Reklama

Rozchwytywany gwiazdor wylądował na dnie. Gdy powrócił, widzowie go nie poznali

Na początku 2022 roku widzowie brytyjskiej stacji telewizyjnej ITV przez pięć tygodni zastanawiali się, kim jest doskonale śpiewający pudel, który w popularnym programie "The Masked Singer" zachwycił wszystkich wykonaniem wielkiego przeboju Eltona Johna "Rocket Man". Tajemniczy muzyk czarował również swoimi wersjami hitów Toma Jonesa i Natashy Bedingfield. Kiedy został wreszcie zmuszony przez publiczność do ściągnięcia maski, okazało się, że na scenie stoi wokalista słynnej grupy Keane — Tom Chaplin. Muzyk skończył właśnie 45 lat.

Chociaż wielu fanów telewizyjnego show dawało do zrozumienia w serwisach społecznościowych, że pewnie pod przebraniem psa może ukrywać się Tom Chaplin (zobacz!), to jednak większość nie rozpoznała słynnego artysty, nawet kiedy zdjął swoje przebranie. Wynikało to z tego, że wyglądał diametralnie inaczej niż w czasach świetności swojego zespołu. Szczupły, lekko siwiejący muzyk, nie przypominał długowłosego, nieco pulchnego chłopaka, który niemal anielskim głosem wyśpiewywał na początku XX wieku przebojowe hymny z debiutanckiego albumu "Hopes and Fears".

Reklama

W maju tego roku minie 20 lat od wydania albumu, który sprawił, że młody zespół z East Sussex z dnia na dzień stał się brytyjską sensacją, której popularność szybko rozlała się po Europie, a w kolejnych latach dotarła także do Ameryki. "Hopes and Fears" zachwyciło publiczność nastrojową delikatnością, pełnym brzmieniem i niesamowitą przebojową mocą kolejnych singlowych hitów. "Somewhere Only We Know" i "Everybody's Changing" stały się wręcz kultowymi piosenkami i znakiem jakości, z jakim przez kolejne lata kojarzona była grupa. Ponad sześć milionów sprzedanych egzemplarzy na całym świecie sprawiło, że Keane odwiedził ze swoimi koncertami niemal każdy zakątek na całym świecie. Kolejny album "Under the Iron Sea" ugruntował pozycję grupy, a wspólna trasa koncertowa z U2 po Ameryce dała grupie czwarte miejsce na liście Billboardu.

Sukces, popularność, pieniądze, zmęczenie i ciągła presja nie zawsze  są dobrymi przyjaciółmi słynnych osób. Tak było w przypadku Tom Chaplina. W 2006 roku informacje na jego temat częściej pojawiały się w kolorowej prasie niż w muzycznych portalach. W końcu okazało się, że muzyk wylądował w słynnej klinice odwykowej The Priory, czego powodem było silne uzależnienie do alkoholu i kokainy. Grupa zmuszona była odwołać koncerty, żeby Chaplin mógł znowu wrócić do pełni zdrowia i kontrolować własne życie.

Tom Chaplin (Keane) po latach pojawił się w telewizji. Widzowie go nie rozpoznali!

Pierwsze sygnały, że na horyzoncie mogą pojawić się problemy, wypłynęły już podczas sesji nagraniowych "Under the Iron Sea". Dochodziło do spięć i awantur na linii Tim Rice-Oxley, który był liderem grupy i autorem większości materiału, a Tomem Chaplinem. Ten drugi nie radził sobie z popularnością, ale także falą krytyki, jaka spadała na niego w kąśliwych recenzjach po koncertach grupy. Chaplin nie wyglądał jak rockowy idol. Lekko przetłuszczone włosy, nieco pyzata twarz, niemal nastoletnie pryszcze zawsze były powodem do kpin i kontrastowały z perfekcją wokalną, jaka była jego udziałem. Można odnieść wrażenie, a także przyznawał to w późniejszym okresie muzyk, że miał problemy z samoakceptacją. Dziennikarze uważali, że jego styl bycia na scenie jest sztuczny i wymuszony. "Miałem mnóstwo pieniędzy i mogłem mieszkać gdzie tylko chciałem, a wróciłem do domu rodzinnego, żeby odciąć się od tego wszystkiego. Godzinami siedziałem w swoim pokoju. Piłem, wciągałem i płakałem, oglądając głupie programy telewizyjne. Miałem dość czytania tych bzdur, o tym, jak wyglądam" - powiedział w wywiadzie udzielonym "The Guardian". Jedną z osób, które wyciągnęły wtedy pomocną dłoń, był właśnie Rice-Oxley.

Obaj muzycy znali się od lat szkolnych. Ich matki przyjaźniły się, więc obaj chłopcy trafili do prywatnej szkoły, której właścicielami byli zresztą rodzice Chaplina. Tam poznali Richarda Hughesa przyszłego perkusistę grupy. Jak wspominał Tom, może to właśnie spokojne, niemal drobnomieszczańskie wychowanie sprawiło, że nie był gotowy na zderzenie z brutalnym światem. "Chłopcom z dobrych domów takie rzeczy się po prostu nie powinny przydarzać" - żartował w rozmowie z "The Herald" - dodając po chwili: "Kiedy Keane odniósł duży sukces na początku, poczułem się jeszcze bardziej uważnie obserwowany i byłem pod jeszcze większą presją, łatwo więc zobaczyć, jak doszło do tego, że na początku miałem poważne załamanie i dlaczego trwało to przez kolejne lata".

Początkowo informacje o odwyku nie były przez wielu traktowane zbyt poważnie. Niektórzy dziennikarze uważali, że to zabieg marketingowy, aby bardziej uwiarygodnić w oczach opinii publicznej Chaplina jako charyzmatycznego lidera przebojowej formacji. Jeden z artykułów w "The Sun" sugerował, że może po kuracji krytycy z "New Musical Express" będą łaskawszym okiem patrzeć wreszcie na sceniczne dokonania wokalisty Keane, w końcu będzie wydawał się im "nieco fajniejszy" jako rock and rollowy weteran kokainowego szlaku.

Tom Chaplin pozornie uporał się ze swoimi problemami, a kolejne dwie płyty "Perfect Symmetry" i "Strangeland", chociaż nie miały już takich singlowych przebojów, jak wcześniejsze i tak zameldowały się na szczycie brytyjskiej listy przebojów, zdobywając uznanie także za oceanem. Po latach okazało się, że problemy, które wyszły na światło dzienne kilka lat wcześniej, nie zakończyły się podczas słynnej kuracji odwykowej. Wokalista Keane wielokrotnie korzystał z terapii uzależnień, a taki stan utrzymywał się przez lata. W 2012 roku po wydaniu albumu z największymi przebojami grupa zawiesiła działalność, oficjalnie z powodu chęci kontynuowania solowych projektów.

W sierpniu 2016 roku pojawiła się nowa kompozycja "Quicksand", która zwiastowała nadejście solowego albumu Toma Chaplina. W tym samym czasie na łamach "The Daily Telegraph" wokalista zdobył się na przejmujące wyznanie, które pojawiło się w artykule Neila McCormicka: "Myślałem, że umrę. Miałem to uczucie już wcześniej, ale tym razem było bardzo intensywne. Od kilku dni byłem na ostrym zakręcie i nie mogłem oddychać, Miałem atak paniki, stałem pod ścianą i myślałem, że się przewrócę". W dalszej części artykułu Chaplin opowiada słynnemu dziennikarzowi i autorowi przebojowej książki "Killing Bono" historię swojego uzależnienia, które rok po narodzinach jego córki doprowadziło go na samą krawędź.

Album "The Wave" jest zapisem historii walki muzyka z uzależnieniem, zmagania się z problemami oraz finalnego zwycięstwa i przetrwania. Chaplin zdał sobie po latach sprawę, że nie da rady pokonać uzależnienia za sprawą konwencjonalnych terapii, które sprawiały, że trzeźwiał na jakiś czas, ale po jakimś czasie powracał na znane ścieżki. Jego, jak sam nazwał mroczna dusza, potrzebowała swojej własnej terapii. To właśnie dlatego wśród podziękowań zamieszczonych na okładce albumu, poza tymi dla żony i córki, za miłość i siłę, możemy przeczytać słowa dedykowane psychoanalitykowi Martinowi Schmidtowi: "Dziękuję za pomoc w zrozumieniu siebie samego i uporaniu się z moimi demonami".

"Moi rodzice to wspaniali ludzie, ale zdecydowanie mają podejście do życia bardzo mieszczańskie, starają się zamiatać pod dywan bardziej negatywne, smutne lub brzydkie prawdy, z którymi wszyscy się spotykają. Oni udają, że ich nie ma, że to minie. Niestety problemy nie odejdą, jeśli się z tym nie skonfrontujesz" - tak Chaplin dzielił się refleksjami w rozmowie z "The Herald", wspominając ten mroczny i trudny okres. To właśnie terapia psychologiczna miała zbawienny wpływ na jego życie i jak sam twierdzi, nadal regularnie z niej korzysta, co daje mu poczucia stabilności i siłę w konfrontacji ze światem. Dzięki niej nie czuje już lęku, który towarzyszył mu przez lata i potrafi teraz racjonalnie spoglądać na rzeczy, które dzieją się wokół niego. 

W 2019 roku ścieżki muzyków Keane znowu się przecięły, a efektem spotkania był album "Cause and Effect". Tym razem nagranie płyty miało terapeutyczny wpływ na Tima Rice-Oxleya, którego życie osobiste rozsypało się w tym samym czasie, co Chaplina, a on sam również zmagał się z problemem uzależnienia, którego wynikiem był zresztą areszt za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwości. Tym razem to Tom wyciągnął pomocną dłoń do swojego wieloletniego przyjaciela i muzycznego partnera. Uwierzył w siebie, twardo i rozważnie stawiał kolejne kroki. Wzmocniony sukcesem solowego albumu i wydanej dwa lata później świątecznej płyty miał w sobie wystarczająco dużo siły, aby stać się solidnym punktem reaktywowanej grupy. Udaną trasę koncertową, promującą piąty album przerwała dopiero pandemia Covid-19. Jednak nawet wtedy Chaplin nie pozwolił sobie na stagnację. Wykorzystał ten czas na pisanie nowych piosenek, które złożyły się na kolejny solowy album "Midpoint". Wyprodukowany przez Matta Halesa, znanego pod scenicznym pseudonimem Aqualung, album przyniósł intymne i pełne liryzmu kompozycje, które są próbą spojrzenia muzyka na upływający czas. 

"Odkąd skończyłem 40 lat, miałem wiele wątpliwości co do tego, co powinienem zrobić ze swoim życiem. To może wyjaśniać moje wcześniejsze obawy powrotu na scenę. To tyle, jeśli chodzi o bycie 'gwiazdą popu', to wszystko nie jest to zbyt autentyczne. To rodzaj absurdalnej gry i z pewnością część mnie zastanawia się, czy jest to coś, co chcę dalej robić. Jest w tym oczywiście prawdziwa, artystyczna strona, ale jest też coś w świecie show-biznesu, co jest po prostu sztucznością, prawda? Nie do końca mi to odpowiada" - dzielił się refleksjami z "Big Issue".

Wygląda na to, że Keane, zespół po przejściach wraca do doskonałej formy i szykuje na ten rok sporo niespodzianek. Jubileuszowa trasa, promująca rocznicę wydania debiutanckiej płyty to jedno, co czeka fanów grupy, a być może już wkrótce poznamy nowe piosenki. 

Dlaczego wspomniany pudel w telewizyjnym programie śpiewał słynny przebój Eltona Johna? "Myślałem, że to będzie jasny sygnał dla wielu osób. Pudle to ulubiona rasa mojej żony, a Elton to jeden z przyjaciół, który wyciągnął do mnie pomocną dłoń. W 2007 roku powiedział do mnie, że moja historia przypomina mu jego własne życie. Dodał wtedy, że zdrowienie to nie jest jednorazowy strzał, ale proces, który będzie trwał przez kolejne lata. Wtedy tego nie rozumiałem. Potrzebowałem lat, aby dostrzec, ile miał racji w tym, co wtedy powiedział i staram się teraz wyciągać wnioski każdego dnia" - powiedział Tom Chaplin gazecie "The Sun".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Keane
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama