Tak przyjaźń Michaela Jacksona i Paula McCartneya dobiegła końca. Poróżniła ich transakcja za 50 milionów dolarów!
W latach 80. na światowym rynku muzycznym zawiązała się ciekawa współpraca. Początkujący wówczas Michael Jackson zaproponował legendarnemu Paulowi McCartneyowi nagranie kilku wspólnych utworów. Gdy piosenki powstawały, muzycy mieli czas, aby zaprzyjaźnić się ze sobą. Ich relacja nie przetrwała jednak długo - wszystko zostało zaprzepaszczone przez chęć zysku Jacksona. Artysta zdradził starszego kolegę po fachu kupując prawa do utworów, o które słynny Beatles walczył od dłuższego czasu. Jak zakończyła się cała historia?

W latach 80. dwie legendy muzyki - Paul McCartney i Michael Jackson - nawiązali ze sobą współpracę, która prędko zaowocowała także przyjaźnią. Poznali się zupełnie przypadkowo, dzięki zaskakującej rozmowie telefonicznej. Pod koniec 1980 r. kultowy basista The Beatles odebrał bowiem telefon od młodego Jacksona, który zaproponował mu pracę nad kilkoma wspólnymi utworami. Propozycja wydała się niezwykle kusząca - miała przynieść korzyści nie tylko początkującemu gwiazdorowi pop, lecz także McCartney'owi. Pierwszy z nich mógł bowiem zdobyć uznanie, dzięki współpracy z legendą, a drugi miał szansę ponownie podbić serca młodej widowni.
Zobacz również:
Choć drogi obu artystów przecinały się już wcześniej - m.in. dzięki temu, że McCartney dobrze znał producenta Jacksona, Quincy'ego Jonesa - był to pierwszy raz, gdy mieli nawiązać ze sobą bezpośrednią współpracę. Młody Michael świętował właśnie swój pierwszy komercyjny, solowy sukces, będąc tuż po wydaniu albumu "Off the Wall", gdy Paul zaprosił go do Wielkiej Brytanii. Przyszły Król Popu nie musiał długo się zastanawiać i błyskawicznie przybył do londyńskiego studia nagraniowego jednego z Beatlesów.
W latach 80. Paul McCartney i Michael Jackson pracowali wspólnie nad kilkoma utworami
Już od pierwszych momentów spędzonych wspólnie w studiu nagraniowym Jackson i McCartney świetnie się dogadywali. Dopełniali się muzycznie - Paul sprawował pieczę nad melodiami, a Michael co chwilę podrzucał nowe pomysły na teksty. Prędko stworzyli wstępną wersję utworu "Say Say Say", który niedługo później zawitał na szczycie amerykańskiej listy przebojów i zyskał miano ponadczasowego hitu.
Pierwsza sesja nagraniowa piosenki odbyła się w AIR Studios w Londynie w maju 1981 r., a następnie prace kontynuowano w Odyssey Studio, gdzie powstała jeszcze jedna wspólna kompozycja "The Man". W międzyczasie basista Beatlesów pracował nad swoim własnym albumem "Tug of War" przez co nie udawało mu się skupić w pełni na duetach z Jacksonem. Młody wokalista zabrał więc taśmy ze sobą do Ameryki, gdzie samodzielnie dokończył aranżacje. Utwory spodobały się McCartneyowi, który w kwietniu 1982 r. wydał wspomnianą płytę solową i mógł ponownie podjąć się pracy z Jacksonem.
Wspólne piosenki muzycy ukończyli na początku 1983 r. Wówczas Michael Jackson, z początkującego wokalisty, stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy na świecie. Oddał w ręce fanów krążek "Thriller", który dołączył do listy najlepiej sprzedających się albumów w historii. To na nim znalazła się piosenka "The Girl Is Mine", stworzona wspólnie z McCartneyem.
Michael Jackson i Paul McCartney zaprzyjaźnili się. Jeden z muzyków zaprzepaścił wszystko
Podczas długich godzin spędzanych wspólnie w studiu nagraniowym Michael Jackson i Paul McCartney zżyli się ze sobą. Muzycy stali się prawdziwymi przyjaciółmi, a legendarny basista zaczął traktować młodszego kolegę jak brata. Udzielał mu wielu wskazówek związanych z show-biznesem i prowadzeniem swojej kariery, skupiając się przede wszystkim na radach, dotyczących praw do nagrań (które wraz z Johnem Lennonem stracił przy okazji pierwszych kompozycji The Beatles). To właśnie przy okazji jednej z takich rozmów Michael rzucił niespodziewanie: "Któregoś dnia kupię twoje piosenki". Jak zareagował na to Paul? Początkowo zdziwił się, lecz po chwili obrócił wszystko w żart. Podobna sytuacja miała miejsce jeszcze kilkukrotnie, lecz legendarny Beatles nie spodziewał się, że słowa Jacksona wreszcie się ziszczą. Nie podejrzewał bowiem, że przyszły Król Popu przekreśli ich przyjaźń wyłącznie dla zysku.
Paul McCartney długo walczył o prawa do własnych utworów. Zwinął mu je sprzed nosa przyjaciel!
Paul McCartney od dłuższego czasu próbował odzyskać prawa do wczesnych piosenek Beatlesów, które stworzył we współpracy z Lennonem. W 1984 r. miał nastąpić przełom w sprawie - ówczesny właściciel zgodził się na sprzedaż kompozycji za 20 mln dolarów. "Zadzwoniłem do Yoko, ponieważ to nie były moje piosenki, ale nasze z Johnem. Nie chciałem sam stawać się ich właścicielem. Powiedziałem, że musimy wydać po 10 milionów i wszystko wróci do nas" - relacjonował basista.
Zanim jednak zdążył podjąć jakiekolwiek kroki, w 1985 r. firma ATV wystawiła prawa do nagrań na publiczną licytację. Pomimo wcześniejszych ustaleń McCartneya każdy mógł teraz starać się o zdobycie kultowych kompozycji - wystarczyło posiadać blisko 50 mln dolarów. Prędko okazało się, że kupcem został ktoś, kogo artysta w życiu by nie podejrzewał. Michael Jackson zrobił to, co zapowiadał - kupił piosenki przyjaciela.
Wokalista przez lata słuchał rad legendarnego Beatlesa, aż wreszcie przekuł wszystko w czyn. Gdy wszedł w posiadanie utworów McCartneya, ich relacje nieco się popsuły, lecz moment krytyczny przyszedł później. Michael Jackson zaczął bowiem udzielać zgód na wykorzystanie wczesnych nagrań The Beatles do różnego rodzaju reklam. Nie konsultował niczego z Paulem czy Yoko Ono i sam decydował o tym, co dzieje się z piosenkami.
Warto przypomnieć, że muzycy z Beatlesów latami strzegli swojego dorobku i nie zgadzali się na wykorzystywanie swoich kawałków w reklamach. Wszystko zmieniło się, gdy władzę nad utworami przejął Jackson. W pewnym momencie w kampanii firmy Nike pojawiło się nagranie piosenki "Revolution", która niosła za sobą ważne dla Paula McCartneya przesłanie. Gdy muzyk dowiedział się o wykorzystaniu utworu do takiego celu, niesamowicie się zdenerwował. "Kiedy śpiewamy o rewolucji, to nie jest to kupno sportowych butów, tylko prawdziwa rewolucja" - mówił w jednym z wywiadów.
Po latach Paul McCartney wspominał incydent z transakcją z ironicznym uśmiechem. Po śmierci Króla Popu natomiast wypowiadał się o nim pozytywnie i widać było, że nie chowa urazy. Legendarny artysta wreszcie odzyskał także prawa do swoich nagrań - w 2017 r. doszło do sądowego porozumienia z firmą Sony, które doprowadziło do sukcesu basisty.








