Reklama

Arlo Parks "My Soft Machine": krótkie piosenki o miłości [RECENZJA]

Jej debiut "Collapsed in Sunbeams" okazał się pandemicznym hitem i zdobył nagrodę Mercury. Arlo Parks stała się głosem młodego pokolenia borykającego się z depresją, lękiem i strachem przed izolacją, spowodowaną zamknięciem w domach. Po dwóch latach powraca z nowym albumem "My Soft Machine" wypełnionym miłością i nadzieją.

Jej debiut "Collapsed in Sunbeams" okazał się pandemicznym hitem i zdobył nagrodę Mercury. Arlo Parks stała się głosem młodego pokolenia borykającego się z depresją, lękiem i strachem przed izolacją, spowodowaną zamknięciem w domach. Po dwóch latach powraca z nowym albumem "My Soft Machine" wypełnionym miłością i nadzieją.
Arlo Parks wydała nową płytę /Joseph Okpako/WireImage /Getty Images

Anaïs Oluwatoyin Estelle Marinho, bo tak nazywa się młoda artystka, dorastała w Hammersmith w zachodnim Londynie. Tam napisała swój pierwszy minialbum "Super Sad Generation", z którego pochodził jej pierwszy hit "Cola". To dzięki tej piosence wytwórnia Transgressive zwróciła na nią swoją uwagę i zaproponowała podpisanie kontraktu.

Jej przełomowy przebój, "Black Dog" wydany w maju 2020 roku, delikatna ballada opisująca wyniszczającą depresję bliskiej przyjaciółki, stała się nieoficjalnym hymnem pandemii. Wydany następnie w 2021 roku jej debiutancki album, "Collapsed in Sunbeams", został okrzyknięty w Wielkiej Brytanii muzycznym objawieniem, a prasa zapowiadała nadejście nowej, wielkiej gwiazdy.

Reklama

Jedną z wielbicielek talentu Arlo okazała się Billie Eilish. W wywiadzie dla "Vanity Fair" powiedziała, że Parks jest jedną z jej ulubionych artystek i zaprosiła ją, by wystąpiła przed nią na jej koncertach w Londynie. W ten sposób Parks spędziła cały 2022 rok, podróżując po świecie, grając koncerty z Harrym Stylesem, Lorde i Florence And the Machine.

Arlo wspomina, że swój pierwszy koncert zagrała wiosną 2019 roku, więc dopiero zaczynała, kiedy świat miał się zamknąć z powodu zagrożenia wirusem. Po zniesieniu restrykcji propozycje koncertowe pojawiały się jedna po drugiej. "Jednego dnia grasz dla stu osób, mija chwila i stoisz na scenie Glastonbury, pośród tysięcy ludzi" - wspomina młoda wokalistka.

We wrześniu Parks osiągnęła punkt krytyczny, odwołała kilka koncertów w USA i powiedziała fanom na Instagramie, że po 18 miesiącach w trasie jest wypalona psychicznie i wyczerpana fizycznie. Jak sama o sobie mówi, jest pracoholiczką, a jej umysł pracuje z niesamowitą prędkością. To doprowadziło ją na skraj załamania. Zrobiła sobie całkowity reset, wyłączyła telefon i wróciła do Londynu, by odpocząć.

W jednej z piosenek na nowym albumie "I'm Sorry" odnosi się do tej sytuacji, śpiewając, że czuła się jak szalejąca osa, uwięziona w pułapce. Przerwa miała działanie zbawienne. Arlo zakochała się w amerykańskiej raperce Ashnikko, obie przeniosły się do Los Angeles, a Parks odnalazła w sobie moc do napisania kolejnych piosenek. Kiedy album był prawie gotowy, Parks obejrzała film "The Souvenir" Joanny Hogg. Grający jedną z głównych ról Tom Burke wypowiada w jednej ze scen zdanie, które stało się inspiracją dla tytułu płyty. 

Pracując nad "My Soft Machine" Arlo współpracowała z uznanymi producentami: Arielem Rechtshaidem (Haim, Vampire Weekend, Madonna, Usher, Adele), Buddy Rossem (Frank Ocean, Kelly Clarkson, Hozier) i Paulem Epworthem (Royal Blood, James Bay, U2, Adele). Jeden z utworów - "Pegasus" - zaśpiewany jest z gościnnym udziałem Phoebe Bridgers. Utwór zainspirowany wizerunkiem mitologicznego skrzydlatego konia, który nie powinien umieć latać, opowiada o spotkaniu dwojga ludzi w odpowiednim czasie.

To dzięki własnym doświadczeniom ostatnich miesięcy na swoim drugim albumie "My Soft Machine" Arlo Parks czerpie inspirację z odwiecznego tematu muzyki, jakim jest miłość. Artystka nie przeprowadza rewolucji muzycznej. Serwuje nam to, co zdążyliśmy pokochać na poprzednim krążku. Brzęczące klawisze, marzycielskie syntezatory, delikatne melodie i od czasu do czasu nisko zawieszony trip-hopowy beat. Kiedy jednak Parks zbacza z własnej ścieżki, robi się naprawdę ciekawie, jak w kawałku "Devotion", gdy nagle utwór zanurza się w efektowny wir elektrycznych, gitarowych riffów. Podobnie zresztą jak w "Dog Rose", gdzie nieśmiało przesterowana gitara nadaje kształt refrenu.

Często mówi się o problemie drugiego albumu. Nie zawsze muzycy potrafią utrzymać poziom, jaki wyznaczają sobie swoim debiutem. W przypadku "My Soft Machine" wszystko jest w porządku. Arlo Parks serwuje porcję ciepłych, mądrych i niebanalnych piosenek, które z pewnością wywołają w słuchaczach pozytywne uczucie. Jeśli pokochaliście muzyczne pejzaże artystki z "Collapsed in Sunbeams", to nowy album dostarczy wam wielu pięknych chwil.

Arlo Parks "My Soft Machine", Mystic Production

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: arlo parks | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy