40 Fingers: Muzyka to nie zawody
Jednym z gości specjalnych na świątecznym koncercie "Matteo Bocelli i Przyjaciele. Święta spełnionych marzeń" (26 grudnia telewizja Polsat pokaże drugą część) była włoska grupa 40 Fingers. Gitarowy kwartet ma w repertuarze opracowania światowych przebojów, które podbiły sieć, a także własne nagrania. Już w lutym 2025 r. muzycy powrócą do Polski na dwa swoje koncerty.
Działający od 2017 r. kwartet tworzą obecnie: Matteo Brenci, Emanuele Grafitti, Andrea Vittori i Enrico Maria Milanesi. Ten ostatni w październiku 2019 r. zastąpił Marco Steffè, z którym Włosi wydali swój debiutancki album "40 Fingers".
Muzycy na nowo aranżują i interpretują najsłynniejsze popowe, rockowe oraz latynoamerykańskie przeboje, a także melodie znane z największych filmów i seriali, notując wielomilionowe wyświetlenia w mediach społecznościowych.
40 Fingers: Gitarowe wersje wielkich przebojów podbijają sieć
Sięgali po utwory z dorobku m.in. The Beatles, Eagles, Toto, Dire Straits, Queen czy Erica Claptona. Ich pasja do muzyki filmowej doprowadziła do powstania znanych coverów z "Gwiezdnych wojen", "Harry'ego Pottera", "Ostatniego Mohikanina", "Gry o tron" oraz produkcji Disneya.
40 Fingers byli jednymi z gości koncertu koncertu "Matteo Bocelli. A Christmas Night With Matteo" w Tauron Arenie Kraków. Matteo Bocelli zaprosił także swojego ojca, światowej sławy tenora Andreę Bocellego, polską wokalistkę sanah i flecistę Andreę Griminellego. Na scenie pojawił się także Akademicki Chór Uniwersytetu Morskiego w Gdyni, któremu towarzyszyła Orkiestra Akademii Beethovenowskiej pod dyrekcją Carlo Berniniego.
Koncert poprowadzili Maciej Kurzajewski i Anita Sokołowska z Polsatu. To właśnie na antenie tej telewizji 26 grudnia zobaczymy drugą część wydarzenia pod nazwą "Matteo Bocelli i Przyjaciele. Święta spełnionych marzeń".
Dodajmy, że 40 Fingers już wkrótce powrócą do Polski na dwa swoje występy. Koncerty odbędą się w Poznaniu (5 lutego 2025, Sala Ziemi) i Krakowie (6 lutego 2025, ICE).
40 Fingers i gitarowi bohaterowie
Michał Boroń, Interia: Kiedy i jak do tego doszło, że spotkaliście się z Matteo Bocellim?
40 Fingers: - Tak naprawdę spotkaliśmy się wczoraj na próbach, które były bardzo udane. W zeszłym roku mieliśmy okazję zagrać z Andreą, jego ojcem. To było naprawdę wyjątkowe doświadczenie. Zagraliśmy podczas nagrywania dokumentu "The Journey" w Toskanii - to było coś pięknego.
Czyli to Andrea zapytał Matteo, czy was zaprosi?
- To Matteo nas zaprosił. Zagramy specjalną wersję, w naszej aranżacji, klasycznej piosenki, którą wszyscy lubimy - "Hallelujah".
Mówi się, że wspomniany utwór "Hallelujah" to z jednej strony idealna piosenka na wesela, a z drugiej - na pogrzeby. A czym ona jest dla was?
- To bardzo wzruszająca piosenka. Uważam, że jest idealna, bo każdy może ją interpretować na różne sposoby. Dla nas na pewno jest ona wzruszająca, pełna emocji. Matteo pięknie ją śpiewa.
- Zagramy ją na twoim weselu.
Czyli dla ciebie to jednak jest radosna piosenka (śmiech).
- Tak, wesoła, ale też smutna jednocześnie. To bardzo spokojna piosenka.
Co bierzecie pod uwagę, kiedy wybieracie piosenkę do nagrania coveru?
- To bardzo trudne pytanie, bo każdy z nas ma inny gust. Zawsze staramy się znaleźć utwór, który lubimy wszyscy razem i który sprawia nam najwięcej radości i przyjemności podczas grania. Staramy się próbować różnych stylów, różnych gatunków. Możemy przeskakiwać od rocka, przez klasykę po jazz.
- Jest wiele wspaniałych piosenek, przy których dorastaliśmy, więc staramy się od nich wyjść i zobaczyć, gdzie nas zaprowadzą. Ale sięgamy też po disco i muzykę pop.
A kto był waszymi gitarowymi idolami, gdy byliście nastolatkami? Na liście nie widać tu takich typowych wymiataczy, jak Joe Satriani czy Steve Vai.
- Oczywiście fascynowaliśmy się tymi muzykami, ale każdy z nas ma inny gust. Ja kocham jazz, on uwielbia flamenco, on muzykę irlandzką, a kolejny z nas popowe kompozycje, więc każdy z nas ma innego gitarowego bohatera. Dla mnie jest nim Tommy Emmanuel z Australii - wszyscy go uwielbiają.
- Paco Da Lucia, John Mayer, Steve Vai, Eddie Van Halen, oczywiście Jimi Hendrix.
Nagraliście własną wersję "Bring on the Night" The Police z gitarzystą tej grupy Andym Summersem. To było spełnienie marzeń?
- Tak, oczywiście. Odezwał się do nas, bo spodobała mu się nasza wersja "Message in a Bottle". Nagraliśmy do niej wideo na północy Włoch. On chciał, żebyśmy nagrali "Bring on the Night" - to przepiękna piosenka. Ale potem nadeszła pandemia, więc dopiero dwa lata później zarejestrowaliśmy wersję wideo.
To było wasze pierwsze spotkanie?
- Tak, on jest naprawdę miłą osobą. No i gitarowym bohaterem także.
A jakie macie marzenie do spełnienia w przyszłości? Z kim byście chcieli nagrać?
- Jest ich naprawdę wielu. The Beatles, John Lennon, Michael Jackson... Mamy mnóstwo wspaniałych artystów, także bardzo młodych, ale my lubimy klasykę, więc może Mark Knopfler?
A czy granie kolęd i piosenek świątecznych jest dla was większym wyzwaniem? Pytam w związku z świątecznym koncertem Matteo Bocellego.
- Jeszcze nigdy nie nagraliśmy naszej wersji świątecznej piosenki, ale mamy to w planie.
Jeśli chodzi o tych młodszych wykonawców, znacie może Marcina Patrzałka z Polski? Może jakieś wspólne nagranie pod szyldem 50 Fingers? (śmiech)
- Tak, znamy, jest bardzo dobry. To jeden z najbardziej utalentowanych gitarzystów młodego pokolenia. Mamy też na Sycylii bardzo zdolnego Matteo Mancuso.
A myślicie o spróbowaniu swoich sił w jakimś talent show?
- Nie, nie lubimy rywalizacji. Muzyka to nie wyścigi, tylko sposób na przekazywanie emocji.