Oddali (w końcu) Mrozowi, co jego. Bo sobie zasłużył
Mateusz Kamiński
Fascynuje mnie droga Mroza. Od prostego chłopaka z blokowiska, który marzył o karierze i wydał hit "Miliony monet". Ten stał się przepustką do popularności, a jednocześnie przekleństwem i przebojem, który na pewien czas go zaszufladkował. Wydaje się, że zleciało to w mgnieniu oka, ale mija 15 lat (!) i oto ten sam Mrozu stoi na scenie Tent Stage Opener Festival z całkowicie odmiennym repertuarem, tak samo zajarany muzyką, a przyjmowany przez słuchaczy całkiem po królewsku. Tak, jak powinno być.
Gdyby ktoś popadł w hibernację w 2008 roku i obudził się w 2023 roku to oj - wiele się zmieniło. A jeśli jeszcze pierwszą rzeczą, którą robi, jest pójście na koncert Mroza, to na pewno myśli sobie: "Co się stało?". Dałbym sobie rękę uciąć, że padłyby słowa: "kim jest ten gość?".
Ten rok Mrozu będzie zapewne pamiętał do końca życia. Po wydaniu świetnej płyty "Złote bloki" (jedna z moich ulubionych polskich płyt ostatnich lat) spadł na niego deszcz nagród - otrzymał 5 Fryderyków, w tym w kategorii Artysta Roku i Autor. Wydaje się, że w końcu zaczęto zauważać, że Mrozu i jego zespół to zgraja instynktownych muzycznych łobuzów, którzy kochają muzykę i zabawę nią. Utrzymany w retro stylu wizerunek zewnętrzny, ale też ubogacające brzmienie zabiegi rodem z lat 60. i 70. to był - w jakiś sposób - jego klucz do sukcesu.
Wiadomo, kochamy to, co znamy. Nie żeby Mrozu wykorzystywał to z premedytacją, a raczej świadomą i szczerą fascynacją tym okresem w dziejach muzyki. Jego koncert na Tent Stage był więc wielkim świętem - Mrozu doceniony w tym roku pięcioma Fryderykami został zaproszony do stworzenia hymnu Męskiego Grania, a teraz ma swój godzinny show na najważniejszym festiwalu muzycznym w Polsce. Dostał w końcu to, na co latami pracował - począwszy od wspomnianych "Milionów monet", które na tym koncercie specjalnie zagrał, aż przez "Jak nie my to kto", "Aurę" po złote "Złoto".
Mrozu był w gazie. Fenomenalny koncert na Open'er Festival 2023
Na openerowym koncercie Mrozu był na topie, w nieustającej euforii i nieskończonym pokładem sił. Widok namiotu wypełnionego ludźmi poza jego brzegi ewidentnie dodawał mu skrzydeł. Do tego stopnia, że można było poczuć, że Mrozu nie chciał kończyć, nie chciał schodzić ze sceny i przedłużał swój moment triumfu jak tylko się dało. Nic nie poradzę na to, że sekcja dęta zawsze kradnie moje serce i nieinaczej było tym razem. Cały ośmioosobowy zespół dawał z siebie wszystko, by słuchacze położyli "Nogi na stół".
Highlightem koncertu był udział gościa specjalnego koncertu - Darii Zawiałow, a duet wykonał fenomenalna wersję "Palę w oknie". Tym bardziej nie mogę się doczekać dzisiejszego koncertu Darii na Głównej Scenie, czekam też na to, aż Mrozu trafi na najważniejsze miejsce na Open'erze, a to pewnie już niebawem.