OFF Festival: Blizny, zmarszczki i rock'n'roll
Drugi dzień festiwalu i znów show skradł kolejny weteran. Iggy Pop i zespół The Stooges nie pozostawili wątpliwości, kto jest największą gwiazdą OFF Festival 2012.
"Zagramy jeszcze jeden numer i zrobimy miejsce na apokalipsę" - poinformował poprzedzający występ Iggy & The Stooges gitarzysta Thurston Moore. Były muzyk Sonic Youth doskonale wiedział, co się święci, a wszyscy oczekujący żenującego pokazu rock'n'rollowej geriatrii musieli być srogo zawiedzeni. O ile muzycy obecnego wcielenia The Stooges - swoją drogą dający pokaz bezlitosnego, korzennego czadu - odrobinę przypominali band z Muppetów, to już sam 65-letni Iggy Pop najwyraźniej zawarł pakt z diabłem. Nieujarzmiona witalność amerykańskiego wokalisty była wręcz porażająca. Także z tego powodu, że bardzo naturalna. Iggy po prostu już się taki urodził i wcale nie przeszło mu to z wiekiem.
Ubrany tradycyjnie jedynie w czarne obcisłe dżinsy, ze szczupłym i umięśnionym torsem pokrytym nieubłaganymi zmarszczkami i nieusuwalnymi bliznami, kulejący i bluzgający wodą Iggy zachowywał się jak nieoswojone zwierzę wypuszczone z klatki. Jednocześnie chaotyczne i bez wątpienia wyczerpujące szamotanie się po scenie zupełnie nie wpływało na możliwości głosowe artysty. Kondycja godna pozazdroszczenia i pewnie wpędzająca w kompleksy co po niektórych młodszych widzów.
Część z nich miała zresztą okazję na bliższe spotkanie z legendą, bo Iggy w żołnierskich słowach ("Wpuśćcie ich, wy matkojebcy") "poprosił" ochroniarzy o zezwolenie na wejście na scenę kilkunastu osobom. Tak powstała "polska" grupa taneczna, towarzysząca Iggy'emu & The Stooges w Katowicach. Artysta był również mocno wspierany wokalnie, bo "I Wanna Be Your Dog" czy "The Passenger" śpiewało kilkanaście tysięcy gardeł.
Zupełnie inna formę czadu - elegancką, jeśli można użyć tego słowa - zaproponował wspomniany Thurston Moore. Ubrany w nieskazitelnie białą koszulę gitarzysta zaproponował "biały hałas" gitarowych sprzężeń, zgrzytów i... melodii. Pod względem technicznym i wirtuozerskim - w dobrym tego słowa znaczeniu - był to koncert wybitny. Nawet uderzając po uszach kakofonią, Thurston Moore wiedział, co i jak chce zagrać. Zero przypadku i jednocześnie niesamowita instrumentalna swoboda jednego z największych gitarzystów w historii muzyki alternatywnej.
Zresztą drugi dzień OFF Festival 2012 stał właśnie pod znakiem gitar. Garażowych Kristen, psychodelicznych Apteki, postrockowo-metalowych Tides From Nebula i Blindead, punkowych Pissed Jeans, stonerowych Baroness, wreszcie britrockowych The Wedding Present i The House Of Love. Nie znaczy to, że sobota w Dolinie Trzech Stawów była monotonnie gitarowa. Wręcz przeciwnie, przecież w Katowicach wystąpili również elektroniczno-country'owy Daughn Gibson, jazzowy Mikołaj Trzaska z muzyką do filmu "Róża", indie-rockowi The Antlers, etniczno-taneczni Shangaan Electro czy hiphopowiec DOOM. Na brak urozmaiceń narzekać nikt nie miał prawa.
Artur Wróblewski, Katowice