Reklama

Zniknęła ze sceny i nagle wróciła. Nagranie zachwyciło miliony widzów

Plotkarskie magazyny nigdy nie miały z niej wielkiego "pożytku". Nie wywoływała skandali, nie zrobiła niczego kontrowersyjnego, nie kłóciła się z kolegami ani koleżankami po fachu. Nuda. Zamiast tego robiła swoje i bez wielkiego szumu nagrywała płyty, które dla wielu osób do dziś są jednymi z najważniejszych albumów w życiu. Tracy Chapman skończyła 60 lat. Wielu osobom artystka kojarzy się przede wszystkim z piosenką "Fast Car" - niepozornym utworem, który przypadkiem stał się przebojem.

Plotkarskie magazyny nigdy nie miały z niej wielkiego "pożytku". Nie wywoływała skandali, nie zrobiła niczego kontrowersyjnego, nie kłóciła się z kolegami ani koleżankami po fachu. Nuda. Zamiast tego robiła swoje i bez wielkiego szumu nagrywała płyty, które dla wielu osób do dziś są jednymi z najważniejszych albumów w życiu. Tracy Chapman skończyła 60 lat. Wielu osobom artystka kojarzy się przede wszystkim z piosenką "Fast Car" - niepozornym utworem, który przypadkiem stał się przebojem.
Tracy Chapman /Trisha Leeper/WireImage /Getty Images

Kiedy Tracy Chapman pojawiła się w lutym 2024 roku na scenie podczas gali Grammy, niektórzy przecierali oczy ze zdumienia. Artystka była gościem specjalnym imprezy i chociaż zaśpiewała tylko jedną piosenkę, na dodatek nie sama, to właśnie ten występ okazał się najczęściej komentowanym i wspominanym momentem ceremonii. 

Nic dziwnego. Wokalistka bardzo rzadko koncertuje, jest też, delikatnie mówiąc, bardzo oszczędna w wydawaniu płyt. Co prawda Chapman stwierdziła kilka lat temu, że nie wybiera się jeszcze na emeryturę, co niedawny występ potwierdził, ale nie ukrywała też, że miło jest spędzać czas w domu zamiast tułać się po świecie. Dla fanów taka wypowiedź nie jest żadnym zaskoczeniem. Tracy zresztą nigdy nie starała się zostać gwiazdą. Chciała po prostu grać i śpiewać dla ludzi, a singel "Fast Car" bardzo jej to ułatwił.

Reklama

Tracy Chapman: Zaczepki agresja każdego dnia

Dzieciństwo wokalistki nie było łatwe. Rodzice Tracy rozwiedli się, kiedy była jeszcze dzieckiem. Od tej pory artystkę oraz jej siostrę wychowywała samotnie matka. Gdyby powiedzieć, że rodzina nie była najbogatsza, to byłoby to spore niedopowiedzenie. Piosenkarka nie ukrywała też, że w młodości była gnębiona. Cleveland, w którym mieszkała, musiało łączyć szkoły, więc czarnoskóre dzieciaki były dowożone do placówek w typowo "białych" okolicach i odwrotnie, co prowadziło do protestów oraz konfliktów na tle rasowym. Wokalistka wiele razy była atakowana tylko z powodu kolory skóry. W samej szkole natomiast rówieśnicy wyśmiewali ją i dokuczali jej dlatego, że była molem książkowym.

Tracy lubiła się uczyć. Marzyła o tym, żeby pójść później do jakiejś lepszej placówki, która da jej większe możliwości i w której uczniowie będą się bardziej szanować. Rodziny w żadnym wypadku nie było na to stać. Artystka miała jednak sporo szczęścia, bo dostała stypendium prywatnej szkoły z internatem w Connecticut. Później zdobyła kolejne stypendium, tym razem uniwersyteckie. Chapman studiowała antropologię oraz afrykanistykę, ale lata na uczelni okazały się dla niej ważne również z innego powodu: to właśnie wtedy zaczęła się kariera wokalistki.

"Mój ojciec mógłby ci pomóc"

Piosenkarka od dziecka miała kontakt z muzyką. Jako kilkulatka grała na ukulele, potem dostała pierwszą gitarę i jeszcze w podstawówce zaczęła pisać piosenki. Podczas studiów nareszcie miała okazję je zaprezentować, chociaż trzeba przyznać, że przed niełatwą publicznością. Tracy najczęściej grała w małych kawiarniach, na ulicach albo stacjach lokalnej kolejki - za parę groszy, które przechodnie wrzucali jej do pudełka. 

Podobnie zaczynało wiele przyszłych gwiazd, również dla Chapman był to najłatwiejszy sposób na zaprezentowanie swojej muzyki. Piosenki artystki można było też usłyszeć w uczelnianej stacji radiowej, poza tym wokalistka zagrała kilka supportów, co wkrótce okazało się bardzo istotne. Jeden z występów Tracy zobaczył jej kolega z uczelni, Brian Koppelman. Dzisiaj to znany scenarzysta oraz producent, który współtworzył między innymi "Ocean's Thirteen" i "Iluzjonstę". Wtedy student podszedł do artystki, powiedział jej, że jest zachwycony występem i że jego ojciec mógłby pomóc jej w karierze. Piosenkarka grzecznie podziękowała, po czym po prostu się pożegnała i wyszła. Na szczęście Brian nie odpuścił sprawy, nagrał utwór z uczelnianej stacji na kasetę, a taśmę wręczył swojemu ojcu, który zarządzał wytwórnią płytową. Menedżera nie trzeba było przekonywać. Koppelman senior szybko załatwił młodej wokalistce kontrakt płytowy.

Champan nie miała pojęcia, że debiutancki album zmieni jej życie, a jeden singel zapewni jej wieloletnią karierę. Początki nie były jednak łatwe. Wszystkie szczegóły płyty były już ustalone, studio zarezerwowane, można było zacząć pracę. Wtedy okazało się, że producent, który miał pracować nad krążkiem, zginął w wypadku samochodowym. Wytwórnia znalazła zastępstwo, ale okazało się, że nowa osoba nie miała tyle doświadczenia i efekty nagrań w okolicach Woodstock były co najmniej marne. "Ustawił mnie na środku studia. Wszyscy muzycy byli wokół mnie i grali rzeczy od sasa do lasa, bo producent nie dał im zbyt wielu wskazówek... I brzmiało to okropnie" - wspominała wokalistka w rozmowie z "The Guardian". 

Tracy zadzwoniła do swojej wytwórni, żeby powiedzieć, że ten system nie działa. Usłyszała, że nie jest źle, więc może spróbowałaby jakoś odnaleźć się w tym systemie. Kiedy po kilku dniach okazało się, że nie ma żadnej poprawy, a efekty nadal są koszmarne, wokalistka wykonała jeszcze jeden telefon. Znowu usłyszała, że powinna dać szansę producentowi, bo na pewno nie będzie tak źle. W końcu Chapman straciła cierpliwość, zbuntowała się i zagroziła odejściem. Wtedy wreszcie firma postanowiła działać i coś z tym zrobić. Piosenkarka wspominała, że rzeczywiście zaczęła być traktowana poważnie przez otoczenie, kiedy jej debiutancki album osiągnął sukces. Wszyscy zrozumieli wtedy, że jeśli Tracy zgłasza problem, to nie są to kaprysy młodej gwiazdki, lecz coś, czym faktycznie trzeba się zająć.

Zawiedzione nadzieje

Debiutancka płyta piosenkarki, zatytułowana po prostu "Tracy Chapman", ukazała się w kwietniu 1988 roku. Album szybko zdobył popularność, a wszystko dzięki singlowi "Fast Car". Piosenka powstała pewnego wieczoru, dwa lata wcześniej. To właśnie ten utwór przykuł uwagę Briana podczas pamiętnego kameralnego występu. Artystka nigdy nie lubiła wyjaśniać swoich tekstów ani zdradzać, ile z nich to historie z jej życia, a ile to opowieści o innych ludziach. "Fast Car" to piosenka o zawiedzionych nadziejach i marzeniach, które okazują się trudne do spełnienia. Tracy przyznała, że akurat ten tekst idealnie pasuje do historii jej rodziców, a zdała sobie z tego sprawę dopiero po czasie.

"To opowieść o tym, jak się poznali, kiedy byli jeszcze bardzo młodzi, a potem postanowili razem spędzić życie, chociaż moja mama bała się wyprowadzki z domu. Rodzice pobrali się i ruszyli w świat, a codzienność okazała się trudna. Mama nie skończyła szkoły średniej, tata był o kilka lat starszy. Trudno było mu zbudować życie, o jakim marzył - z jego wykształceniem, możliwościami. W pewnym sensie myśleli, że razem będą mieć większe szanse na spełnienie marzeń" - powiedziała Champan w rozmowie z BBC. Piosenkarka przyznała, że wszyscy z jej otoczenia, które pamięta z dzieciństwa, mieli podobne doświadczenia. Ludzie mogli tylko ciężko pracować i liczyć na to, że uda im się poprawić własny los. Nic dziwnego, że tak wiele osób na świecie utożsamiało się później z tekstem.

W muzycznym świecie ważne są nie tylko talent i ciężka praca, ale też szczęście. Tracy przekonała się o tym na własnej skórze. W czerwcu 1988 roku, czyli tuż po wydaniu płyty, na stadionie Webley w Londynie odbył się koncert z okazji 70. urodzin Nelsona Mandeli. To była spora impreza. Występy na miejscu oglądało ponad 70 tysięcy osób, przed telewizorami na całym świecie - miliony. Wokalistka zagrała krótki koncert, zaledwie trzy utwory, po południu, bo tak to zwykle wygląda w przypadku początkujących artystów. Jedną z gwiazd wieczoru miał być natomiast Stevie Wonder. Okazało się jednak, że muzyk miał problemy ze sprzętem, więc organizatorzy w popłochu szukali "planu B". Tym "planem B" okazała się Chapman. 

Wokalistka, nieco zestresowana, bo takie zastępstwo było przecież sporym wyzwaniem, wyszła na scenę i podbiła serca widzów. Wystarczyło kilka tygodni żeby "Fast Car" stało się przebojem w Wielkiej Brytanii i kilka kolejnych, żeby utwór świetnie radził sobie w USA, a płyta stała się hitem na listach sprzedaży. Tracy, chociaż sama nie dążyła do popularności, nie mogłaby sobie wyobrazić lepszego początku kariery.

"Spróbujcie to skrócić"

Niewiele brakowało, żeby "Fast Car" brzmiało inaczej, niż utwór, który dzisiaj znamy. Producent David Kershenbaum był zachwycony piosenką. Pod mniejszym wrażeniem była jednak wytwórnia. Firma miała wątpliwości, czy taki spokojny, niepozorny utwór ma jakiekolwiek szanse pod koniec lat 80., kiedy królowała przecież elektronika. David jednak naciskał, więc wytwórnia zaproponowała, żeby skrócić piosenkę, a refren zaczynał się szybciej. Powstała nawet taka wersja, jednak okazało się, że to fatalny pomysł. Utwory Tracy zawsze były opowieściami, a nagle z jednej z nich wycięto część wątków. Ostatecznie udało się wydać piosenkę w oryginalnym, dłuższym wydaniu, czego chyba później nikt nie żałował.

Co sprawiło, że singel "Fast Car" nie tylko stał się przebojem pod koniec lat 80., ale do dzisiaj jest jednym z najważniejszych utworów ostatnich kilkudziesięciu lat? Chapman jest przekonana, że niektóre tematy są po prostu ponadczasowe. "Są takie zmartwienia, obawy w życiu, które dotyczą wszystkich. Każdy chce być kochany i znaleźć swoje miejsce w świecie. Każdy chce mieć jakiś cel i poczucie sensu tego, co robi. Myślę o tym i w pewnym stopniu takie rozważania trafiają później do moich piosenek" - przyznała wokalistka w rozmowie z "The Daily Telegraph".

"Fast Car" jest najczęściej przerabianą piosenką Tracy Chapman i do dzisiaj wielu artystów, również tych młodego pokolenia, robi covery tego przeboju. Khalid, Justin Bieber, Passenger, Kelly Clarkson i Sam Smith - to tylko niektórzy z nich, a ostatnio do tego grona dołączył Luke Combs. Gwiazdor country od dzieciństwa uwielbia debiutancką płytę Chapman i był zachwycony tym, że wokalistce spodobała się jego wersja utworu. Kiedy Luke nagrywał piosenkę, nawet nie przyszło mu do głowy, że pewnego dnia zaśpiewa ją razem z Tracy, jak to się wydarzyło w lutym 2024 roku na gali Grammy. 

Fani motoryzacji wiele razy wypytywali artystkę, czy rzeczywiście miała kiedykolwiek tytułowy "Fast Car". W wywiadzie dla magazynu "Rolling Stone" wokalistka przyznała, że wszystkie jej auta były raczej wysłużonymi maszynami, które miały niewiele wspólnego z dużymi prędkościami. Spore liczby można było im wpisać jedynie w rubryce "przebieg".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tracy Chapman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy