Przystanek Woodstock: Dziękujemy!

Kilkanaście minut po godz. 4 rano w poniedziałek (3 sierpnia) zakończył się jubileuszowy, XV Przystanek Woodstock. Do końca w mocno padającym deszczu dotrwało jeszcze ok. kilka tysięcy z ponad 400 tys. uczestników festiwalu.

Sandra Nasic (Guano Apes)
Sandra Nasic (Guano Apes)INTERIA.PL

Przystanek to forma podziękowania dla wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za udział w styczniowym finale akcji - i tak właśnie wyglądały szczególnie ostatnie chwile ponadtrzydniowego festiwalu. Pod sceną bawili się członkowie Pokojowego Patrolu i służb porządkowych, które pracowały przez cały czas trwania imprezy. Na scenie swoje pięć minut za instrumentami mieli też członkowie ekipy technicznej, by wreszcie dopuścić uczestników warsztatów Akademii Sztuk Przepięknych pod wodzą Leszka Cichońskiego. "Hey Joe", "Kiedy byłem małym chłopcem" i finałowe, gromko odśpiewane w znów ulewnie padającym deszczu "Przystanek Woodstock".

"Dziękujemy! To najpiękniejszy festiwal na Ziemi. Do zobaczenia za rok!" - ochrypłym głosem krzyczał Jurek Owsiak.

Wcześniej mocno rozlało się podczas bisów niemieckiej gwiazdy Guano Apes, których w strugach deszczu oklaskiwało ponad 400 tysięcy osób zgromadzonych na wielkim polu w Kostrzynie nad Odrą.

Trzeci, ostatni dzień Przystanku rozpoczęła ukraińska grupa Atmasfera, która na scenie otrzymała Złotego Bączka sceny folkowej, nagrodę woodstockowiczów. Pierwotnie Ukraińcy mieli zakończyć drugi dzień, ale obsuwa czasowa sprawiła, że jako ostatni zagrali Brytyjczycy z The Subways.

Po nich na scenie zameldowali się metalowcy z grupy Infernalia, jednego z laureatów konkursu. Obok autorskich numerów usłyszeliśmy też piekielną wersję "Territory" Sepultury i "Black Or White" zmarłego niedawno króla popu Michaela Jacksona na bis. Kolejnym laureatem konkursu Fabryki Zespołów był zespół Chico, też mocno brzmiący.

Zmiana klimatu nastąpiła za sprawą beatboxera Dub FX i późniejszego występu wokalisty Armii Tomka Budzyńskiego, który zaprezentował solowy projekt "Luna". Być może poznaliśmy już pierwszego wykonawcę na Przystanku Woodstock 2010 - 25-lecie świętować będzie wówczas Armia. "Budzy", trzymamy za słowo!

Jaki byłby tegoroczny Woodstock bez występu Dżemu? Na pewno inny, ale zdaniem licznych osób wiele by stracił. To właśnie na nich czekali głosujący w naszej ankiecie (33 proc. z ponad 12 tysięcy oddanych głosów). - To za każdym razem ogromne przeżycie - powiedział nam po występie Beno Otręba, basista Dżemu.

Mocno oczekiwany był także powracający na scenę po 5-letniej przerwie niemiecki Guano Apes (25 proc.), dowodzony przez charyzmatyczną wokalistkę Sandrę Nasic. Dali niezwykle energetyczne show, dla chyba największej publiczności. Bez wątpienia to Sandra jest największym atutem zespołu, lecz pozostali muzycy także pokazali swój kunszt. Trudno przecież sobie wyobrazić muzykę Niemców bez basowych, czasem klangowanych zagrywek Stefana Ude, na których opierają się motoryczne numery w stylu "Lords Of The Boards", "Break The Line" czy przeróbki Alphaville "Big In Japan".

INTERIA.PL

Dość szybko na początku poleciał wielki singlowy przebój "Open Your Eyes", a w kolejce czekały kolejne numery porywające do dzików pląsów i podskoków. Moc, radość, energia - jeden z najlepszych momentów Przystanku.

Za nami także świetnie przyjęty koncert laureata Złotego Bączka - szwedzkiej grupy Clawfinger, która pojawiła się na scenie przy dźwiękach piosenki "Goldfinger" z filmu o przygodach Jamesa Bonda, nieco przerobionej na "Clawfinger".

Potem nie było już tak słodko, ale na pewno nie zabrakło kipiącej energii, rozbuchanych riffów i takich hitów, jak m.in. "Prisoners", "Nigger", "Biggest & The Best" czy "Games We Play".

Po takiej petardzie przyszedł czas na wyciszenie przy dźwiękach jazzowego tria Możdżer Danielsson Fresco, podczas których występu zaczął padać deszcz. Skupieni widzowie wysłuchali m.in. delikatnej wersji "Smells Like Teen Spirit" Nirvany.

Akordeon, skrzypce plus ostre, metalowe dźwięki do opowieści rodem z fińskiej tundry? Tak właśnie wyglądał koncert grupy Korpiklaani (czyli Leśny Klan). Pod sceną jednak wyraźnie się przerzedziło, bo dla wielu XV Przystanek zakończył się z występem Guano Apes.

"Deszcz was nie zmęczył, cały czas jesteście" - zagrzewał do dalszej zabawy grubo po godz. 2 w nocy Jurek Owsiak. Jako ostatni, dla najbardziej wytrwałych, zagrał legendarny wokalista reggae Don Carlos.

Z pierwszych dwóch dni w mojej pamięci zostaną na pewno występy Juliette Lewis, grup Volbeat i Voo Voo. Bardzo dobre opinie zebrał również inny z laureatów konkursu - Big Fat Mama (z uznaniem wypowiadał się o nich Michael Lang, pomysłodawca i organizator oryginalnego Woodstocku z 1969 roku).

Wydarzeniem był jubileuszowy koncert z okazji 40-lecia Woodstocku z udziałem orkiestry i wielu artystów z Polski i zagranicy, którzy wykonali utwory sprzed 40 lat i te z reaktywacji Woodstocku w 1999 roku.

"Niesamowity festiwal, robicie wspaniałą robotę" - podkreślał Michael Lang.

"Widziałem łzy w wielu oczach. To było wielkie wydarzenie z najwyższej muzycznej półki" - dodał Jurek Owsiak.

Przystanek Woodstock, do zobaczenia za rok!

Michał Boroń, Kostrzyn nad Odrą

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas