Diagnoza spadła jak grom z jasnego nieba. "Żyję jak zakonnica"

Jedna z najbardziej przejmujących i poruszających scen w filmie "Wszyscy mówią o Jamiem", ekranizacji przebojowego musicalu z West Endu, który można zobaczyć w jednym z serwisów streamingowych, zawiera słodko-gorzką, porywającą nową piosenkę "This Was Me", napisaną specjalnie na potrzeby filmu przez Dana Gillespiego Sellsa i Toma MacRae’a. Nagranie jest niemal muzyczną biografią Holly Johnsona, który wykonuje ją wspólnie z aktorem Richardem E. Grantem i wspomnieniem szalonych lat 80.

Paul Rutherford i Holly Johnson z Frankie Goes to Hollywood w 1985 roku
Paul Rutherford i Holly Johnson z Frankie Goes to Hollywood w 1985 rokuBrian Rasic/Getty ImagesGetty Images

Wspomniany w filmie karnawał nieskrępowanej miłości dla wielu, w tym byłego wokalisty Frankie Goes to Hollywood, skończył się w 1991 roku. Przełomowym momentem była śmierć Freddiego Mercury i diagnoza, jaką usłyszał wtedy Johnson. Na wiele lat wycofał się z aktywnego życia, skupiając się na walce o zdrowie, w czym pomogła muzykowi terapia skojarzona wprowadzona w 1996 roku. W 2014 roku w wywiadzie dla "The Guardian" wyznał: "Nie wierzyłem wtedy, że to się powiedzie. Wygląda na to, że jednak to podziałało. Dziś jestem zdrowy, ale wkładam w to sporo wysiłku. Żyję jak zakonnica. Nie piję, nie palę od lat. Biorę duże ilości witamin i leków. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby chronić swoje zdrowie".

Holly Johnson zaczynał swoją karierę od występów w legendarnej punkowej formacji Big in Japan, której sława wyprzedzała znacznie dokonania artystyczne. Wielu krytyków twierdziło, że grupa była popularna ze względu na członków zespołu i ich późniejsze dokonania. Ian Broudie został wziętym producentem i liderem The Lightning Seeds, Bill Drummond osiągnął sukces z kolektywem KLF, Budgie dołączył do Siouxsie and the Banshees, a Holly Johnson założył Frankie Goes to Hollywood.

Można śmiało powiedzieć, że w połowie lat 80. pochodząca z Liverpoolu formacja zdominowała brytyjski rynek muzyczny, głównie dzięki szalonej popularności dwóch pierwszych singli "Relax" i "Two Tribes", talentowi produkcyjnemu Trevora Horna, niepokojącemu, pełnemu seksualności wizerunkowi grupy i w efekcie zakazowi BBC. Oprawa wizualna, towarzysząca promocji pierwszego singla była odbiciem wpływu prac fińskiego rysownika Touko Valio Laaksonena, znanego lepiej jako Tom of Finland. Jego dzieła odzwierciedlały fascynację pięknem męskiego ciała i prezentowały modeli ubranych w skórzane stroje. "Wyglądaliśmy, jakbyśmy wyskoczyli z filmu »Mad Max« i tak tłumaczyliśmy to z Paulem Rutherfordem niektórym heteroseksualnym osobom, kręcącym się wokół grupy i reszcie muzyków" - wyjaśniał po latach w rozmowie z "The Queer Review" Johnson.

Image grupy i okładka "Relax", prezentująca parę i wymowne aluzje w tekście piosenki wystarczyły, aby wywołać wielkie oburzenie u prezentera BBC Radio 1 Mikea Reada, co skutkowało przerwaniem emisji nagrania w trakcie programu, a wkrótce całkowitym zakazem jego prezentacji na antenach publicznego radia i telewizji. Trochę jak w słynnej historii z Kubusiem Puchatkiem, zaglądającym do pokoju w poszukiwaniu miodku, im bardziej BBC blokowało piosenkę Frankie Goes to Hollywood na swoich antenach, tym bardziej zainteresowanie nią rosło. Promowany przez komercyjne radia utwór zwiększał swoją sprzedaż i wkrótce pojawił się na szczycie listy przebojów w Wielkiej Brytanii pod koniec stycznia 1984 roku. Nawet wtedy w słynnym programie "Top of the Pops", w którym zawsze występowały gwiazdy z numerem jeden na UK Chart, nie pojawiła się zdobywająca popularność grupa, a podczas prezentacji wyników zestawienia sprzedaży wyświetlono jedynie zdjęcie muzyków. Kiedy okazało się, że kolejny utwór z albumu "Welcome to the Pleasuredome" powtórzył sukces poprzednika, BBC ze wstydem wycofała się ze swojego zakazu. "Two Tribes" było nowym numerem jeden, a "Relax" powrócił na listę, wskazując na drugą pozycję.

Niestety kolejny album "Liverpool" nie powtórzył dokonań poprzednika, a sława Frankie Goes to Hollywood zaczęła stopniowo gasnąć. Efektem tego zjawiska był brak zaproszenia grupy do udziału w przedsięwzięciu Live Aid, a sam Holly Johnson nie pojawił się wśród gwiazd, nagrywających charytatywny utwór "Do They Know It's Christmas?" w ramach projektu Band Aid. Swoje dobroczynne pięć minut muzyk miał dopiero kilka lat później, kiedy razem z Paulem McCartneyem i innymi liverpoolskimi artystami wziął udział w  projekcie zbierającym pieniądze dla ofiar katastrofy w Hillsborough, nagrywając stary przebój Gerry and the Pacemakers "Ferry Cross the Mersey".

Kłótnia z przyjacielem była trudnym początkiem. Holly Johnson wystartował solo

Holly Johnson planował solową karierę, ale na jej przeszkodzie stanął Trevor Horn, jego żona i partnerka biznesowa Jill Sinclair oraz prowadzona przez nich wytwórnia ZTT. Doskonały producent był jednocześnie surowym biznesmenem, który nie chciał dopuścić do tego, aby jedna z jego największych gwiazd odeszła. Sprawa trafiła do sądu i po dwuletniej batalii Johnson wygrał proces, uwalniając się od niewolniczego kontraktu. W efekcie tego wydarzenia Trevor Horn musiał zmienić umowy z pozostałymi artystami ze swojej stajni, chcąc w ten sposób uniknąć kolejnych procesów. Następstwem całego wydarzenia było dodatkowo zniszczenie dobrych relacji między Hornem a byłym wokalistą Frankie Goes to Hollywood. "Nie komunikowaliśmy się już nigdy po sprawie sądowej, a ja niespecjalnie miałem ochotę naprawiać mosty. Kiedy dowiedziałem się o śmierci jego (Horna) żony, napisałem list z wyrazami współczucia. Jego sekretarka powiedziała, że przekaże wiadomość, ale nie wiem, czy tak się stało. Nie było z jego strony żadnej reakcji" - wspominał w "The Guardian" wokalista.

Solowa kariera Johnsona zaczęła się doskonale przyjętym albumem "Blast" w 1989 roku, z którego pochodziły przebojowe single "Love Train" i "Americanos". Muzyk znów cieszył się popularnością i wolnością twórczą. Niestety passa nie trwała zbyt długo, kolejna płyta "Dreams That Money Can't Buy" była komercyjną porażką, która zbiegła się z wiadomością o pozytywnym wyniku testu na HIV. Będąc od lat postrzegany jako lider ruchu na rzecz praw i swobód osób LGBTQ+ Johnson nie zamierzał ukrywać swojej choroby. W 1983 roku w wywiadzie dla "The Times" ujawnił prawdę. Uważał, że szczere wyznanie może zwrócić uwagę opinii publicznej na narastający problem i pomóc osobom borykającym się z tą chorobą na pozbycie się fałszywego uczucia wstydu. Jego wyznanie spotkało się z jednej strony z podziwem wielu osób, Jimmy Sommerville stwierdził nawet, że wyjawienie prawdy o chorobie było odważniejsze niż publiczne dokonanie coming outu, z drugiej jego telefon przestał dzwonić, a on sam czuł się odrzucony. "To jakby mieć dzwonek na szyi, który dzwoni ostrzegawczo, a wokół słychać wołanie, że jesteś nieczysty" - wspominał w rozmowie z "Tracy Press".

Holly Johnson w wielu wywiadach wspominał, że od momentu zdiagnozowania u niego AIDS w 1991 roku miał wrażenie, że wciąż żyje na "pożyczonym czasie", jednak starał się robić wszystko, aby wykorzystać go jak najlepiej. Napisał w 1994 roku autobiografię "A Bone in My Flute", która spotkała się z doskonałym przyjęciem. W tamtych latach dystyngowanie ubranego mężczyznę z doskonale ułożonymi siwymi włosami częściej można było spotkać w muzeach i galeriach sztuki niż na scenicznych deskach. Sam zaczął malować, a jego prace wielokrotnie były wystawiane w renomowanych salach. Jedna z nich "Anioł stróż" stała się okładką singla "Angel" Kirsty MacColl.

Na swoich własnych warunkach powracał do działalności muzycznej. Jednak jego sporadycznie wydawane płyty nie cieszyły się już taką popularnością jak kiedyś. Muzyk pojawiał się często w telewizji i udzielał się, prowadząc programy radiowe, a często występując także jako didżej. Co jakiś czas wracał na scenę przy specjalnych okazjach jako solowy artysta albo z byłymi członkami pod szyldem Frankie Goes to Hollywood. Pomimo upływu lat okazuje się, że była grupa jest w doskonałej formie, co udowodniła w ubiegłym roku występem uświetniającym odbywający się w Liverpoolu Konkurs Piosenki Eurowizji. W 2014 roku Holly Johnson powrócił z płytą "Europa". Album cieszył się dobrym przyjęciem, ciepłymi reakcjami krytyków i umiarkowanym sukcesem komercyjnym, pozwoliło to jednak powrócić wokaliście na trasę koncertową, a jego występy cieszyły się sporą popularnością.

Kiedy Dan Gillespiego Sells i Tom MacRae przygotowywali sceniczną adaptację historii opartej na prawdziwych doświadczeniach Jamiego Campbella, zwrócili się z propozycją do Holly Johnsona, aby wcielił się w postać Hugo Battersbyego, emerytowanego drag queen znanego, jako Loco Chanelle. Ten był początkowo niezwykle tym zainteresowany, ale jednak odmówił. "Nie czułem wtedy, że byłbym w stanie fizycznie odgrywać tę wymagającą rolę na scenie przez osiem występów tygodniowo. Nie jestem wykonawcą teatru muzycznego i pomyślałem, że to musi być wyczerpujące. Mimo że to wspaniała rola i wspaniale było zostać poproszonym o to, zdecydowałem, że w tym momencie nie mogę się jej podjąć" - wspominał muzyk. Kiedy jednak usłyszał, że trwają pracę nad filmową adaptacją "Wszyscy mówią o Jamiem", zwrócił się do producentów, wyrażając gotowość do zaśpiewania jakiejś piosenki. Gillespie i MacRae szybko napisali nową kompozycję, która nie pojawiała się pierwotnie w przedstawieniu, a która stała się wspominaną już wcześniej, ważną sceną w całym filmie. "Kiedy usłyszałem ostateczną wersję z Grantem w utworze, pomyślałem, że to naprawdę coś mocnego. Tekstura głosu Richarda E. Granta i jego teatralność nadają całości inny wymiar" - dodał Holly Johnson.

Piosenkarz uwielbia spędzać wolne chwile ze swoim wieloletnim partnerem Wolfgangiem Kuhle w ogrodzie swojego domu, który jest też jednocześnie jego malarską pracownią. W ubiegłym roku zaprosił do niego czytelników brytyjskiego tabloidu "The Daily Mail", prezentując wiele zgromadzonych przez lata pamiątek. Wszystko wskazuje na to, że w nadchodzących miesiącach o Holly Johnsonie i jego grupie Frankie Goes to Hollywood może być znowu głośno i to nie za sprawą kolejnych urodzin artysty. Studio Working Title ogłosiło w ubiegłym roku, że rozpoczęły się pracę nad filmem biograficznym o słynnym zespole, na podstawie książki "A Bone in My Flute". W rolę charyzmatycznego frontmana ma się wcielić Callum Scott Howells, znany z serialu "It’s a Sin", a reżyserem został Bernard Ross, znany ze swoje pracy przy teledysku "Relax".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas