"X Factor": Ładnie śpiewać to za mało
W muzycznych programach coraz bardziej liczy się oryginalność, a coraz mniej techniczna precyzja.
Bohaterem kolejnego castingowego odcinka "X Factor" był 21-letni Ralph Kamiński, który po swojemu zinterpretował utwór "Don't Know Why" Norah Jones. Nietypowa, wysoka barwa, niezwykły, całkiem zabawny sposób poruszania się, przeżywania muzyki, intrygujący t-shirt - Kamiński bez dwóch zdań wyróżnił się na tle pozostałych uczestników.
Podobnie napisać można o Klaudii Szafrańskiej z poprzedniego odcinka. U niej również zagrało wszystko naraz - świetna stylizacja (na co zwrócili zresztą uwagę jurorzy), frapujący, niepospolity głos i tworzenie na scenie swojego własnego, małego świata.
Gdy wokalna perfekcja stała się czymś tak powszechnym w dobie muzycznych talent shows, że wręcz niezauważalnym, potrzebne są nowe bodźce.
By się upewnić w tej tezie, rzuciłem okiem na finalistów pierwszej i drugiej edycji "Idola". Ani jedna z tych osób nie przypomina Kamińskiego czy Szafrańskiej. Dopiero w kolejnych latach pojawiły się świry (Paweł Kowalczyk) i outsiderzy (Kuba Kęsy).
Jeśli pochód oryginałów faktycznie nastąpi, to za początek tego zjawiska należy pewnie uznać sukces Michała Szpaka i Gienka Loski w pierwszej edycji "X Factor". Sukces, po którym szybko przyszła artystyczna katastrofa; jednak ci dwaj panowie otworzyli furtkę dla innych i już widać, że outsiderów jest w programach coraz więcej. Bo samo ładne śpiewanie stało się już, za przeproszeniem, dość nudne.
Czytaj także: