Wielkopolskie Rytmy Młodych 2025: Zrobiliśmy sobie problem [PIERWSZY PÓŁFINAŁ]
W tym roku finał Wielkopolskich Rytmów Młodych będzie wybitnie mocny i z pewnością obrady zakończą się rękoczynami. A wszystko przez to, że wspaniałe jury w ogóle nie pomyślało i wybrało do półfinałów 20 fantastycznych zespołów, tym samym robiąc sobie niemały problem przy wyborze tych, które powinny przejść do ostatniego etapu. No ale od początku…

Zacznijmy od tego, że w tym roku Wielkopolskie Rytmy Młodych zmieniły formułę (i nazwę też), w stosunku do poprzednich lat, choć starsi bywalcy Jarocina doszukają się tu podobieństw do tego, co działo się kilka dekad temu. A formułę zmieniły zdecydowanie na dobre, przynajmniej ze strony jurora patrząc.
Najpierw oczywiście - każdy w swoim domu, pracy i samochodzie - przesłuchaliśmy około 300 zgłoszeń. Większość dobrych, nikt nie chciał dawać minusowych punktów, a w poprzednich latach i tak bywało. Z tej trzysetki, po godzinach słuchania, dyskusjach i dogrywkach, wybraliśmy 20 grup, które chwilę później mogły ucieszyć się z maila zapraszającego ich do półfinałów.
Bo właśnie półfinały to ta nowa rzecz. Dlaczego pisałam, że ta formuła jest lepsza? Bo, niestety, czasem nagrania w studiu a granie na żywo mocno się rozjeżdżają. Ale tylko czasem, bo w jarocińskich półfinałach tak nie było, przez co potem nie umieliśmy wybrać najlepszych z najlepszych. Żeby wszystko było jasne - w drodze losowania zespoły zostały podzielone na cztery półfinały (tak, wiemy, że "cztery półfinały" brzmi dziwnie, ale nie było ćwierćfinałów, tak że przetrwajmy to), a do finału przeszedł najlepszy z każdego półfinałowego koncertu.
Pierwszy półfinał: zatęskniło się za irokezem
19 maja o godzinie 8:00 zameldowaliśmy się w studiu TVP Poznań (jeszcze raz wielkie dzięki dla tamtejszej ekipy, jesteście wspaniali!), szybkie malowanie, okablowanie i mogliśmy zasiadać na publiczności, żeby posłuchać pierwszego zespołu. Koncert o 9 rano. O ile nie jesteś na Szigecie, w Koloseum, które nigdy nie zasypia, to godzina co najmniej barbarzyńska.
Ale zespół Cafetrauma, który grał jako pierwszy, zupełnie nic sobie z tego nie robił, a "Zabierasz mi wszystko, jak mam, k..wa, wyjść na ludzi" zapętlałam jeszcze w głowie idąc dwa dni później na pociąg do domu. Poza muzyką chłopaki przypomnieli nam, jak to dobrze, że są zespoły śpiewające o czymś. Sprawdzajcie i tych emo-punkowych gości, i Fundację Nie Jest Źle.
Następnie K-Essence, który podpisuje się pod wspaniałym sloganem "Finding beauty and hope where there is none" ("Odnajdywanie piękna i nadziei tam, gdzie ich nie ma"). Wokalistę - Bartka Księżyka - możecie znać też z NeLL. Trochę brudnych gitar prosto ze Śląska.
Jako trzeci na scenie pojawił się Soboń, którego takich, na przykład, "Wymarzeń" koniecznie musicie posłuchać. Człowiek z głosem, który idealnie pasowałby do spacerowania gdzieś po bieszczadzkich połoninach. Głos z zaśpiewami, które śmiało umieścilibyście gdzieś tam w Nowym Targu. I wszystko by pasowało, gdyby nie to, że przyjechali znad morza. Dla nas już zawsze będziesz góralem z Gdańska!
Później kolejny zespół, który od razu wpadł na moją spotifajową playlistę. "Zapytałem się, czy ty słuchasz Pixies, ja słucham Pixies…", czyli młode chłopaki z grupy Pretensje. Skoro już wspominaliśmy o sloganach, to ci mają "Cios w morde". I w sumie trochę był to policzek, jak człowiek sobie przypomniał, jak młody był, w pogo chodził. Zatęskniło się za irokezem przez chwilę.
Pierwszy półfinał zamknęli Punched Orange, czyli "weseli ludzie robiący smutną muzykę". Zawsze mówię, że jeśli wychodzę z koncertu i nie słyszę na jedno ucho, to znaczy, że było dobrze. Czyli tu było. A jeśli chcielibyście kiedyś zobaczyć, jak się gra szatany na gitarze Hello Kitty, to sprawdzajcie prędko, gdzie wybierają się na występy.
Drugi półfinał: jak to śpiewał Grabaż…
"Nie kończyłem medycyny, ale to schizofrenia". To było kilka godzin takiej różnorodności, że jakbym chciała kłamać, to i tak bym tego nie wymyśliła.
Ach, no i skoro już mówiliśmy o ciężkiej muzyce, to potem dopiero było. Na scenę wszedł Deathyard, z wokalem, który jeśli tylko raz usłyszycie, będziecie wspominać na zawsze. W trakcie rozmowy padło zdanie, które miało nie wyjść na jaw, czyli "Wystarczy jakbyś po prostu mówił", no i tak no. Co bardziej zorientowani w takiej muzyce, będą kojarzyć go też z grupy Popiór.
Później wpadliśmy na przeciwną stronę skali muzycznej, bo jako drugi w tym półfinale pojawił się zespół IKSY. Tutaj trudno mi pisać obiektywnie, bo nie był to mój pierwszy koncert Iksów, i choć występowali w okrojonym składzie, który wymusił nieco inne aranżacje, to wiem, jak oni potrafią być i delikatni, i trochę bardziej zadziorni. Gdybyśmy nie ustalili, że słowo "uroczy" nie brzmi zbyt dobrze, to pewnie bym go teraz użyła.
Po Iksach znowu zwrot, tym razem w stronę zimnej fali. Neustadt to zespół złożony z 17-latków, którzy już doskonale wiedzą, co chcą robić, jak grać i jak wyglądać. Zabrzmię, jakbym miała 80 lat, co w sumie zdarza mi się całkiem często, ale nastolatki, które na pytanie o inspiracje odpowiadają: "Variété"... No kurde!
Następnie Leepy, chociaż wchodząc do studia myśleliśmy, że albo trochę Miuosh, albo może Bedoes. Głupie żarty, ale taka to już była godzina, mniej więcej siedemdziesiąta nagrań. Tu zrobiło się trochę weselej i dobrze, bo poprzedni koncert zakończyliśmy słowami, że "świat jest niepokojący". "Jesteś jak kolorowy ptak, kolorowy ptak jak ty" śpiewaliśmy wszyscy do końca dnia. Już niedługo w stacjach radiowych.
A skoro już o końcu, to na koniec poniedziałkowych koncertów dostaliśmy Gilzy. "Totalny punk rock". Za bardzo nie mogliśmy się skupić na muzyce, bo rozpraszały nas obnażone nogi wokalisty. Ale gdyby któryś zespół chciał się dowiedzieć, jak rozkręcić pogo, to chłopaki stworzyli dobry poradnik. Po koncercie dowiedziałam się, że "gilzy" to m.in. albo te takie rurki od papierosów, albo to tekturowe coś, na co nawija się np. papier toaletowy. And I think it's beautiful.
Jeśli myślicie, że dowiecie się stąd, kto przeszedł do finałów, to nie, przepraszam. Wiem, ale nie mogę powiedzieć. Nie mogę też powiedzieć, kto podobał mi się najbardziej, mogę za to, że wszystkie zespoły były fenomenalne. Jury w składzie Kathia, Kuba Kawalec, Tomek Jankowski, Sebastian Pluta i moja osoba jest bardzo dumne.
A żeby poznać wynik, trzeba oglądać TVP Poznań w każdą niedzielę czerwca. Back to 80', tylko wtedy trzeba było słuchać radia.