Reklama

Piosenka grupy Elbow stała się ogromnym przebojem. Wystarczył jeden występ!

Są takie piosenki, które pomimo tego, że nigdy nie królowały na szczytach list przebojów, stają się narodowymi hymnami. Tak stało się z nagraniem "One Day Like This" brytyjskiej grupy Elbow, który cieszy się wciąż ogromną popularnością. Guy Garvey, wokalista i autor tekstów zespołu żartował, że pewnie nawet królowa Elżbieta musiała znać słowa piosenki. Muzyk, który właśnie kończy 50 lat, będzie świętował swoje urodziny, wydając jeszcze w tym miesiącu dziesiąty w dorobku formacji z Manchesteru album "AUDIO VERTIGO".

Są takie piosenki, które pomimo tego, że nigdy nie królowały na szczytach list przebojów, stają się narodowymi hymnami. Tak stało się z nagraniem "One Day Like This" brytyjskiej grupy Elbow, który cieszy się wciąż ogromną popularnością. Guy Garvey, wokalista i autor tekstów zespołu żartował, że pewnie nawet królowa Elżbieta musiała znać słowa piosenki. Muzyk, który właśnie kończy 50 lat, będzie świętował swoje urodziny, wydając jeszcze w tym miesiącu dziesiąty w dorobku formacji z Manchesteru album "AUDIO VERTIGO".
Guy Garves z grupy Elbow podbił Wielką Brytanię przebojem zagranym na Igrzyskach Olimpijskich /Tim Mosenfelder /Getty Images

Tego, co stało się w wyniku niezwykłej popularności wspomnianego przeboju, nie spodziewał się nikt, a w szczególności wytwórnia Polydor, która związała się kontraktem z dobrze zapowiadającym się alternatywnym zespołem. Elbow mieli na swoim koncie trzy albumy, które sprawiły, że nie byli bezimiennymi wykonawcami, jakich wielu pojawia się każdego miesiąca na wyspach brytyjskich.

Ich dotychczasowa twórczość nie przyniosła im jednak spektakularnych sukcesów, ale pozwoliła na wyrobienie sobie marki niezwykle interesującej grupy. Dopiero sukces "One Day Like This" i całego albumu "The Seldom Seen Kid", który sprzedał się w milionowym nakładzie, sprawiło, że Elbow stał się częścią szerokiej muzycznej świadomości Brytyjczyków i mocnym punktem na kulturalnej mapie. Z dzisiejszej perspektywy ciężko sobie wyobrazić wielu osobom, jak wyglądał wcześniej świat bez ich muzyki.

Reklama

"The Seldom Seen Kid" był nie tylko wielkim albumem w wymiarze komercyjnym, ale także w odbiorze słuchaczy i ocenach dziennikarzy muzycznych, co skutkowało zdobyciem prestiżowej nagrody Mercury Music Prize w 2008 roku, do której zespół był już wcześniej nominowany, na samym początku kariery, za swój debiut "Asleep in the Back". Sukces nigdy nie przychodził muzykom Elbow zbyt łatwo. 

"One Day Like This" cieszył się umiarkowaną popularnością od momentu wydania. Guy Garvey z zespołem otrzymał za nią nagrodę Ivor Novello w 2009 roku, ale piosenka nie podbiła list przebojów do 2012 roku. Wtedy to podczas ceremonii zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie (oglądało ją 27 milionów widzów w samej Wielkiej Brytanii), Elbow zagrali ten utwór na żywo, a Wielka Brytania na nowo się w nim zakochała. W efekcie tej odgrzewanej miłości "One Day Like This" trafił na czwarte miejsce UK Chart cztery lata od momentu wydania. Piosenka tak często pojawiała się w przestrzeni publicznej, będąc wykorzystywana jako ilustracja telewizyjnych doniesień sportowych, ważnych wydarzeń, na czele z weselami, czy wreszcie jako ważny składnik radiowych playlist, że jak żartował Garvey, dzięki tantiemom płynącym z tej aktywności mogliby jako zespół żyć dostatnio i niczego więcej nie nagrywać.

Nie chciał pracować w fabryce. Droga do sukcesu Guya Garveya

Mówi się, że jeśli mieszkasz w Manchesterze, masz dwie drogi życiowe do wyboru — albo idziesz do fabryki, albo zakładasz zespół i próbujesz odnieść sukces. Szesnastoletni Garvey nie chciał wiązać swojej przyszłości z tym pierwszym wyzwaniem, chociaż jego ojciec od najmłodszych lat ciężko pracował, aby utrzymać rodzinę. Don dostał swoją pierwszą pracę w wieku 15 lat i był aktywny zawodowo do 70. roku życia.  

Był aptekarzem, sprzedawcą, taksówkarzem, dostawcą, korektorem gazet i technikiem drukarzem. Uważał, że praca fizyczna jest tym, co może dać stabilność życiową. Tymczasem Guy razem ze szkolnymi kolegami od wczesnych lat 90. postanowił poświęcić się muzyce. Nie było to łatwe, pierwsze próby pod szyldem Mr. Soft nie przynosiły pożądanych rezultatów. Kiedy w 1997 roku muzycy zmienili nazwę na Elbow i wygrali lokalny konkurs talentów, zaświtała nadzieja na pozytywną zmianę. Grupa podpisała kontrakt z wytwórnią Island, która chciała wydać ich debiutancką płytę. Niestety w wyniku zmian właścicielskich kontrakt Elbow został rozwiązany, a ich płyta trafiła do kosza.

Kilkuletnia droga do wydania debiutu zakończyła się dopiero w maju 2001 roku. Jednak zanim to się stało, muzycy musieli zacisnąć zęby i zmierzyć się z faktem, że muszą wszystko nagrać na nowo. "Mieliśmy złamane serca, że coś, co było na wyciągnięcie ręki, zostało nam odebrane. Nie pozwolono nam zatrzymać nagrań, co zmusiło nas do ponownego nagrania wszystkich piosenek. Po półtora roku ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeniach wreszcie się udało" - wspominał Guy w rozmowie z "NBHAP". Oczywiście, żeby przetrwać, wszyscy musieli znaleźć sobie jakąś pracę.

Garvey wspominał, że miał wówczas wizję siebie jako czterdziestoletniego faceta, który wciąż pracuje w restauracji popularnej sieci fastfoodowej. "Stałem za ladą lekko siwiejący, w tym śmiesznym ubraniu z czapką na głowie i pytałem się klientów, czy chcą dodatkowe frytki i duży napój". Być może Don Garvey byłby z takiego obrotu spraw  bardzo zadowolony, przez lata relacja syn - ojciec nie wyglądała najlepiej. Ojciec muzyka nie był zadowolony z tego, że Guy wciąż buja w obłokach, marząc o muzycznej karierze, a lata lecą.

Ojciec nie akceptował jego drogi życiowej. Zmienił zdanie po koncercie

Zmienił zdanie, kiedy po raz pierwszy zobaczył występ syna w 2003 roku w rodzinnym Manchesterze. Jak wspominał muzyk w rozmowie z "The Guardian": "Nigdy wcześniej nie widział naszego występu. Moja siostra powiedziała, że oglądał koncert z otwartymi ustami i był całkowicie zszokowany, a potem był absolutnie szczęśliwy i rozpływał się w pochwałach. To był całkowity zwrot". 

Kilka lat później wokalista Elbow rozpoczął nagrywanie rozmów ze swoim tatą, chcąc stworzyć niejako pamiętnik opowiadanych historii, wspomnień, które stały się z kolei kanwą jego radiowych programów w BBC Radio 4. Pytany po śmierci ojca czy te nagrania sprawiają mu ból, odpowiedział: "Nie. Raczej przypominają mi, kim był tata, ale nie sprawia to, że ​tęsknię za nim bardziej. Dzięki temu znów jestem z niego dumny. Dzięki temu czuję się bliżej niego".

Chociaż przez lata próbowano szufladkować muzykę Elbow poprzez porównania z Coldplay, Travisem czy britpopowymi zespołami twórczość grupy wymykała się jednoznacznym definicjom. Guy Garvey żartował, że są bliżej twórczości spod znaku rocka progresywnego niż muzyki alternatywnej. Zresztą w swoich radiowych programach często prezentował muzykę Genesis, Yes i innych gigantów tego stylu. Podkreślał, że w tej muzyce zawsze zachwycała go pewna doza teatralności, przepychu i umiejętnego opowiadania historii. Może dlatego twórczość Elbow nie obfituje w skoczne piosenki z list przebojów i radiowych playlist. 

Muzyka grupy jest nieco bardziej złożona, wyrafinowana, majestatyczna i zdecydowanie subtelna, w połączeniu z pięknymi, poetyckimi tekstami Garveya stanowi doskonałą całość. Jeśli dołożymy do tego unikalną i głęboką barwę głosu wokalisty, która sprawia, że kolejne utwory nabierają większej mocy, a także maestrię wykonawczą całego zespołu, to odnajdziemy klucz do popularności, jaką przez lata cieszyły się kolejne albumy grupy.

Paul McCartney zachwycał się ich utworem

"The Take Off and Landing of Everything", "Little Fictions" i Giants of All Sizes" z pełną regularnością meldowały się na szczycie zestawienia najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii, znajdując również uznanie wśród słuchaczy w Europie. "Little Fictions" był kolejnym przełomem w życiu Garveya, jak i całego zespołu. Podczas prac nad albumem grupę opuścił założyciel i perkusista Richard Jupp. Był to cios dla wszystkich. "Zawsze byliśmy zgraną paczką. Jesteśmy po prostu świetnymi kolegami, którzy wiele doświadczyli razem. Nawet gdy jesteśmy na wakacjach, dzwonimy do siebie, aby się przywitać lub polecić jakąś muzykę, którą właśnie usłyszeliśmy. Nigdy nie było inaczej" - wspominał w rozmowie z "MOJO". Z drugiej strony Guy poznał swoją żonę, aktorkę Rachael Stirling na ślubie Benedicta Cumberbatcha, a w roku wydania płyty na świat przyszedł jego syn. Jeśli dołożymy do tego email od Paula McCartneya, który pewnego dnia napisał, że piosenka "Magnificent (She Says)", którą właśnie usłyszał w radiu, to najwspanialszy utwór, jaki ostatnio dane mu było poznać, to finalna kumulacja zdarzeń wokół albumu wyszła na plus. 

Guy Garvey mówi, że nowa płyta "AUDIO VERTIGO" w przeciwieństwie do delikatnej, smutnej i nieco momentami mrocznej "Flying Dream 1" ma być zupełnie inna. Poprzedni album naznaczony był emocjami czasu pandemii, osobistym doświadczeniem śmierci jego ukochanej teściowej i przyniósł przejmujące i jednocześnie ulotnie piękne kompozycje. Tym razem Elbow ma zamiar bawić się rytmem, aby odciągnąć uwagę słuchaczy od wszystkich złych spraw, które dzieją się na zewnątrz. Pierwsze dwa utwory już opublikowane, "Lover’s Leap" i "Balu" potwierdzają zapowiedzi wokalisty. W maju Elbow wyruszą na trasę koncertową, aby promować swój dziesiąty album, pierwszy raz od dawna, ciesząc się muzyką i celebrując życie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Elbow | Igrzyska Olimpijskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy