To był ostatni koncert Paula Di'Anno w życiu. "Był prawdziwym buntownikiem"
- Mogę śmiało powiedzieć, że był prawdziwym buntownikiem. Jeżeli coś się mu nie podobało, od razu to wiedziałeś, bez ściemy, bez owijania w bawełnę - tak w rozmowie z Interią Paula Di'Anno wspomina gitarzysta Bartosz "Bratek" Wójcik, który razem z innymi polskimi muzykami towarzyszył legendarnemu wokaliście na jego ostatnim koncercie w życiu. Były frontman Iron Maiden zmarł 21 października.
Paul Di'Anno zmarł w swoim domu w wieku 66 lat. Ostatni koncert byłego frontmana Iron Maiden (sprawdź!) - z udziałem polskich muzyków - odbył się 30 sierpnia w Krakowie. Już po tym występie zapowiadano powrót "Bestii" do Polski na kolejne koncerty.
W ramach trasy "The Beast Resurrection Tour" Paul Di'Anno zaśpiewał w Hype Parku w Krakowie pod szyldem "Beast of Iron Maiden & Polish Chapter". U jego boku pojawili się bowiem polscy muzycy: Bartosz "Bratek" Wójcik (gitara), Karol Wójcik (gitara), Grzegorz Tusznio (bas) i Krzysztof Żurek (perkusja).
To był ostatni koncert Paula Di'Anno w życiu. "Mieliśmy plany na przyszłość"
Pod Wawelem schorowany i poruszający się na wózku inwalidzkim wokalista wykonał utwory z dwóch pierwszych płyt Iron Maiden, na których śpiewał: "Iron Maiden" i "Killers". Przypomnijmy, że za mikrofonem w legendzie nurtu New Wave of British Heavy Metal stał w latach 1978-1981. Później jego miejsce zajął Bruce Dickinson.
Zobacz również:
Występ w Krakowie w rozmowie z Interią wspomina Bartosz "Bratek" Wójcik, który znajduje się również w składzie grupy Perfect Gold, będącej kontynuacją legendarnego Perfectu.
- Chciałbym powiedzieć, że jestem ogromnie wdzięczny, zły i smutny zarazem, o ile taka mieszanka jest w ogóle możliwa. Możliwość obcowania oraz stania na jednej scenie z nazwiskiem tak legendarnym, jak Paul Di'Anno jest po prostu nie do opisania. Nie spodziewałem się, że będę miał przyjemność spotkania, a już nie wspominając o możliwości zagrania z nim na jednej scenie.
- Jako piętnastolatek dosłownie katowałem "Phantom of the Opera", "Iron Maiden", czy "Prowler" na mojej pierwszej gitarze marki Fenix. Pomagał mi przy tym mój wówczas siedmioletni brat Karol, który zapętlał mi na komputerze ścieżki powyższych numerów, abym mógł zagrać je zgodnie z oryginałem... tymczasem niedawno wystąpiliśmy obydwoje razem z Paulem na jednej scenie. Życie pisze niesamowite scenariusze.
Muzyk dodaje, że razem z wokalistą miał już plany na przyszłość, bo w grudniu miał on wrócić na kolejne koncerty do Polski, jednak jego przedwczesna śmierć boleśnie zweryfikowała te pomysły.
- Koncert w Krakowie okazał się jego ostatnim. I dopełnił się w charakterze "Polish Chapter". Na scenie wraz z Paulem wystąpiłem ja, mój brat Karol Wójcik (główny człon "Polish Chapter"), Grzesiek Tusznio oraz Krzysztof Żurek. Moje słowa nie oddadzą w pełni atmosfery tego wieczoru. Koncert był całkowicie wyprzedany, ludzie śpiewali głośniej, niż my graliśmy, a Paul dawał z siebie wszystko. Publiczność szczerze okazywała za co go kocha. I to jest piękne. Myślę, że to była siła napędowa Paula... jego publiczność. Tam czuł się jak ryba w wodzie, pomimo jego stanu zdrowia.
- Należy również nadmienić Stjepana Jurasa - wieloletniego przyjaciela oraz menedżera Paula. Niesamowita praca jaką włożył w dalszy rozwój jego kariery oraz opiekę po załamaniu zdrowotnym jest godna podziwu. On naprawdę był jego aniołem stróżem. Wiem, że jest jedyną odpowiednią osobą przeznaczoną do czuwania nad spuścizną Paula Di'Anno.
Bartosz "Bratek" Wójcik najbardziej zapamiętał "bezwzględną szczerość" wokalisty.
- Mogę śmiało powiedzieć, że był prawdziwym buntownikiem. Jeżeli coś się mu nie podobało, od razu to wiedziałeś, bez ściemy, bez owijania w bawełnę. Jednocześnie był prawdziwym kumplem, fajnym gościem z którym mogłeś pogadać o wszystkim i pożartować ze wszystkiego. Bez wątpienia był prawdziwy w tym kim był - podsumowuje gitarzysta w rozmowie z Interią.