Reklama

Wspólnie dla Covana

W niedzielę (26 kwietnia) w krakowskim klubie Studio na charytatywnym koncercie dla Adriana Kowanka z Decapitated zagrali Ketha, Jesus Chrysler Suiside, Vader i Riverside.

W październiku 2007 roku podczas trasy koncertowej Extreme Hallucinosis Tour 2007 w wypadku drogowym na Białorusi zginął perkusista Decapitated Witold Kiełtyka, a wokalista Adrian Kowanek odniósł poważne obrażenia. Ciężka i kosztowna rehabilitacja "Covana" trwa do dzisiaj.

W ramach pomocy dla muzyka organizowano wiele charytatywnych koncertów, zarówno w kraju, jak i za granicą. Dochód z krakowskiej imprezy również zostanie przekazany na leczenie wokalisty.

Pierwsza na scenie zaprezentowała się młoda rzeszowska formacja Ketha (sprawdź profil grupy w serwisie Muzzo.pl), rozpoczynająca na dobrą sprawę swoją przygodę z profesjonalnym graniem. Występ wśród takiego towarzystwa, w dużym klubie i przy licznie zebranej publiczności, z pewnością był dobrą szansą na "przetarcie się" muzyków przed rozpoczynająca się właśnie pierwszą zagraniczną trasą koncertową.

Reklama

Jako drudzy wystąpili weterani z Jesus Chrysler Suicide, którzy w swoim stylu, czyli mieszając punk rocka, hardcore i trash metal dali mocny, energetyczny koncert.

Pod sceną prawdziwie tłoczno zrobiło się dopiero przed koncertem Vadera. Mimo początkowych drobnych problemów z dźwiękiem (perkusja zbyt głośno wybijała się na tle gitar), muzycy w swoim stylu "pozamiatali". Dźwiękiem z reszta nikt specjalnie się nie przejmował, tego dnie najważniejsze było samo uczestnictwo w imprezie, o czym przekonywał także lider Vadera Peter odpowiadając na brawa publiczności: "Brawa należą się Wam, że jesteście tu dziś!".

Mimo, iż po zejściu Vadera pod scena zrobiło się ponownie luźniej, a problemy z nagłośnienie kolejny raz dały o sobie znać, fani którzy pozostali, byli zachwyceni. Riverside zagrał w prawdzie krótko, ale za to treściwie - prezentując m.in. dwa nowe utwory z mającej ukazać się w czerwcu płyty "Anno Domini High Definition". "Hyperactive" złożony z ostrych riffów i dużej ilości partii klawiszowych zabrzmiał naprawdę mocno. "Hybrid Times" - nieco spokojniejszy, wypadł bardziej atmosferycznie.

Formacje, które się zaprezentowały na scenie klubu Studio, mimo iż wszystkie spod znaku mocnego grania, to jednak przyciągające różnych odbiorców. Nie wszystkim takie zestawienie się podobało, część uczestników pod sceną pojawiła się tylko podczas występu swojego faworyta. Jednak, jak trafnie zauważył frontman Vadera, najważniejszy był cel spotkania - "aby Covan znów mógł stanąć na scenie i zagrać!".

Aleksander Mika, Kraków

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Vader | studio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama