OFF Festival: Blizny, zmarszczki i rock'n'roll

Drugi dzień festiwalu i znów show skradł kolejny weteran. Iggy Pop i zespół The Stooges nie pozostawili wątpliwości, kto jest największą gwiazdą OFF Festival 2012.

Iggy Pop był gwiazdą drugiego dnia OFF Festival 2012 fot. Jim Dyson
Iggy Pop był gwiazdą drugiego dnia OFF Festival 2012 fot. Jim DysonGetty Images/Flash Press Media

"Zagramy jeszcze jeden numer i zrobimy miejsce na apokalipsę" - poinformował poprzedzający występ Iggy & The Stooges gitarzysta Thurston Moore. Były muzyk Sonic Youth doskonale wiedział, co się święci, a wszyscy oczekujący żenującego pokazu rock'n'rollowej geriatrii musieli być srogo zawiedzeni. O ile muzycy obecnego wcielenia The Stooges - swoją drogą dający pokaz bezlitosnego, korzennego czadu - odrobinę przypominali band z Muppetów, to już sam 65-letni Iggy Pop najwyraźniej zawarł pakt z diabłem. Nieujarzmiona witalność amerykańskiego wokalisty była wręcz porażająca. Także z tego powodu, że bardzo naturalna. Iggy po prostu już się taki urodził i wcale nie przeszło mu to z wiekiem.

Ubrany tradycyjnie jedynie w czarne obcisłe dżinsy, ze szczupłym i umięśnionym torsem pokrytym nieubłaganymi zmarszczkami i nieusuwalnymi bliznami, kulejący i bluzgający wodą Iggy zachowywał się jak nieoswojone zwierzę wypuszczone z klatki. Jednocześnie chaotyczne i bez wątpienia wyczerpujące szamotanie się po scenie zupełnie nie wpływało na możliwości głosowe artysty. Kondycja godna pozazdroszczenia i pewnie wpędzająca w kompleksy co po niektórych młodszych widzów.

Część z nich miała zresztą okazję na bliższe spotkanie z legendą, bo Iggy w żołnierskich słowach ("Wpuśćcie ich, wy matkojebcy") "poprosił" ochroniarzy o zezwolenie na wejście na scenę kilkunastu osobom. Tak powstała "polska" grupa taneczna, towarzysząca Iggy'emu & The Stooges w Katowicach. Artysta był również mocno wspierany wokalnie, bo "I Wanna Be Your Dog" czy "The Passenger" śpiewało kilkanaście tysięcy gardeł.

Zupełnie inna formę czadu - elegancką, jeśli można użyć tego słowa - zaproponował wspomniany Thurston Moore. Ubrany w nieskazitelnie białą koszulę gitarzysta zaproponował "biały hałas" gitarowych sprzężeń, zgrzytów i... melodii. Pod względem technicznym i wirtuozerskim - w dobrym tego słowa znaczeniu - był to koncert wybitny. Nawet uderzając po uszach kakofonią, Thurston Moore wiedział, co i jak chce zagrać. Zero przypadku i jednocześnie niesamowita instrumentalna swoboda jednego z największych gitarzystów w historii muzyki alternatywnej.

Zresztą drugi dzień OFF Festival 2012 stał właśnie pod znakiem gitar. Garażowych Kristen, psychodelicznych Apteki, postrockowo-metalowych Tides From Nebula i Blindead, punkowych Pissed Jeans, stonerowych Baroness, wreszcie britrockowych The Wedding Present i The House Of Love. Nie znaczy to, że sobota w Dolinie Trzech Stawów była monotonnie gitarowa. Wręcz przeciwnie, przecież w Katowicach wystąpili również elektroniczno-country'owy Daughn Gibson, jazzowy Mikołaj Trzaska z muzyką do filmu "Róża", indie-rockowi The Antlers, etniczno-taneczni Shangaan Electro czy hiphopowiec DOOM. Na brak urozmaiceń narzekać nikt nie miał prawa.

Artur Wróblewski, Katowice

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas