Reklama

Brodka "Brut": Marka sama w sobie [RECENZJA]

Brodka po raz kolejny zmienia swoje oblicze i - jak to ma w zwyczaju - nie zawodzi.

Brodka po raz kolejny zmienia swoje oblicze i - jak to ma w zwyczaju - nie zawodzi.
Brodka na okładce płyty "Brut" /

Talent show same w sobie nie oferowały zazwyczaj zbyt wiele artystom, ale trzeba przyznać, że przyczyniły się do rozpoczęcia karier dwóch najbardziej szanowanych obecnie artystów popowych. I to takich, którzy ochoczo przesuwają granice tego, co na rodzimym rynku można robić w mainstreamie. Pierwszą z tych postaci jest Dawid Podsiadło, drugą natomiast autorka omawianej tu płyty, czyli Monika Brodka.

Ewolucja artystyczna tej artystki jest z pewnością jedną z najbardziej fascynujących w historii polskiej muzyki rozrywkowej. Konsekwencja, praca, ogromna samoświadomość i godny pozazdroszczenia upór w podążaniu swoją drogą bez mrugnięć w stronę masy - z tym kojarzy się dziś muzyczka, której utwory przecież kilkanaście lat temu bez cienia zażenowania były sprzedawane do nieśmiesznych rodzimych komedii romantycznych. "Granda" i "Clashes" to bez wątpienia płyty świetne i ostateczny dowód na to, że Brodka stała się postacią sceniczną z krwi i kości. Czy "Brut" wpisuje się w ten trend? Miło mi poinformować, że jak najbardziej. Z jednym zaznaczeniem: znów mamy do czynienia z radykalną zmianą kursu.

Reklama

O ile na "Clashes" indie pop i folk były wszechobecne, tak Brodka już na wstępie rozprawia się z towarzyszącymi jej wówczas inspiracjami w cudownym "Come to Me". Folkowe wokalizy i instrumentarium zostają tu pocięte i wykorzystane w formie sampli, które zbliżają nową płytę w stronę mistrzów klimatycznej elektroniki z lat 90. czy początków XXI wieku. I to faktycznie bardzo dobry trop, ale niepełny.

Owszem, "Chasing Ghosts" to jeden z najbardziej portisheadowych utworów, jakie słyszałem w zasadzie od... "Third" Portishead. Jednak już "The World is You" to piosenka od strony kompozycji i brzmienia wyjątkowo bliska Radiohead z czasów "OK Computer". "Fruits" ma w sobie coś z klaustrofobiczności "Pygmaliona" Slowdive, a dream-popowe "Sadness" brzmi niczym pokolorowane w pastelowe barwy This Mortal Coil.

"Hey Man" natomiast to utwór, nad którym mogłyby wspólnie pracować Björk w czasach "Post" oraz Kim Gordon, której tu Brodce wyjątkowo po drodze w tej ekspresji wokalnej przeskakującej od zwykłej mowy, przez punkową melodeklamację aż po krzyk. Co jest o tyle ciekawe, że była wokalistka Sonic Youth - zdeklarowana feministka - z pewnością podpisałaby się pod treścią utworu.

Brodka chętnie dzieli się bowiem swoimi przemyśleniami na temat braku równości płci we współczesnym świecie. "Hey Man" to piosenka o silnej, dominującej kobiecie, która wie, czego pragnie i - co więcej - wie, jak to zdobyć.

Znamienny jest fakt, że piosenka nadchodzi po utworze "Game Change", która jest hymnem fluidyzacji płciowej. Kobiety mogą tu "nagiąć zasady" i przejąć świat mężczyzn, czyniąc go lepszym, lub też pozostać w przypisywanych im kulturowo rolach. Feministyczną narrację tych utworów z powodzeniem kontynuuje doskonale zaaranżowane "You Think You Know Me".

Ale to nie znaczy, że to jedyne tematy, jakie porusza Brodka na nowym krążku. Trudno się nie uzależnić od pandemicznego love-songu "In My Eyes". Ten rozpoczyna się niemrawo niczym utwory Tricky'ego, by pokazać swoją emocjonalną siłę w świetnym refrenie pozycjonującym się gdzieś między indie rockiem a post-dubstepem.

Tak podróżujemy wokół rzeczy alternatywnych, miejscami awangardowych, ale nie tylko nimi "Brut" obrasta. "Falling into You" to nośna, prosta piosenka noszona przez bardzo przyjemną sekcję rytmicznej, aż w końcu przechodząca w zapamiętywalny, ale nie narzucający się refren. To potrzebne wytchnienie na tej jednak gęstej pod kątem atmosfery płyty i trochę szkoda, że tego powietrza nie ma trochę więcej.

Podobnie jak szkoda, że Brodka, będąca jedną z najlepiej śpiewających wokalistek w języku polskim (o czym doskonale przypomniała w coverze "Wszystko, czego dziś chcę"), na nowej płycie ani na chwilę nie decyduje się na polskie zgłoski.

Cóż, trudno. Pozostaje się cieszyć tym, co dostaliśmy. A przecież nie ma na co narzekać, bo "Brut" to wyjątkowo smaczny kąsek, odwołujący się do czasów, gdy utwory wymagające i mniej oczywiste potrafiły jeszcze walczyć na listach przebojów. Brodka znów udowodniła, że jest marką samą w sobie.

Brodka "Brut", PIAS

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Monika Brodka | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy