#119 Pełnia Bluesa: Byłam w jazzowym klubie w Chicago. Tam nikt się nie przejmuje

70-latek tańczący z 30-latką? Ktoś w puchowej kurtce obok kobiety w eleganckiej sukience? Prezenter rzucający ze sceny żart za żartem? Takie rzeczy tylko w... Chicago, a konkretniej w Green Mill. Odwiedziłam jeden z najbardziej kultowych klubów jazzowych w tym mieście. Możesz wyglądać jak chcesz i być pewien, że nikt, absolutnie nikt, nawet na ciebie nie popatrzy. Najważniejsze, byś się dobrze bawił.

Green Mill to jedno z najbardziej kultowych miejsc w Chicago
Green Mill to jedno z najbardziej kultowych miejsc w ChicagoWikimedia Commons/ C.C. 4.0./ Kenneth C. Zirkelmateriał zewnętrzny

The Green Mill Cocktail Lounge to dobrze znane na muzycznej mapie Chicago miejsce. Słynie z jazzowych występów, a jego początki sięgają 1907 roku. Wtedy to przy ulicy Broadway powstało Pop Morse's Roadhouse. Trzy lata później lokal kupił Tom Chamales, zmieniając nazwę na Green Mill Gardens. Spotykali się tam aktorzy, a także... mafiosi, w tym sam Al Capone. Do dziś wiadomo, gdzie najbardziej lubił siedzieć.

Po erze prohibicji występowali tam m.in. Louis Armstrong czy Billie Holiday. Obecnie Green Mill gości nie tylko solistów, ale też kwartety jazzowe czy orkiestry swingowe.

Trafiłam akurat na jedną ze swing nights. Pełno ludzi. Różny wiek. Różne narodowości. Ameryka. Niektórzy siedzą przy stolikach i barze, inni stoją stłoczeni w przejściach.

Kolejne numery muzyków zapowiada starszy radiowy prezenter i wykonawca Lou Rugani. Na sobie ma żółty garnitur, a w sobie dużo luzu i lekkości. "Don't be a sucker" - rzuca do jednego z widzów podczas żartów wypowiadanych między piosenkami.

Pin-up i pomięta flanela

Opieram się o jedną z kolumn i delektuję koncertem. Na parkiecie coraz więcej śmiałków. 70-latek tańczy z 30-latką, ktoś nie zdjął puchowej kurtki. Inny - we flaneli i jeansach - bawi się z elegancko ubraną dziewczyną. Obok kobieta w stylu pin-up, a po prawej 60-kilku latka w wyciągniętej, pomiętej koszuli.

Green Mill w ChicagoINTERIA.PL

Niektórzy podrygują w rytm, inni zupełnie nie. Wszyscy za to czują się świetnie. Nikogo nie obchodzi, jak wyglądasz. Nikt krzywo na ciebie nie spojrzy i nie oceni. Takiego american dream życzyłabym sobie w Polsce.

#118 Pełnia Bluesa. MAN'iek: U nas 2+2 to niekoniecznie czteryInteria.tv
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas