo mają za zadanie pokazać w jak największym stopniu polską kulturę, podobnie jak dołączony do kompaktu booklet.
Byłaby maksymalna nota, ale zastanawiam się, czy na pewno wszystkie wokale Marka Pędziwiatra są tutaj potrzebne? Może lepiej by było, gdyby były w języku polskim, żeby zachować jeszcze więcej słowiańskiego ducha, ale czy wtedy byłaby szansa na zawojowanie globalnego rynku? Zapewne tak. Zdecydowanie mniejsza, chociaż przykład Sigur Rós potwierdza, że niemożliwe nie istnieje. Zostawiam "9" i miano najlepszej polskiej płyty ostatnich 5 miesięcy z perspektywą tego, że nie oddadzą już prowadzenia do końca roku.
Na sam koniec proszę o to, żeby ktoś się zabrał za odświeżenie Ptaszyna Wróblewskiego, Kurylewicza, Namysłowskiego i Miliana. Zinterpretowanie nagrań Komedy z lat 1962-67 poprzeczkę zawiesiło niebywale wysoko. Niech nam zazdroszczą.
EABS "Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)", Astigmatic Records
9/10